18.XII. Czesi podwiną nogawki, żeby uczcić pamięć po swoim prezydencie Vaclavie Havlu.
Gramar Regionalne Specjały, Białystok
Wizyta w Białymstoku oprócz spotkania się z Czechem przyniosła też możliwość zaopatrzenia się w czeskie smakołyki. Do wszystkich niedowiarków: w Białymstoku naprawdę uda się nam kupić Kofolę!
Ale oprócz słynnego napoju naszych południowych sąsiadów, w stolicy Podlasia kupimy także czeskie piwa, czekoladę Studentskou, Kofilę od Orionu, wodę Rajec w różnych smakach, morawską śliwowicę.
Amatorzy regionalnych specjałów znajdą też litewskie lane piwa oraz pieczywo.
Wszystkich białostockich Czechofilów zapraszam na Warszawską 74 do sklepu Gramar.
Czesi nie lubią się myć?
Podczas podróży transportem miejskim, wydawać by się mogło, że część Czechów nie korzysta z prysznica. Czy nieprzyjemny zapach w tramwajach i autobusach jest wynikiem unikania kąpieli przez mieszkańców Republiki Czeskiej? Na to pytanie postanowiła odpowiedzieć firma Henkel.
Według przeprowadzonego badania, prawie połowy Czechów nie obchodzi to czy na zewnątrz jest plus 30 stopni czy minus 20 – myją się tak samo często. Co piąty mężczyzna kąpie się co drugi dzień lub rzadziej.
Na uwagę zasługuje porównanie regionów – najrzadziej kąpią się mieszkańcy Kraju libereckiego, a największymi czyściochami są mieszkańcy Kraju karlowarskiego. W tym ostatnim regionie ludzie biorą prysznic częściej niż dwa razy dziennie.
Czesi nie lubią przebywać w łazience. Jeżeli już muszą tam iść, pobyt pod prysznicem trwa najwyżej pięć minut, a kąpiel umilają sobie śpiewaniem.
Podejrzewano, że rzadsze kąpiele spowodowane są oszczędzaniem w dobie kryzysu. Nic bardziej mylnego: Czesi drogerie odwiedzają tak samo często jak przed kryzysem. Kupują najczęściej produkty w promocji. Co z tego, skoro i tak większość tych kosmetyków stoi nieużywana w czeskich łazienkach – stwierdza smutno Radka Šimánková z firmy Henkel.
Na pocieszenie dodam, że tych pachnących Czechów jest jednak ciągle większość.
Związki partnerskie w Czechach
Pierwsze czytanie zgłoszonych przez SLD i Ruch Palikota projektów ustaw o związkach partnerskich nie odbędzie się. Głosami posłów PiS, Solidarnej Polski i większości posłów PO, projekty zdjęto z porządku obrad. A jak sytuacja przedstawia się za naszą południową granicą?
W 2001 Czechy zalegalizowały konkubinaty par tej samej i przeciwnej płci. Przyznają one dwa prawa: dziedziczenia i pozostania w mieszkaniu po śmierci partnera.
12 lutego 2005 czeski parlament po raz czwarty odrzucił projekt związków partnerskich – do przyjęcia projektu zabrakło jednego głosu. Poprzednie projekty przepadły kolejno w 1998, 2001 oraz 2003. Ostatni projekt miał dawać większość praw i obowiązków właściwych dla małżeństwa, wykluczał jednak adopcję dzieci przez takie pary.
Nowy, piąty projekt został przedstawiony i uchwalony przez Izbę Poselską 16 grudnia 2005. Poparło go 86 ze 147 obecnych posłów. Przeciwko było 54, a pozostali wstrzymali się od głosu. Mimo że prezydent Czech Václav Klaus zawetował ustawę, 15 marca 2006 prezydenckie weto zostało odrzucone, a ustawa przyjęta przez parlament przy minimalnej ilości 101 głosów. Ustawa weszła w życie 1 lipca 2006. W pierwszym roku obowiązywania ustawy, swój związek zarejestrowało 345 par tej samej płci.
Związek partnerski mogą zawrzeć dwie osoby tej samej płci, które są pełnoletnie i nie pozostają w związku małżeńskim ani w rejestrowanym związku partnerskim. Czeskie prawo przyznaje rejestrowanym partnerom tej samej płci m.in. prawo do alimentacji, dziedziczenia. Jeden partner może reprezentować drugiego w bieżących sprawach życia codziennego. Niestety, nie daje prawa do współwłasności majątkowej.
Wiele osób zadaje pytania dotyczące tego zagadnienia. Oto niektóre z nich:
„Czy obywatel polski/obywatelka polska może zawrzeć związek partnerski w tym kraju?”
Tak. Rejestrowane partnerstwo można zawrzeć w stosownym urzędzie stanu cywilnego Republiki Czeskiej w wypadku, gdy co najmniej jedna z osób zamierzających zawrzeć partnerstwo, posiada obywatelstwo czeskie.
„Warunki, na jakich Polak/Polka może zawrzeć związek: czy jest obowiązek wcześniejszego przebywania w Czechach przez określony czas?”
Nie, obywatel polski/obywatelka polska może wstąpić w związek partnerski z obywatelem czeskim bez uprzedniego obowiązkowego udokumentowanego czasu pobytu na terenie Republiki Czeskiej.
„Jaki urząd jest właściwy do zarejestrowania związku w Czechach?”
Urząd stanu cywilnego właściwy dla stałego miejsca zamieszkania jednego z partnerów. Opłaty za zarejestrowanie związku są pobierane, podobnie jak ma to miejsce w przypadku małżeństwa dwupłciowego.
„Jak następuje rozwiązanie związku? Przed jakim urzędem?”
Rozwiązanie związku partnerskiego następuje tak samo jak małżeństwa dwupłciowego, czyli wyrokiem sądu.
„Czy czeskie prawo pozwala ubiegać się o azyl w związku z moją orientacją?”
Czeskie przepisy prawne nie przyznają prawa osobom do ubiegania się o azyl polityczny z powodu prześladowań przez wzgląd na orientację seksualną we własnym kraju.
Ogólnie w Republice Czeskiej zarejestrowano 2576 związków partnerskich: 1288 par różnopłciowych, 893 par gejowskich i 395 lesbijskich. Z tego w wyniku rozwodu swoje wspólne życie zakończyło 107 par (55 gejowskich i 52 lesbijskie).
David Černý na olimpiadzie
Słynny Czech w końcu pokazał swoje nowe dzieło, które jest artystycznym wkładem w nadchodzącej wielkimi krokami olimpiadzie w Londynie. Tym razem na swój cel wziął symbol Londynu – czerwony autobus i przeobraził go w ćwiczącego sportowca.
„Jest to symbol siły, walki i dążenia do celu. Wprawiona w ruch maszyna prezentuje jakby swą tężyznę fizyczną. Jest to połączenie dwuznaczności i ironi. Mam nadzieje, że się spodoba” – powiedział David Černý.
Artysta odkupił autobus z 1957 roku od holendreskiego małżeństwa. Aby z pojazdu powstało artystyczne dzieło, zamontował specjalny silnik, który napędza dwie „ręce”. Ręce te muszą utrzymać sześciotonowego potwora. Dzięki przemyślanej konstrukcji kolos rusza się w każdą stronę, niczym prawdziwy sportowiec.
Dzieło można oglądać przy Czeskim Domu w londyńskiej Wiosce Olipmijskiej. Mam nadzieje, że potwór wytrwa aż do końca olimpiady – powiedział Černý.
Więcej fotek do zobaczenia tutaj. A na dole zdjęcie z wioski olimpijskiej.
Pierwsze w Polsce wesele z Kofolą
Dzięki uprzejmości Czeskiego Marketu mam przyjemność przedstawić Wam zdjęcia z prawdopodobnie pierwszego wesela z Kofolą.
23 czerwca był dla Państwa Młodych niezwykłym dniem nie tylko ze względu na to, że tego dnia odbywał się ich ślub. Tego dnia na weselnych stołach miała gościć Kofola. Zrezygnowano zupełnie z Pepsi i Coca Coli i zdecydowano się ugościć przybyłą rodzinę i znajomych Kofolą w różnych smakach.
Jak wiemy, jedni za butelkę tego czeskiego napoju dali by się zabić, drugim w ogóle „to coś” nie smakuje. Nie mamy informacji ilu gościom weselnym Kofola nie przypadła do gustu, ale jesteśmy przekonani, że taka odmiana była bardzo ciekawa.
Państwu Młodym życzymy stu lat szczęśliwego pożycia!
Polski Film
„W czeskiej branży mówi się, że są filmy dobre, złe i z Brna. Natomiast w Polsce wyrażenie ‚czeski film’ takie samo znaczenie jak u nas ‚hiszpańska wioska’: coś, w czym się gubicie. Z połącznia obu powiedzeń możecie sobie mniej więcej wyobrazić, jak wygląda Polski film.”
Tak zaczyna się recenzja najnowszego filmu Marka Najbrta na portalu iDnes.
Dwa lata temu, na krakowskiej OFF Camerze, Marek Najbrt otrzymał nagrodę od Polskiego Instytut Sztuki Filmowej za genialnego „Protektora” (który, bóg jeden raczy wiedzieć czemu, nie trafił do tej pory do polskich kin). Nagrodą był milion złotych dotacji na następny film. Warunek był jeden – musi to być polsko-czeska koprodukcja.
Nie wiem, czego spodziewał się PISF przyznając Najbrtowi te pieniądze. Możliwe, że zachwyceni „Protektorem” liczyli, że reżyser stworzy kolejne dzieło, w dodatku promujące Polskę. No toście się państwo przeliczyli…
Polski film to film o filmie. Czwórka brnieńskich aktorów wpada na pomysł nakręcenia filmu o sobie samych sprzed 20 lat. Tomáš Matonoha, znany z sitcomu Comeback, Pavel Liška, w Polsce kojarzony dzięki Powrotowi Idioty, Marek Daniel – Szczęście, Horem padem, Protektor i Josef Polášek. Reżyseruje Jan Budař, kolejny absolwent brnieńskiej filmówki, a producentką zostaje Jana Plodková, która uważa się za „całkiem popularną aktorkę”…
Ciężko napisać o tym filmie coś, żeby zachęcić, ale za wiele nie zdradzić. Mistyfikacja ściga mistyfikację, aktorzy grają samych siebie, grających siebie w młodości, jednocześnie mówiąc, że to, że grasz w filmie samego siebie, nie znaczy, że jesteś to ty… Trochę gubiące? No właśnie. Do tego wszystkiego dochodzi polski producent, który zgadza się dać kasę pod warunkiem, że będą kręcić w Polsce, nawet jeśli to zupełnie bez sensu, bo cała akcja według scenariusza toczy się w Brnie. Ale przecież Kraków może zagrać Brno, a Wawel brnieński zamek Špilberk…
Autorzy Polskiego filmu pojechali po bandzie, czasem są już na granicach dobrego smaku. Aktorzy nabijają się w najlepsze z samych siebie i siebie nawzajem. Autorzy naśmiewają się ze sposobu przyznawania dotacji na filmy oraz z różnorakich ekspertów pracujących przy filmie (polski ekspert od czeskiego humoru – jeżu, jakie to piękne!!!). Jest miłość polsko-czeska i są też polsko-czeskie gierki językowe. Żarty z religijności mogą się niektórym wydać przesadzone. Nie, nie, nie, nikt się nie nabija z tego że jesteśmy katolickimi talibami (ale pomnik Jana Pawła II występuje w filmie). Atak poszedł w religijnych Morawiaków.
Kilka komentarzy z ČSFD:
„Inland Empire po czesku.”
„Polski film jest zdecydownie najlepszą fikcją Zelenki bez Zelenki! ”
„O ‚Protektorze’ napisałem, że jest to wyjątkowy film w czeskiej kinematografii. Tutaj to idzie jeszcze dalej. To jak film się bawi z widzem da się przyrównać do braci Coenów.”
„Albo jestem kretyn i ignorant a ten film jest genialny, albo jest to zupełnie odwrotnie.”
Tyle powiem, bo za dużo zdradzę. Wszystkim rozumiejącym po czesku i będącym w najbliższym czasie w Republice polecam pójście. Proszę tylko zabrać duży dystans do siebie i dużo czeskiego humoru. Takiego wiecie, jak w filmach Zelenki…
Dla tych co aktualnie są w Pradze – Polski film do obejrzenia w najlepszym kinie na Pradze 7, czyli w Oku, w niedzielę, 22.07, o 20:30 i we wtorek, 31.07, o 20.45. Ale uwaga, jak byłam przedwczoraj to sala była wyprzedana. I pękała ze śmiechu!
Z Pragi Anna Militz
Czesi chaluparskou potęgą
Podczas gdy w latach dziewięćdziesiątych wydawało się, że era mieszkania na działkach w domkach letniskowych (czes. Chalupaření) w Czechach nieodwołalnie się kończy, tak się nie stało. Wręcz przeciwnie, liczba domków i domów używanych wyłącznie do rekreacji rośnie, a Czesi w ich liczbie na mieszkańca zajmują drugie miejsce na świecie, tuż za Szwedami.
W 1970 roku w Czechach było 25 000 domków letniskowych, dziś Szacuje się, że jest ich ponad 166 000. Oprócz tego są domy wakacyjne – ich liczba wynosi około 400 tys.
Powody, dla których obiekty rekreacyjne są tak popularne wśród Czechów, jest kilka. Domek letniskowy, jeżeli jest własnością rodziny, jest jednym z najtańszych sposobów na spędzenie weekendów i świąt.
Chalupaření jest również jednym z najlepszych sposobów na relaks i odpoczynek. Ale również zarobek. Czechów koszą zwłaszcza sklepy z asortymentem działkowym. Kosiarki, nasiona, narzędzia budowalne – ktoś za to musi słono zapłacić. Badania wykazały, że Czesi w dobie kryzysu wolą sprzedać swój majątek, biżuterię, samochody niż oddać działkę, w którą włożyli tyle pracy.
Niesłychaną karierę robią wszelkiego rodzaju programy telewizyjne dla działkowiczów. Wydawane są różne książki o tematyce grillowo-ogrodowej.
„Weź urlop i wynajmij domek” – brzmią hasła z reklam dla czeskich rodzin. Jak się okazuje w dobie bankrutujących biur podróży i niepokojów społecznych (zwłaszcza w Północnej Afryce) Czesi wybierają spokój (Klid a Pohoda) na działce.
Ci, którym pozwalają na to warunki wynajmują swoje domki letnikom. Ceny wynoszą ok 1000 koron za rodzinę w zależności od warunków.
Ponadto wśród młodych żyjących nad Wełtawą zapanowała moda całorocznego mieszkania w odciętej od cywilizacji chałupie. Warunkiem jest jej odległość od pracy nie większa niż 100 km. Ci najbardziej nowoczesni prąd pozyskują z paneli słonecznych. Solarna gorączka opanowała zresztą całą Republikę. Zainteresowanie tego typu energią wzrosło ponad pietnastokrotnie! Mała elektrownia na dachu chałupy kosztuje od 100 do 200 tysięcy koron, inwestycja zwraca się po 10 latach. Myślę, że Czech zrobi wiele dla zachowania piękna swej osławionej hymnem przyrody.
Czeskie potraviny
Mianem české potraviny określamy wszelkiego rodzaju produkty spożywcze, które znajdziemy w czeskich sklepach. Różnica między Polską a Czechami jest taka, że na czeskich półkach znajdziemy więcej rodzajów produktów niż w kraju nad Wisłą.
Bolesnym, dla wszystkich czechofilów, przykładem jest brak Kofoli w polskich sklepach. Przenosząc tutaj wpisy ze starego bloga trafiłem na wpis informujący o tym, iż specjał ten w najbliższej przyszłości będzie dostępny w Polsce. Zapewniał o tym nasz prezydent Komorowski. Minęło tyle czasu od wyboru Bronka na głowę państwa, a nic w tej materii nie drgnęło. Producent Hoop Coli wykupionej przez Czechów z Krnova również milczy na ten temat. Pozostaje nam tylko przestać wierzyć w rządowe obietnice i zamawiać Kofolę z Czeskiego Marketu.
Kolega z Pragi Tomasz, który przybył do mnie w odwiedziny był zaskoczony brakiem pewnych produktów w Polsce. Mówił przede wszystkim o różnego rodzaju limitowanych edycjach znanych napojów, które świetnie przyjęły się w Czechach a u nas nikt czasem o nich nie słyszał (choćby Fanta Mango albo Mandarynkowa). Coca-Cola waniliowa dostępna jest u nas tylko importowana w zaporowej cenie. A kto z Was wie co to jest MezzoMix, w którym zakochało się wielu Czechów? No właśnie… Mam wrażenie, że niektóre wytwory globalizacji i kapitalizmu do Polski nigdy nie dotrą.
Wczoraj ktoś zapytał mnie, gdzie w Warszawie dostanie knedlik. O dziwo ten czeski specjał kupimy w Realu i czasem w Lidlu. Tylko zastanawiam się z czego składa się taki knedlik, skoro jego data przydatności do spożycia wypada na moje przyszłoroczne urodziny. Knedlik kupiony w Czechach ma datę trwałości góra tydzień. Niemniej jednak, zagorzali Czechofile kupią realowski knedlik i zaleją go sviczkowym sosem.
Ktoś powie: „Cudze chwali, swego nie zna”. Zna i poleca! Zwłaszcza swoim czeskim braciom. Tomasz z Pragi jest fanem naszego sosu grzybowego w proszku (sam nie wiem skąd on go wytrzasnął, jak mógł coś takiego znaleźć). Tak jak na mnie Kofola działa pobudzająco, tak na Tomasza działa Prince Polo, zwany przez niego Polo Princ. Cały wyjazd był podporządkowany wizytom w kioskach, sklepach osiedlowych i hipermarketach i zakupie każdego rodzaju tego wafelka. Dziwiło mnie to, gdyż Czesi Prince Polo jedzą w postaci wafelka Siesta (robi go ta sama Olza z Cieszyna). Tomasz mówił, że nie ma to jak jeść oryginał.
Podczas penetracji sklepowych półek Tomasz znalazł niemieckie banany w czekoladzie (pycha!) oraz słowackie Horalki, zwane od niedawna Góralkami. Zapytał zdziwiony dlaczego sprowadzamy to od Słowaków i Niemców a nie od Czechów. Przecież Czesi mają najlepsze potraviny. (notabene dało się zauważyć odwieczną niechęć Czechów do Słowaków… Ale to tak na marginesie. Może kiedyś powstanie o tym osoby wpis).
Podczas ostrej wymiany zdań z Tomaszem dowiedziałem się, że nie dość, że mamy słabo zaopatrzone sklepy, to jeszcze mniej zarabiamy. Kolejny raz słyszę od Czecha, że nam się biedniej żyje. 1 PLN = 6 koron. Za 6 koron w Czechach nie kupisz prawie nic a u nas masz za to Prince Polo, bananka w czekoladzie i połowę chleba. Żeby załagodzić sytuację prażak dodał, że oni zarabiają więcej, ale mają też wyższe ceny. Wyższy jest też VAT na potraviny (przy okazji warto wspomnieć, że Polska ma jeden z najniższych podatków na żywność w UE i na przykład Litwini przy granicy kupują co tydzień jedzenie głównie w Polsce z względu na różnicę VAT).
Podsumować można to stwierdzeniem, że gdyby w Polsce byłoby tak samo jak w Republice, nie miało by nas Czechofilów co tam tak ciągnąć.
Dla chętnych jeszcze artykuł po czesku.
Warszawa oczami Czecha
Z kartką z imieniem Tomáš oraz aparatami udaliśmy się na halę przylotów warszawskiego lotniska. Długo oczekiwany gość z Prahy został powitany na lotnisku niczym gwiazda.
Jakiś rok temu miałem już przyjemność gościć Tomasza w Polsce. Wtedy wspólnie zwiedzaliśmy Kraków oraz były obóz zagłady w Oświęcimiu. Teraz przyszedł czas na naszą stolicę.
Na zwiedzanie wszystkich atrakcji przeznaczyłem cztery dni. Postanowiłem sobie, że jedyne co mój praski gość zobaczy w Warszawie to będą wszelkiego rodzaju parki i zielone tereny. Wszak podobno Warszawa jest jedynym europejskim miastem, które można przejść z północy na południe nie wychodząc z parku. Komunistyczny beton poszedł w odstawkę.
Na pierwszy rzut Wilanów i Łazienki. To co najładniejsze w stolicy nie zachwyciło prażaka – wszak piękniejsze budowle ma na co dzień w Pradze. Strzałem w dziesiątkę okazał się Stadion Narodowy dumnie prężący się nad brudną Wisłą. Nie dość, że rzeka brudna, to jej niezagospodarowany praski brzeg skutecznie odstrasza turystów. Tomasz potwierdził to, co wielu Czechów powtarza o Warszawie: nasza stolica wyglądem przypomina Moskwę. Szerokie ulice, wielkie przestrzenie no i ten PKiN.
Kolejne punkty programu to Saska Kępa wraz z ulicą Czeską, ogrody na BUW, Pole Mokotowskie. Na sam koniec klasyk czyli Krakowskie Przedmieście i Stare Miasto. O żadnych muzeach nie było mowy, Tomasza interesowało tylko chodzenie po mieście i chłonięcie Warszawy.
Nie mogło się obejść bez degustacji polskiej kuchni. Po nieudanych próbach gotowania żurku odpuściłem go sobie, nie ryzykowałem też zakupu zupy w proszku. Pozostały pierogi. Na ruskie ciężko było Czecha namówić (nazwa mówi sama za siebie), ale smażone pierogi z kapustą i grzybami podane z barszczem czerwonym zrobiły furorę! Po tak obfitym obiedzie nie mogło zabraknąć polskiej wódki. Czech wódce niechętny uparł się, że wypije jabłkowego browara. Zaproponował za to, żebym spróbował Wyborowej limonkowej z Mountain Dew. Drink smakował jak nalewka Squash o smaku marihuany, którą po praz pierwszy w życiu spróbowałem w Pradze. Po solidnej dawce marihuanowego trunku udaliśmy się do klubu.
Nic w Warszawie nie podobało się Czechowi jak nasze kluby. Zakaz palenia, uśmiechnięci ludzie, świetni didżeje („My w Pradze to chyba przez następne 30 lat będziemy tańczyć do remiksowanej Vondraczkovej, a wy tutaj macie jak w Londynie!”). Nawet browar za 8 zł smakował tak dobrze jak nigdy dotąd.
Nocny spacer po „czystych i bezpiecznych” warszawskich ulicach to była dla Tomasza sama przyjemność. Spora liczba zagranicznych turystów tylko utwierdziła Czecha w przekonaniu, że Warszawa to już nie tylko „socjalistyczna betonowa pustynia” ale przede wszystkich nowoczesne i dynamiczne europejskie miasto.
Starą prawobrzeżną Pragę sobie odpuściliśmy. Wszyscy dookoła zgodnie twierdzili, że pokazując prażakowi to miejsce zniszczę mu obraz tej nowoczesnej stolicy. Pragę czeską i warszawską łączyć zawsze będzie tylko nazwa.
Trwają poszukiwania uprowadzonej dziewczynki
Poszukująca porwanej w środę 3-tygodniowej Michaly Janovej czeska policja ponownie dokonała w piątek przeglądu autostrady z Usti na Łabą do granicy Niemiec, starając się znaleźć ślady lub porzucone auto, ale nie przyniosło to rezultatu.
Rzeczniczka przyznała, że porywacze, którzy najprawdopodobniej uciekli przez granicę czesko-niemiecką, mogli przedostać się do Polski. Obecne śledztwo w sprawie uprowadzenia koncentruje się jednak na „niemieckim wątku”. Przeglądane są dziesiątki minut nagrań z drogowych kamer wideo na terenie Czech i Niemiec.
Rzecznik prasowy Komendy Głównej Policji insp. Mariusz Sokołowski, pytany o informacje, jakoby czescy funkcjonariusze wcale nie zwracali się o pomoc do Polaków, podkreślił swoje zdziwienie, gdyż informacja z Czech do Polski trafiła za pośrednictwem biura SIRENE, czyli organu odpowiedzialnego za wymianę informacji między krajowymi służbami w ramach systemu informacyjnego strefy Schengen.
„Kanałem międzynarodowym przez biuro SIRENE przyszła do nas notatka z prośbą o rozpowszechnienie tej informacji w mediach. Widziałem faks i zdjęcia od nich, które zamieściliśmy na stronie internetowej. Mogę się tylko i wyłącznie zdziwić takim informacjom” – powiedział Sokołowski.
„Wciąż jesteśmy w kontakcie z czeską policją, bo to od nich otrzymaliśmy w nocy kolejną informację, że o wiele bardziej niż polski jest prawdopodobny trop niemiecki” – dodał rzecznik KGP.
Rodzina uprowadzonej prowadzi śledztwo na własną rękę. 40 samochodów przeczesuje całe czesko-niemieckie pogranicze. Wyznaczono również nagrodę za odnalezienie dziewczynki. Na przystankach autobusowych rozwieszono jej fotografie.
Michala Janova została uprowadzona w środę o godzinie 14.30 na skwerze nieopodal przystanku autobusowego w miejscowości Trmice koło Usti nad Łabą. Mężczyzna zabrał dziecko z wózka na oczach przerażonej matki, która nie zdążyła zareagować, ponieważ trzymała za rączkę starsze dziecko, i wraz ze swoją partnerką uciekł w kierunku Niemiec czarnym samochodem VW Touran na ukradzionych białoruskich numerach rejestracyjnych. Najprawdopodobniej porywacze zdążyli już zmienić samochód i swój wygląd. Auta dotąd nie odnaleziono.
Andrzej Niewiadowski
Czesi na wakacjach
Dość długo mnie tu nie było, a to za sprawą urlopu, na który musiałem się wyrwać, gdyż miałem już dość wszystkiego. Dałem przekonać się swoim znajomym, żeby zamiast czeskich gór wybrać polskie morze. Było warto.
Słoneczna i piaszczysta plaża w Karwi oszołomiła mnie zupełnie. Nie sądziłem, że polskie wybrzeże może zaoferować tak fajne warunki do plażowania. Słońca było co niemiara, nie straszna była nawet chłodnawa bałtycka woda. Po dwóch dniach przewalania się z boku na bok zaczęło mi się nudzić. Ciągle zastanawiałem się nad tym, że powinienem się cieszyć, że tu jestem, bo Czesi dostępu do morza nie mają. Pamiętamy te słynne strony facebookowe, gdzie Czesi nawołują do rozparcelowania Polski, żeby mieć dla siebie morze.
I wtem nadjechał do Karwi…czeski samochód z przyczepą typu camper. Cała czeska rodzinka radośnie wytoczyła się z samochodu i pobiegła w stronę morza. Wtedy sobie pomyślałem: „Biedaki, tyle przejechali po tych okropnych polskich drogach, żeby nacieszyć się zimnym polskim morzem…” No tak, urlop w Polsce na pewno wyjdzie ich taniej niż w Chorwacji czy Włoszech. Czy urlop się im udał? Tego nie wiem, bo pewnie jeszcze leżakują na piaszczystej plaży.
W drodze powrotnej do Warszawy widziałem jeszcze z samochodu dwa auta na ostrawskich numerach rejestracyjnych. Jechali za sobą na wspólny urlop. Zacząłem za nimi krzyczeć: „Aaaaa! Czesi!” W myśli powiedziałem sobie: „To fajnie, że Czesi chcą do nas przyjeżdzać…”
Szybki powrót do Warszawy i już w czwartek, 5 lipca odbieram Prażaka z lotniska. Trzeba tak pokazać mu Warszawę, żeby chciał tu wrócić. Właśnie jesteśmy po pierwszym dniu zwiedzania (ale o tym później na blogu), a Czechowi zostały jeszcze trzy dni wolnego. Pozwolił sobie tu przylecieć, bo w Republice zaczął się długi weekend.
Dziś 5 lipca Święto Cyryla i Metodego. Opis tego dnia w tym wpisie. Jutro (6lipca) rocznica Spalenia Jana Husa. Później sobota i niedziala. Z moich informacji wynika, że Praga zupełnie opustoszała. Czesi udali się na wakacje. Najczęściej wybierane kierunki to Chorwacja, Włochy, Hiszpania, Egipt, Grecja, Turcja i…Dominikana.
Mój kolega Czech, który akurat najbardziej upodobał sobie Włochy, a Polskę postrzegał jako dziki kraj, po dzisiejszym zwiedzaniu inaczej zaczyna postrzegać nasz kraj.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.