Kto z Was (nas) nie marzył, szczególnie patrząc na ostatnie wydarzenia w Polsce, żeby rzucić to wszystko i wyprowadzić się do Czech? Ja na pewno. Myślę o tym niemal codziennie, ale wciąż brakuje mi odwagi, bo kocham Czechy, ale obawiam się, że one (Oni, Czesi) nie odwzajemniają tego uczucia. Postanowiłam sprawdzić jak radzi sobie Polak, który postanowił spełnić ten „český sen” cztery lata temu. Czytaj dalej „Jak spełnia się český sen?”
O prawie i sprawiedliwości w „Modelarzu” Petra Zelenki
Po pięciu latach od genialnych Zagubionych Petr Zelenka wrócił na ekrany kin, na razie jedynie czeskich, filmem Modelář. Sam zapowiadał, że to obraz „barwny, współczesny i trzymający w napięciu”. Unikał za to nazwania go „politycznym”. Przyznał, że był już zmęczony tymi swoimi filmami w filmach, tym całym podróżowaniem w czasie i nie chcąc męczyć widza historią nazbyt skomplikowaną postawił na opowieść linearną. Czytaj dalej „O prawie i sprawiedliwości w „Modelarzu” Petra Zelenki”
Kobieta z lodu- dobry czeski film, który warto obejrzeć
Czeskie filmy w Polsce są lubiane. Kojarzą się z czeskim poczuciem humoru, swobodą obyczajów… „Kobieta z lodu” („Bába z ledu”) trochę taka jest, ale jest też o czymś dużo ważniejszym. Może dlatego nie doczekała się szerszej dystrybucji? Czytaj dalej „Kobieta z lodu- dobry czeski film, który warto obejrzeć”
Przedpremierowy pokaz filmu „Fairplay” w kinie Wisła 10 sierpnia o 20:30
Zapraszamy na kolejne spotkanie w cyklu CZESKIE ŚRODY w kinie Wisła. „Fairplay” to dramatyczna opowieść o młodej i utalentowanej biegaczce Annie, która zostaje wybrana do drużyny narodowej i rozpoczyna treningi, aby zakwalifikować się na igrzyska olimpijskie. Trener jest przekonany, że młodej sportsmence uda się zdobyć medal. Aby pomóc Annie, podaje jej sterydy, w tajemnicy przed nią samą. Matka Anny zdaje sobie sprawę, że to dla córki wielka szansa i że może wykorzystać wyjazd na olimpiadę, by uciec z kraju, dlatego godzi się na podawanie dziecku szkodliwych specyfików. Czytaj dalej „Przedpremierowy pokaz filmu „Fairplay” w kinie Wisła 10 sierpnia o 20:30″
Otwarcie Festiwalu Buntownicy Kamery
19 lutego 2016 r. zaczął się Festiwal Buntownicy Kamery Czechosłowacka Nowa Fala. W piątek miałam okazję uczestniczyć w spotkaniu z wyjątkowymi twórcami: Jiřím Menzlem, Andrzejem Wajdą oraz Markiem Piwowskim, którzy starali się wytłumaczyć fenomen Czechosłowackiej Nowej Fali.
Jiří Menzel zapytany przez prowadzącego spotkanie Michała Chacińskiego o to jak to się wszystko zaczęło, odpowiedział „Nie wiem.’. Zrzucał to raczej na karb zbiegu okoliczności- tego, że rząd w tamtym czasie miał inne zmartwienia niż grupa młodych filmowców, którzy dopiero co skończyli szkołę filmową.
Andrzej Wajda powiedział coś, co na długo pozostanie mi w pamięci: „Różnica między Polską a Czechosłowacją jest taka, że Czechosłowacja jest krajem cywilizowanym, a Polska kulturalnym.” Dlatego u nich to mogło się dać robić w tamtym czasie tak nowatorskie filmy.
Ważnym aspektem tego nurtu jest również to, że ówczesna Czechosłowacja miała dobrą, podatną na przenoszenie na ekran literaturę. Z filmowcami współpracował przy pisaniu scenariuszy m.in. sam Hrabal, czego świetny rezultat możemy podziwiać oglądając „Pociągi pod specjalnym nadzorem”.
Reżyser „Pociągów…” zwrócił również uwagę na to, że Polacy są zbyt dumni, żeby żartować z siebie, z rzeczywistości wokół. Czesi- przeciwnie. Zawsze byli pod czyimś panowaniem, więc nie pozostało im nic innego jak obśmiać to co się dzieje.
Festiwal „Buntownicy Kamery: Czechosłowacka Nowa Fala” po weekendzie otwarcia (19 lutego – 21 lutego) przekształci się w przegląd filmów. Spotkania z czechosłowacką Nową Falą odbywać się będą regularnie we wtorki w kinie Muranów i czwartki w kinie Iluzjon do końca maja.
Szczegóły na stronie: www.buntownicykamery.pl
50. MFF KV: Co nowego w czeskiej kinematografii?
O tym, że kino naszych południowych sąsiadów pogrążone jest w kryzysie słychać coraz częściej. Jak jest naprawdę przekonamy się w czasie największego środkowo-europejskiego i zdecydowanie akcentującego rodzimą kinematografię 50. Festiwalu Filmowego w Karlowych Warach, który rozpoczyna się już 3. lipca.
W ostatnich latach czeskie tytuły znikły z polskiej dystrybucji kinowej. W 2014 roku miały miejsce zaledwie cztery czeskie premiery („Bella Mia” Marina Duby, „Po ślubie” Jana Hřebejka, „Mój pies Killer” Miry Fornay i „Gottland” w reżyserii studentów praskiej FAMU: Lukáša Kokeša, Petra Hátle, Viery Čákanyováej, Rozálie Kohoutovowej, Kláry Tasovskiej i Radovana Síbrta), w obecnym zaledwie jedna („Revival” Alice Nelis). Cieszyński przegląd Kino na Granicy oraz nie tak bardzo oddalony karlowarski festiwal są dla polskich widzów jedyną możliwością szybkiego nadrobienia zaległości w najnowszych filmach produkcji czeskiej. W czasie tegorocznej, 50. edycji pokazane zostaną aż 24 czeskie filmy pełnometrażowe, cztery krótkometrażowe oraz cztery koprodukcje.
Konkurs główny
Tradycją jest, iż w karlowarskim Konkursie głównym znajdują się reprezentanci gospodarzy. W tym roku o Kryształowy Globus walczyć będą dramat „Kobry a užovky” Jana Prušinovskiego, komediodramat „Domácí péče” Slávka Horáka oraz koprodukcja polsko-czeska, pierwszy fabularny film Marcina Koszałki „Czerwony pająk”.

Konkurs filmów dokumentalnych
W podzielonej na dwie kategorie: filmy do 30 minut oraz filmy powyżej 60 minut sekcji Konkurs filmów dokumentalnych znalazły się aż trzy czeskie produkcje, łącząca konwencje dokumentu i filmu drogi „Amerika” Jana Foukala, „Mallory” znanej w Polsce z „Prywatnego wszechświatu” Heleny Třeštíkovej oraz krótkometrażowy „Resort” Martina Hrubego.
Na wschód od Zachodu
Sekcja Na wschód od Zachodu obejmuje pierwsze i drugie filmy twórców z krajów byłego Związku Radzieckiego, Bałkan, Grecji i Turcji. Obrazy te uczestniczą w konkursie i mają w Karlowych Warach premierę światową, międzynarodową lub europejską. Filmem otwarcia tej sekcji będzie czesko-polska koprodukcja w reżyserii Tomasza Mielnika „Droga do Rzymu” („Cesta do Říma”). Pokazane zostaną również subtelny dramat rodzinny „Prach” debiutującego Víta Zapletala oraz węgiersko-czeska koprodukcja, animowane „Zero” w reżyserii Gyuli Nemesa.

Sekcja czeskie filmy
Odzwierciedleniem słabej kondycji czeskiej kinematografii zdaje się tegoroczna sekcja Filmów czeskich, czyli przegląd najnowszych czeskich produkcji. Wyjątkowo znalazło się w niej tylko siedem tytułów. Najbardziej oczekiwaną pozycją jest niewątpliwie najnowszy film reżysera oscarowej „Koli” i jednocześnie numer jeden czeskich box office’ów 2014 „Tři bratři” Jana Svěraka. Utrzymany w baśniowej konwencji, odwołujący się do tradycji musicali lat 70., film zdecydowanie odchodzi od obrazów, do których przyzwyczaił nas jeden z najbardziej uznanych twórców czeskiego kina.

Najciekawszą pozycją zdaje się natomiast film o bujnym życiu ikony czeskiej fotografii – Janie Saudku, „Fotograf” Ireny Pavláskovej. Gorzka, na poły biograficzna komedia (scenariusz współtworzył sam Saudek) skupia się na skomplikowanych relacjach artysty z kobietami.

Po pokazywanym w roku ubiegłym w Konkursie głównym „Gdzieś na Morawach” („Díra u Hanušovic”) do tematyki czeskiego pogranicza i wiejskiej rzeczywistości wrócimy za sprawą debiutanckiej, wyśmiewającej czesko-niemieckie stereotypy komedii Stephana Altrichtera „Schmitke”. Na wieś lat 90. i okresu tak polskiej jak i czeskiej transformacji przeniesie nas natomiast znany polskim widzom z filmu „Związani” („Pouta”) Radim Špaček w swoim najnowszym filmie „Miejsca” („Místa”).
50. Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Karlowych Warach trwać będzie od 3. do 11. lipca.
Beata Poprawa
Maraton czeskich filmów: U mě dobrý, Konfident, Perníková věž – recenzja
Niestety mała kontuzja stopy unieruchomiła mnie w domu. W sumie nie żałuję, bo w końcu mam czas na obejrzenie kilku z jedenastu współczesnych czeskich filmów, które zalegają u mnie na dysku. Dziś opowiem o trzech z nich.
Na pierwszy ogień pójdzie film U mě dobrý Jana Hřebejka. Z całym szacunkiem do tego reżysera i jego twórczości, ale jak dla mnie udana twórczość tegoż pana zakończyła się mniej więcej w 2007 roku na filmie Niedźwiadek. Nowsze filmy Hřebejka to już tylko nuda i bazowanie na znanym nazwisku. Także włączając U mě dobrý nasatwiłem się na typową czeską komedię – lekką i z inteligentnym humorem. Niestety podczas seansu omal nie usnąłem. Nie wiem o czym był ten film, bo w głowie miałem sto tysięcy różnych myśli znacząco odbiegających od tematyki filmowej. Nie obejrzałem, więc nie będę oceniał. Wiem, że na pewno do filmu nie wrócę. Do Hřebejka również.
Kolejną pozycją „na rozruszanie” był film Perníková věž z 2002 roku. W bazie filmweb opisywany jako dramat/krymianł. Mając w głowie pozytywne wrażenia po filmie Vendeta, słowo kryminał działało niczym najsilniejszy magnez. Tym razem dostałem mieszkankę gatunków: komedii i kryminału przeplatanego ćpuńskimi wizjami. Główny bohater nie stroniący od narkotyków postanawia pomścić śmierć swojej ukochanej i zamierza zabić miejscowego gangstera, którego o zabicie dziewczyny podejrzewa. Zapowiadało się naprawdę ciekawie. Szybko okazało się, że postać wspomnianego gangstera to istna parodia, samo planowanie zemsty również ocierało się o kabaret. Zrozumiałem, że taka jest konwencja filmu i że stracę kolejne 90 minut życia. Mimo iż całość kleiła się, bardziej niż na planowaniu zemsty skupiłem się na zachowaniach Czechów ukazanych w filmie. Wieczorny seans został uratowany przez końcówkę filmu, która okazała się dosyć zaskakująca. Podsumowując: Perníková věž bardziej pachniała Olomouckim tvarůžkiem niż piernikami, ale i tak dało się ją zjeść.
Zwieńczeniem wieczoru okazał się film Konfident (eŠteBák, 2012) w reżyserii Juraja Nvoty. Znany chociażby z filmu Občanský průkaz Słowak starał się pokazać rzeczywistość zwykłych ludzi w czasach okupacji wojsk Układu Warszawskiego w 1968 roku. Do obejrzenia filmu zachęcił mnie udział Jiřího Mádla, aktora młodego pokolenia, którego po prostu uwielbiam. Bohaterem filmu jest Adam, którego poznajemy w roku 1966 jako młodego poborowego odbywającego służbę w oddziałach łączności. Wtedy też po raz pierwszy zetknie się „ucho w ucho” z brutalną rzeczywistością komunistycznego reżimu. Będąc świadkiem morderstwa dokonanego w imię państwa, raz na zawsze wyzbędzie się złudzeń, co do znaczenia jednostki w trybach maszynerii kontrolowanej przez bezpiekę. A jednak sympatyczny, z natury szczery Adam spróbuje żyć normalnie. Przed złem tego świata chronić go mają dwie pasje: radio i Ewa, jego dziewczyna. Obie go zdradzą. Obie sprawią, że stanie przed wyborem, który nie jest żadnym wyborem. Pasja radiowca uczyni z niego specjalistę, co z kolei zwróci na niego uwagę speców od inwigilacji. Miłość do Ewy sprawi, że dla utrzymania jej bezpieczeństwa i szczęścia, gotowy będzie popełnić każdy grzech (za filmweb). Ciekawostką jest udział w tym filmie Macieja Stuhra, który wcielił się w polskiego agenta służb specjalnych, strasznego skurwysyna zresztą.
Film Konfident pokazuje w jak perfidny sposób władza rozprawiała się z obywatelami, jak potrafiła zgnoić i odrzeć z godności zwykłego człowieka pragnącego jedynie normalności. Dopełnieniem są udane sceny wjazdu „przyjacielskich” wojsk na teren Czechosłowacji. Jedyne co mi się nie podobało to dialogi w języku słowackim, którego po prostu nie umiem polubić (delikatnie mówiąc).
CZESKIE ŚRODY: „Powrót Agnieszki H.” i spotkanie z twórcami
W środę, 10 grudnia o godzinie 20:00 zapraszamy na kolejne spotkanie z cyklu CZESKIE ŚRODY w kinie Wisła! Pokażemy film
„Powrót Agnieszki H.”
dokument w reżyserii Krystyny Krauze i Jacka Petryckiego będący nie tylko powrotem do czasów studenckich Agnieszki Holland, ale jednocześnie do wydarzeń późniejszych – do przyjaźni jakie łączyły bohaterkę z Czechami w czasie emigracji, czy Aksamitnej Rewolucji.
Po projekcji spotkanie z twórcami!
Wielowątkowa opowieść o Agnieszce Holland i jej więziach z Czechami. Obserwujemy pracę reżyserki nad serialem „Gorejący krzew” o samospaleniu w Pradze w 1969 roku Jana Palacha. Agnieszka Holland podczas tego jednego z najważniejszych wydarzeń w historii komunistycznej Czechosłowacji była studentką słynnej praskiej szkoły filmowej FAMU.
Ten powrót do czasów studenckich będzie także powrotem do wydarzeń późniejszych – do przyjaźni jakie łączyły reżyserkę z Czechami w czasie emigracji czy Aksamitnej Rewolucji. Film pokazuje jak bardzo przeżycia z lat 1966-71, spędzonych w Czechach, zaważyły na jej późniejszych losach i jaki miały wpływ na jej filmową twórczość. Oglądamy fragmenty jej filmów, słuchamy opowieści samej Agnieszki Holland, która opowiada o sobie Jackowi Petryckiemu, wieloletniemu przyjacielowi. W filmie mówią o wspólnych ideałach z lat młodości, ludzkiej potrzebie do życia w wolności i prawdzie, ważnych życiowych wyborach w sytuacji presji politycznej i zwykłej, ludzkiej uczciwości w czasach totalitaryzmu.
Prelekcję do filmu wygłosi dziennikarz filmowy, animator kultury i czechofil, Jacek Dziduszko. Po projekcji odbędzie się spotkanie z twórcami.
Po filmie zapraszamy na piwo w zniżkowych cenach za okazaniem biletu do Czeskiej Piviarni na Marymoncie (u. Popiełuszki 19/21, piętro 1, pawilon 21)
- CZESKIE ŚRODY w kinie Wisła: „Powrót Agnieszki H.”
- środa, 10 grudnia, godz. 20:00
- Kino Wisła, plac Wilsona 2
- bilety: 12 zł
Zdrada niszczy, zdrada leczy? – Muži v naději (2012) RECENZJA
Czterdzieści procent Czechów przyznaje się do zdrady małżonka, pięćdziesiąt procent naszych południowych sąsiadów powyżej pięćdziesiątego roku życia jest niewierna wobec swojego partnera, zdrad najczęściej dopuszczają się Prażanie*. O zdradach Czechów i Czeszek opowiada komedia omyłek Jiřího Vejděleka, Muži v naději z 2011 roku.
Film ten bez wątpienia miał odpowiadać na problemy współczesnych Czechów (zdrady, trudności z posiadaniem dzieci, prowadzeniem własnego biznesu, czy kwestią patchworkowych rodzin). Nie opiera się na czeskiej małości, nie konotuje z historią, nie trąci patosem. Jego zadaniem jest bawić. Nie ujmuje on jednak inteligencji widza, bowiem nie stroni od refleksji. I choć schemat fabularny jest odrobinę podobny do poprzedniego filmu reżysera – Žen v pokušeni daleka jestem od powszechnego twierdzenia, że jest to „męska odpowiedź” na poprzedni z obrazów. To samodzielne dzieło.
Rudolf (Bolek Polívka) wierzy, że zdrada jest absolutną podstawą szczęśliwego małżeństwa, jak mówi: Kobieta musi czuć, że o chłopa trzeba walczyć, że trzeba się ciągle starać, aby go przy sobie utrzymać, a co najważniejsze: Kobieta nie może się nudzić. Na swoim koncie ma dokładnie 139 „wykroczeń w walce o swoje szczęśliwe małżeństwo”. Żona (Simona Stašová) świadoma zdrad snuje swą prywatną filozofię, wedle której: Jak chłop ma coś na sumieniu, to dopiero jest troskliwy. O zdradach wie, ponieważ mąż fotografuje każdą ze swych kochanek, a na wzór ów zdjęć projektuje kolejki górskie do parków rozrywki – na pomysł ten mogli wpaść tylko czescy twórcy!
Ukazana historia okazuje się prawdziwą feerią nieporozumień, szaleństw i dezorientacji, z której sprytni Czesi nieco nieprawdopodobnie wychodzą cało. Bohaterowie ulegają złudzeniom, gubią się w spojrzeniach, ostatecznie poddają w wątpliwość niezależność własnego postrzegania. Vejdělek doskonale posługuje się gagiem i choć wiele z jego chwytów jest widzowi doskonale znana (jak pozostawione przez kochankę stringi w marynarce, skryte zbieranie nasienia partnera do probówki), to wpisują się w pozornie zwyczajną sytuację, tworząc sceny zabawnymi. Vejdělek świadomie sięga po klisze, którymi odruchowo tłumaczylibyśmy zachowania bohaterów, a mimo to nie opuszcza go poczucie humoru i zręcznie stopniuje napięcie.
Vejdělek w prosty sposób ukazał przebieg niewierności, od momentu odczuwania niezwykłych emocji towarzyszących spotkaniom z kochanką – wiary w to, iż to oni są panami sytuacji, przez moment, w którym relacja ta wymyka się spod kontroli aż do chwili żalu z dokonanych czynów i często niemożność ich naprawienia. Bez wątpienia można by uznać ten film za cyniczny hołd niewierności, jednak Muži v naději na kilkanaście minut odchodzą w zupełnie inny gatunek filmowy – stają się dramatem. I choć to pewnego rodzaju zaburzenie konwencji, to doskonale działa. Sekwencja kilku scen doskonale naddaje fabule wartość i skłania do refleksji. Dzięki nim Vejdělek zachęca do zadania sobie prostych pytań, które na co dzień umykają – pytań o istotę partnerstwa, bycia szczęśliwym we dwoje czy prawa do oceniania relacji innych.
Vejdělek wykorzystał dobry, prosty scenariusz, lubiany przez Czechów gatunek filmowy, znane twarze, nośny temat konotujący z seksualnością i dobrą kampanie marketingową. Wykorzystane przez niego sposoby to nośne filary. My jako widzowie mamy przynajmniej dwie możliwości spojrzenia na ten film: Możemy wziąć go za rozrywkę, w której na próżno szukać czegoś głębszego, traktując film jako dwugodzinny relaks lub spojrzeć głębiej na dobre kino gatunkowe ze świetną obsadą, zrobione na dobrych zagranicznych wzorcach. Wówczas moralna ocena zdarzeń odchodzi na bok. Ostatecznie, jak niemal jednym głosem mówią bohaterowie: I tak nie ważne, za którą babą chłop lata, ważne do której wraca a same zdrady nie bawią, gdy nie ma tej jednej jedynej osoby, do której można zawsze wrócić.
Autor: Beata Poprawa
- Tytuł: Muži v naději
- Reżyseria: Jiří Vejdělek
- Scenariusz: Jiří Vejdělek
- Premiera: 25 sierpnia 2011 (świat)
- Produkcja: Czechy
*o zdradach Czechów pisaliśmy TU
In flagranti! – Ženy v pokušení RECENZJA
Milion dwieście pięćdziesiąt tysięcy widzów w kinach to fenomen w liczących dziesięć i pół miliona obywateli Czechach. Tak ogromną publiczność zgromadził w 2010 roku film Jiřího Vejdělejka Ženy v pokušení. Jest to komedia o kobietach i dla kobiet, a o płci tej reżyser wie doprawy wiele. Dorastał z matką, dwiema siostrami, a w jego wychowywaniu uczestniczyło osiem ciotek. Ženy v pokušení to owoc tych doświadczeń.
Czterdziestopięcioletnia Helena (Lenka Vlasáková), dyplomowana specjalistka od spraw damsko-męskich, po 23 latach małżeństwa rozstaje się z mężem. Powód jest prosty, przyłapuje go in flagranti z młodziutką, czarnoskórą kobietą. In flagranti, przez swoją córkę – Lenkę (Veronika Kubářová), zostaje przyłapana i ona, zagubiona w swych uczuciach dopuszcza się zdrady z jej chłopakiem (Vojtěch Dyk). In flagranti to wreszcie tytuł powieści jej nieco ekscentrycznej matki, Vilmy (Eliška Balzerová)– byłej aktorki, która postawia wydać książkę na podstawie swoich, głównie seksualnych, doświadczeń. To właśnie najstarsza z bohaterek jest spiritus movens wszelkich wydarzeń i to ona jest główną Kusicielką (najbliższe oryginałowi tłumaczenie tytułu to „Kusicielki”). Bohaterka wyznaje radosną filozofię życiową: Niewłaściwego mężczyznę trzeba zastąpić mężczyzną właściwym.
Postaci tworzone przez Vejděleka są bliskie zwykłemu widzowi. W Ženach v pokušení przedstawia trzy atrakcyjne i inteligentne bohaterki. Kobiety są bardziej temperamentne i mają w sobie więcej namiętności niż byśmy tego chcieli – twierdzi reżyser. Niejedna sytuacja pokazuje mądrość i wyważenie postaci, tworzonych przez czeskiego twórcę. Fenomenalne są sceny, w których Helena prowadzi wewnętrzny dialog czy niezliczone rady, których udziela Vilma.
Vejdělek niejednokrotnie posługuje się stereotypami i kliszami, a mimo to tworzy ciekawe i wiarygodne scenariusze oraz dowcipne dialogi. Może nie jest odkrywczy i zapewne można go oskarżać o chęć schlebiania niewyrafinowanym gustom, jednakże jego podejście paradoksalnie przynosi sukces. A sukces ten wcale nie świadczy źle o czeskiej publiczności. Jego filmy oddziałują na emocje i dodają warstwę refleksyjną, bowiem reżyser posiada niezwykłą umiejętność – w bardzo płynny sposób przechodzi z partii komediowych w tony dramatu.
Ženy v pokušeni już wkrótce będą miały swoją brytyjską wersję. Wyreżyseruje ją czterokrotny zdobywca Oskarów – Gareth Unwin (znany z Jak zostać królem). Byłem pod wrażeniem, jak zabawny, ale i wzruszający film napisał i wyreżyserował Jiří. „Ženy v pokušeni” czerpią z najlepszych tradycji swojego gatunku – powiedział. To pierwszy anglojęzyczny remake czeskiego filmu, zatem to sytuacja doprawdy wyjątkowa.
Autor: Beata Poprawa
- Tytuł: Ženy v pokušení
- Reżyseria: Jíři Vejdělek
- Scenariusz: Jíři Vejdělek
- Premiera: 18 marca 2010 (świat)
- Produkcja: Czechy
Czerń i biel – upadek i odrodzenie – RECENZJA
Wraz ze zmianą kolorów sukienek Maji (Stine Stengade), zmieniają się nastroje w chłodnej i surowej Pradze Duńczyka Ole Christiana Madsena. Kobieta niczym kostiumy zmienia swe niezwykle podobne sukienki. Początkowo uderza czerwienią, kolorem mocy, ilustracją odwagi. Wówczas potrzebuje siły, by prowadzić swą podwójną grę. Następnie przybiera czerń, barwę żalu i pokuty, by na końcu przywdziać kolor niewinności – biel.
Christoffer (Mads Mikkelsen) przyjeżdża ze swoją żoną do Pragi, aby odebrać ciało zmarłego ojca, z którym nie miał kontaktu od ponad 25 lat. Miasto staje się dla Christoffera przedziwnym labiryntem, którego prawideł nie jest w stanie pojąć. Mamy do czynienia z Kafkowską Pragą i absolutnym przeniesieniem wizji czeskiej stolicy na obraz tegoż miasta w filmie. Dla Kafki Praga była więzieniem duchowym. Osobista niechęć pisarza do stolicy Czech, bez wątpienia zaważyła na ciężkiej i dusznej atmosferze, która otacza Pragę w jego dziełach. Zwracał uwagę to ciasne uliczki, wielkie kamienice pełne niezliczonej ilości schodów, liczne mosty i kościoły. Taką też Pragę widzi Christoffer.
Kafka pisał niegdyś do swojego przyjaciela Oskara Pollaka: Praga nie puszcza. Nas obydwóch. Mateczka ta posiada pazury. Musimy się z tym pogodzić, chyba że podpalimy miasto z dwóch stron – od strony Wyszehradu i Hradczanów, wtedy staniemy się wolni. Dla Christoffera moment opuszczenia tego miasta, właściwie nie dokończywszy sprawy, dla której tu przyjechał, jest chwilą odzyskania wolności.
Bohater uczestniczy w komedii pomyłek: Gdy prosi o kawę, dostaje piwo, w restauracji informują go, że gulasz można zamówić tylko we wtorki (nie do pomyślenia dla Duńczyka, dla Czecha jest oczywistością – w czeskich restauracjach każdego dnia w porze obiadowej jest inne danie). Gdy chce wejść do urzędu, musi to uczynić przez okno. Na każdym kroku spotyka się z Czechami nie znającymi angielskiego.
W prywatnym świecie bohatera, na horyzoncie pojawia się kochanek żony, młody artysta. Christoffer musi się również skonfrontować z rzeczywistą orientacją seksualną swojego ojca. Na domiar złego, wszyscy napotkani Czesi jak mantra powtarzają: Życie jest ciężkie i nie można mieć wszystkiego. Kafkowska, absurdalno-koszmarna, niepojęta sytuacja staje się osią życia Christoffera.
Podczas gdy żonę bohatera, Maję od samego początku filmu otaczają czerwienie (czerwone obicia foteli, zasłonki i lampy w pociągu), Chrostoffera okalają zimne, bezsilne niebieskości pokoju hotelowego i szarości praskich ulic. Bohater ten od początku jawi się jako postać przegrana, na z góry straconej pozycji. Im dłużej się przyglądamy, dostrzegamy niuanse, zauważamy niejednoznaczności w postępowaniu, początkowo bardzo sugestywnie zarysowanych postaci. Im głębiej odczuwamy kolory, tym bardziej wizualna ekspresja zgrywa się z nami. Biały to pozornie wyobrażenie spokoju i niewinności. Jednak czysta biel jest tak przytłaczająca , że nawet to uczucie może zmienić w coś zupełnie odwrotnego: strach lub poczucie pustki. Końcowa nagła zmiana czerni na biel kostiumów kobiety symbolizują koniec dawnej relacji i początek nowego życia Maji oraz w pewien sposób kwestionują jej odpowiedzialność za zaistniałą sytuację.
Ciekawym dopełnieniem Pragi jest wykorzystanie utworu Love me tender Elvisa Presleya. Piosenka ta jest tłem trudnej rozmowy małżonków – oschłej wymiany zdań na temat sensu trwania w chylącym się ku upadkowi związku. Słowa tego utworu przywołują wszystko to, co chciałby w tym momencie powiedzieć swojej żonie Christoffer. Utwór ten pojawia się ponownie, śpiewany po czesku przez inną bohaterkę, Alenę. Wówczas to ona prawdopodobnie chciałaby wyznać mu te słowa.
Świadkami kluczowej dla filmu scena kłótni między małżonkami (dotychczas bardzo powściągliwie mówiącymi o swoich uczuciach) są Romowie, mieszkający na praskich przedmieściach. Jednakże zdjęcia te były robione w Usteckim Kraju (Osiedle Chanov), gdzie faktycznie znajduje się największe w Czechach getto cygańskie. Miejsce to dla Czechów jest tak charakterystyczne, że scena ta ma bez wątpienia posmak fałszu. Zważywszy na to, iż Praga, jest przestrzenią filmu dodatkowo uwypukloną w tytule oczekiwalibyśmy obrazu znacznie bliższego rzeczywistości. Fakt odrealnienia tego miasta można jednak podporządkować głębszemu zamysłowi. Praga miała posłużyć przybliżeniu dziwnego, nietypowego, niezrozumiałego, obcego środowiska, które stało się katalizatorem rozpadu relacji Christoffera i jego żony. W tym ujęciu przestrzeń ta zorganizowana jest doskonale, a obraz jest spójny. Większość osiedli, które przemierza bohater jest zaniedbana, tymczasowa, co stanowi doskonałą paralee do jego skomplikowanej sytuacji życiowej.
Duńska Praga to spojrzenie na Czechy i Czechów„ z zewnątrz” , jakże inne od znanego z filmów Hřebejka, Svěraka czy Zelenki. Czescy twórcy próbują uchwycić codzienność, pewne czeskie wady wyidealizować, a dziwności uczynić śmiesznymi. Duńczycy mają perspektywę i dystans. Są też narodem tak dalekim kulturowo, iż prawdopodobnie nieumyślnie i bez złośliwości stosują uproszczony i stereotypowy obraz dalekiego sobie słowiańskiego kraju. Świat Christoffera był dotychczas ujęty w regulaminy prozy, pragmatykę nudy, ułożony zgodnie z surową i chłodną mentalnością zamieszkałych na północy Duńczyków. Świat Europy Środkowej pokazuje paletę odmienności, a mentalność środkowoeuropejska jest powszednia i banalna ale przepełniona radosną anegdotą. A byt społeczny choć pełen zakrętów i pułapek daleki jest od tworzenia reguł.
Autor: Beata Poprawa
- Tytuł: Praga (Prag)
- Reżyseria: Ole Christian Madsen
- Scenariusz: Kim Fupz Aakeson, Ole Christian Madsen
- Premiera: 12 września 2006 (świat)
- Produkcja: Dania
Miłość w kolorze blond – Miłość blondynki – recenzja
– Niektóre kobiety są krągłe jak gitary… tak? A ty też wyglądasz jak gitara, ale zrobiona przez Picassa – powiedział Milda do Anduli. Ta nie widziała, kim jest Picasso ani czym jego Gitara, dopytała więc i usłyszała: To jest malarz. On tak malował, że oko jej namalował tu, a nogę gdzie indziej. To było wystarczające wytłumaczenie, by słowa te uznać za przejaw wielkiej miłości. O poszukiwaniu uczuć, życiu w świecie iluzji i dojrzewaniu w czeskim miasteczku, w którym na szesnaście kobiet przypada jeden mężczyzna jest Miłość blondynki – jeden z nielicznych iście czeskich filmów Miloša Formana.
Małe czeskie miasteczko, w którym dzieje się akcja filmu ma niebywałą strukturę demograficzną, niemal nie ma w nim mężczyzn. Jednakże funkcjonowanie miejscowej fabryki bez nich nie jest łatwe. Stąd pomysł, aby ściągnąć do pracy czeskich rezerwistów. W fabryce zaś może odbyć się pierwsza zakładowa impreza z prawdziwego zdarzenia. I tak są kobiety i mężczyźni, stoliki, nieco skrzypiąca orkiestra, nieśmiałe spojrzenia i zaloty.

Główną bohaterką Miłości blondynki jest Andula (Hana Brejchová), pracownica fabryki. Dziewczyna ma duże, ufne oczy, okrągłą buzię i ogromną nadzieję, że ktoś ją pokocha. – Gdy wychodzi po 8 godzinach z fabryki, nie ma jej kto przytulić, nikt jej nie pocałuje – mówi jeden z bohaterów, stąd wystarczy spojrzenie młodego pianisty (Vladimír Pucholt), by uwierzyła, że znalazł się ten jedyny. Bohater filmowy Nowej Fali ze swoją naiwnością, dziwnością i licznymi wadami obecnie może być narażony na krytykę, ale nowofalowy film jest obrazem prawdziwych ludzi, z ich iluzjami i samooszukiwaniem się włącznie. Zwraca się zatem w kierunku odwrotnym niż ten sprzed pięciu lat, z charakterystyczną ironią, apatią i sceptycyzmem w odbiorze rzeczywistości.

Film ten przygląda się temu, jakie jest miejsce człowieka w społeczeństwie uprzemysłowionym lat 60. Swe zainteresowanie kieruje w stronę problemów uniwersalnych jak choćby wyobcowanie jednostki. I chociaż współcześnie to wspólny mianownik dla podstawowych problemów ludzkiej egzystencji ukazywanej w kinie, nie możemy pominąć faktu, że masowa popularyzacja tego zjawiska nastąpiła dopiero w ówczesnym okresie.
Nowa Fala wychodzi od subiektywnej ekspresji, a następnie zmierza w stronę głębszej analizy rzeczywistości. I w ten nurt wpisuje się genialna, niemal legendarna już scena miłosna z Miłości blondynki: z przywołanym na wstępie dialogiem o Gitarze Picassa, dziewczęcym poczuciem wstydu i wyczuwalną nutą erotyki. Naturalnie przywodzi ona na myśl Kudnerowskie opisy miłości między kobietą a mężczyzną. Miłości, która zamiast idealizacji dostarcza pewną dozę delikatnej ironii.

Inspiracją do napisania scenariusza Miłości blondynki była historia z życia. Miloš Forman pewnego wieczoru, w Pradze spotkał młodą dziewczynę z Varndorfu. Niosła walizkę, była smutna, ale pogodzona ze swoim losem. Jak się okazało po krótkiej rozmowie, w rodzinnym miasteczku poznała Prażaka, który podał jej swój błędny adres. Forman wysłuchał jej historii i odwiózł do domu. Po pewnym czasie spotkał się z Ivanem Passerem i Jaroslavem Papouškem, zapytał ich, czy na motywach tego zdarzenia możliwe jest zrobienie filmu. I tak z historii jednej, zagubionej blondynki, powstał film o międzynarodowym znaczeniu, który samemu Formanowi otworzył nowe horyzonty. Warto wspomnieć, że Miłość blondynki była m.in filmem otwierającym Festiwal Filmu w Nowym Jorku w 1966 roku. Po niespełna 50 latach Nowa Fala naturalnie nie jest już nowa, wciąż jednak pozostaje żywa.
Autor: Beata Poprawa
Miłość blondynki (Lásky jedné plavovlásky)
- Reżyseria: Miloš Forman
- Scenariusz: Miloš Forman, Jaroslav Papoušek, Ivan Passer, Václav Šašek
- Premiera: sierpień 1965 (świat)
- Produkcja: Czechosłowacja
Oblicza czeskiego i słowackiego kina na 29. Warszawskim Festiwalu Filmowym
Powolna śmierć artysty, zagubienie w świecie bez zasad oraz dziecięce marzenia w bezdusznej przestrzeni miasta to tematy podejmowane w czeskich i słowackich filmach fabularnych. W sekcji dokumentu to: związki Agnieszki Holland z Czechami i niejasna sprawa Ludmiły Cervanowej. Na tegorocznym Warszawskim Festiwalu Filmowym mieliśmy jedyną okazję, by niezależnie od decyzji polskich dystrybutorów, w ciągu zaledwie 10 dni, zobaczyć aż pięć filmów pełnometrażowych i trzy krótkie metraże naszych południowych sąsiadów.
W Konkursie Międzynarodowym rywalizował Jak nigdy dotąd (Jako Nikdy) w reżyserii Zdeňka Tyca; w Sekcji Dokumentu, filmy Krystyny Krauze Powrót Agnieszki H. (Návrat Agnieszki H.) oraz Normalizacja (Kauza Cervanová) Roberta Kirchhoffa. W Konkursie Filmów Krótkometrażowych brały udział: Pandy Matúša Vizára oraz Strach Martina Krejčího. W sekcji Odkrycia pokazano film Mój piec Killer (Mûj pes Killer) w reżyserii Miry Fornay. Młodsi widzowie również znaleźli coś dla siebie, w sekcji Rodzinny Weekend Filmowy znalazł się Błękitny Tygrys (Modry tygr) Petra Oukropca.
Gościem specjalnym Festiwalu był Zdeněk Tyc, który spotkał się ze zgromadzoną w Warszawie publicznością.
Jak nigdy dotąd (Jako nikdy) reż. Zdeněk Tyc
Film opowiada o umierającym zgorzkniałym malarzu – Vladimirze Holasie (Jiří Schmitzer), któremu towarzyszą dwie kobiety. Pierwsza z nich – Karla (Petra Špalková) jest byłą studentką artysty i jego partnerką, druga – Jaruna (Jana Medvecká), pielęgniarką i dawną kochanką. I choć oczekiwaniem reżysera było poruszyć widza, dać do zrozumienia, że w każdym człowieku tkwi ukryty diament (o czym mówi sam malarz), to los do granic zgorzkniałego, nieprzyjemnego, agresywnego bohatera jest nam w najlepszym wypadku obojętny, a większość z nas czeka na śmierć artysty, a co za tym idzie oswobodzenie unieszczęśliwionych przez niego kobiet.
I choć w kilku momentach film ten wydaje się przemyślany, pojawiają się bardzo drobiazgowe elementy, np. figurka kobiety-ptaka, która zawieszona pod sufitem pracowni, w scenie, w której umiera artysta, odbija się jako cień. Ciekawość wzbudzają też obrazy, którymi przepełniony jest wiejski dom, motyw ryb, które wydawałoby się, mają coś symbolizować – o elementy te zadawano pytania w czasie Q&A. Jednak wypowiedzi Tyca na temat tych szczegółów dowiodły, iż żaden z nich nie miał naddać znaczenia temu obrazowi. Reżyser nie wiedział, co chciał przekazać, w jakiej formie i co jest myślą wiodącą filmu.
Zdeněk Tyc – reżyser znany w Czechach i na Słowacji (ma na swoim koncie siedem filmów, m.in. Smradi), rzadko widziany na ekranach poza nimi, miał ambicję, by tym razem przemówić do zagranicznej publiczności. Jego film okazał się jednak mało komunikatywny i przekonujący, chociażby w zakresie motywacji postępowania i powiązań bohaterów, siły i nośności fabuły, aranżacji scen, reakcji aktorskich, przejrzystości opowieści. Wydawałoby się, iż film ten chce być poza głównym nurtem, w jego odgałęzieniach, odważnych rozwiązaniach, nie w kopiowaniu uznanych wzorców, a raczej śmiałych krokach bocznymi ścieżkami. Do tego jednak potrzebny jest entuzjazm, odwaga i samoświadomość, czego zabrakło Tycowi.
Podczas spotkania reżyser próbował dowieść, iż w znacznej mierze chodziło mu o niebanalne skonstruowanie postaci kobiecych. Bohaterki bez wątpienia nie są bezbarwne, jednak ich psychologia wydaje się niepogłębiona, niejasna, a dobór Jany Medveckiej i Petry Špalkovej zdaje się raczej wyrazem sympatii Tyca do tych aktorek (o czym mówił sam reżyser), niż ich wrodzonego talentu i siły wejścia w rolę.
Czesi nie są mistrzami wukazywaniu dramatycznych historii. Być może konwencja komedio-dramatu, tak typowa dla Czechów, nie odpowiada Tycowi, ten jednak mógłby przyjrzeć się filmom swoich kolegów po fachu – Zelence czy Hřebejkowi i od nich zaczerpnąć myśl, jak zgrabnie pokazać dramat sytuacji w odpowiedniej konwencji. Jeśli zaś zamierzeniem Tyca miał być dramat z krwi i kości mógł podjąć wysiłek i przyjrzeć się pracom swych słowiańskich znajomych po fachu – Rosjanom, Polakom czy Serbom.
Normalizacja (Kauza Cervanová) reż. Robert Kirchhoff
Choć sprawą Ludmiły Cervanovej przez lata żyła cała Czechosłowacja, jest ona zupełnie nieznana Polsce, krajom sąsiednim czy Zachodowi. Jest to zatem doskonały temat na wciągający dokument. W pierwszych scenach dowiadujemy się, że przed 37 laty została zgwałcona i zamordowana studentka medycyny, córka wysoko postawionego czechosłowackiego dygnitarza. Uznanych za winnych poznajemy przez to, iż pokazane nam są urywki telewizyjnego talk-showu, do którego po latach odsiadki, zostali zaproszeni. Cała sprawa nie wydaje się jednak tak oczywista.
Początkowo nie mamy wątpliwości, co do winy przedstawionych sprawców, jednak kolejne sekwencje zdarzeń sugerują inny przebieg tej historii. Przywoływane są naczelne zasady postępowania karnego, które w trwającym lata procesie zostały zaniechane przez komunistyczny wymiar sprawiedliwości. O ile sam temat mógł być okazją do odkrycia zatajonych faktów, dojścia do osób stojących za mroczną sprawą Cervanowej i prawdziwych sprawców okrutnej zbrodni, to w trwającym sto minut dokumencie nieustannie powracamy do punktu, w którym sprawna akcja komunistycznego sądownictwa słowackiego skazała niewinnych ludzi. Fakt ten w naturalny sposób bulwersuje i zadziwia, w tak długim dokumencie jest jednak przeeksploatowany na rzecz pozbawienia głębi i czasu okolicznościom sprawy.
Polski i angielski tytuł swą nazwę zawdzięcza powszechnie przyjętej na okres od sierpnia 1968 roku do grudnia 1989 roku nazwie okresu w dziejach Czechosłowacji: normalizacji. Czas ten tak charakterystyczny i istotny w kontekście sprawy, nie stanowi choćby tła wydarzeń. Czasy dawnego reformatora (okresu Praskiej Wiosny), a wówczas zimnego konserwatysty Gustawa Husaka są tak znamienne, iż pominięcie ich jest głęboką pomyłką, uniemożliwiającą zrozumienie sprawy. To okres nieprzeniknionych manipulacji, politycznych lawiracji, utrwalania konserwatywnego porządku społecznego: zamknięcie niekomunistycznych organizacji, przywrócenie cenzury, czystki w partii komunistycznej i środowisku inteligenckim i powrót do podporządkowania dyrektywom płynącym z Moskwy.
Dokument ten, choć ma potencjał, bez wątpienia nie został zgłębiony, zabrakło w nim niezbędnej dociekliwości dokumentalisty, chęci dojścia do spraw niezbadanych i niejasnych.
Powrót Agnieszki H. (Návraty Agnieszki H.) reż. Krystyna Krauze
Agnieszka Holland choć jest Polką, naszą najbardziej znaną reżyserką (kobietą!), jest też czeską Agnieszką, tą z lat młodzieńczych i tą, która do dziś powraca do swojej ukochanej Pragi – jak mówi najpiękniejszego miejsca na ziemi. O początkach, powrotach i pracy zawodowej opowiada swoim przyjaciołom – Jackowi Petryckiemu i Krystynie Krauze. I choć początkowo drażni nas techniczna słabość dokumentu: patrzenie w kamerę, poprawianie reżysera, błędy w kadrowaniu, nieostrości, ciągłe przechodzenie granicy realizatorzy-bohaterzy, to dzięki tej konwencji: opowieści dla znajomych, o znajomych i w ich kręgu, schodzi to na drugi plan. A my-widzowie, niepozornie możemy podglądać to, co zostało nagrane.
Historia rozpoczyna się od pracy Agnieszki Holland nad Gorejącym krzewem. Poprzez ten mini serial reżyserka powraca do czasów studiów na praskiej FAMIE, przyjaźni wyrosłych z okresu Aksamitnej Rewolucji, a dalej czasów emigracji. Film ten ukazuje jak bardzo przeżycia studenckich, a zarazem praskich lat, wpłynęły na życie i twórczość Agnieszki Holland, dla której wyjazd do Pragi był wówczas próbą oszukania politycznej rzeczywistości i spełnieniem marzeń o nauce wśród mistrzów Nowej Fali.
Niezwykłym walorem dokumentu jest to, że przesycony jest niewymuszonym humorem, pełen sytuacji nieplanowanych, anegdot. Jedną z nich jest ta, w której Agnieszka Holland opowiada o tym, że z braku polskich flag, razem z grupą znajomych, podczas jednej z manifestacji, będącej reakcją na polski Marzec ‘68, skandowali trzymając flagą czeską z odciętą częścią niebieskiego trójkąta.
To nie jest opowieść o wielkiej reżyserce, o niebywałej postaci polskiego i światowego filmu, to opowieść o Agnieszce, bliskiej i znajomej. O Agnieszce, która zakochała się w Czechosłowacji, ba Czechosłowaka – pokochała.
Jacek Petrycki, reżyser dokumentu, przywołał słowa wspólnego przyjaciela z czasów młodości: Ona jest taka, że ja bym chciał zjeść jej mózg. Przy pomocy tego filmu, może uda nam się rzeczywiście, troszeńkę nadgryźć jej mózg. Stało się – mózg Agnieszki Holland został nadgryziony!
Autor: Beata Poprawa
Konkurs międzynarodowy:
Jak nigdy dotąd (Jako nikdy), Reżyser: Zdeněk Tyc , Scenariusz: Zdeněk Tyc , Premiera: 19 września 2013, Produkcja: Czechy, Słowacja
Konkurs dokumentalny:
Normalizacja (Kauza Cervanová), Reżyser: Robert Kirchhoff, Premiera: 16 maja 2013, Produkcja: Słowacja, Czechy
Powrót Agnieszki H. (Návraty Agnieszki H.) , Reżyser: Krystyna Krauze, Jacek Petrycki, Produkcja: Czechy, Polska
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.