Trzy czwarte Czechów daje symboliczny napiwek w restauracjach. Są oczywiście też tacy, którzy zapłacą więcej niż typowe 10 procent sumy rachunku. Czesi dają napiwki nawet gdy im jedzenie nie smakowało – podaje serwis Alakarte.cz.
Napiwki w Europie
Niektórzy Czesi uważają, że danie napiwku to powinność. Zdarza się, że nawet gdy kelnerka była niemiła, a piwo podano w brudnym kuflu, Czech i tak zostawi napiwek. Właściciele restauracji są przekonani, że gdy gość zostawi napiwek, znaczy to, że obsługa spełniła wymagania klienta.
Jaki napiwek dać?
Z tym bywa różnie. Niektórzy zaokrąglają rachunek o kilka koron. Zdarzyło się, że gdy paragon wynosił 1495 koron, klient dał 5 koron napiwku. Zwykle daje się 10 procent całej sumy, jednak należy sprawdzić w karcie dań czy obsługa jest wliczona w cenę.
Uznano go za martwego. Odnalazł się po 18 latach ukrywania na wsi. – Nigdy wcześniej policjanci z Jesenika nie zajmowali się tak nietypową sprawą – przyznaje por. Tereza Neubauerova, rzecznik policji w Jeseniku.
Tym razem przyszło im odnaleźć człowieka, który zaginął 18 lat temu. Policja nie podaje jego danych personalnych.
Wiadomo, że w 1994 roku 25-letni wówczas mieszkaniec Jesenika został skazany na karę więzienia za przestępstwa przeciwko mieniu. Ostatni raz widziano go, gdy wychodził z sądu.
Nie zgłosił się do zakładu karnego, więc policja zaczęła jego poszukiwania. Bez efektu. Mężczyzna zniknął.
Trzy lata później jego żona uzyskała rozwód bez udziału zaginionego. W 2000 roku urzędowo stwierdzono śmierć mężczyzny.
Niespodziewanie w styczniu tego roku w urzędzie miejskim we Frydku koło Cieszyna pojawił się petent z wnioskiem o wydanie dowodu osobistego na nazwisko zaginionej osoby.
Kiedy jednak zorientował się, że jego wniosek będzie dokładnie sprawdzany, dyskretnie ulotnił się z urzędu.
Następnego dnia ten sam mężczyzna przyszedł do urzędu miejskiego w Jeseniku. Tym razem przyznał, że został sądownie uznany za zmarłego, ale żyje i chce wyrobić nowy dokument tożsamości.
Urzędniczka skierowała go najpierw do sądu, aby uchylić postanowienie o stwierdzeniu śmierci. O sprawie powiadomiono także policję, która formalnie zaczęła poszukiwania rzekomo zmarłego i wreszcie niedawno odnalazła go koło Opawy.
Okazało się, że ukrywając się przed więzieniem mężczyzna nigdy nie wyjechał z Czech. Cały czas mieszkał w małej wiosce koło Wszetyna.
Nigdy nie pracował oficjalnie, nie załatwiał żadnych spraw w urzędach czy bankach.
Od 5 lat posługiwał się nazwiskiem człowieka, którego znał w przeszłości.
Postanowił się ujawnić, kiedy ustępujący prezydent Czech Vaclav Klaus ogłosił amnestię dla skazanych.
Jest mi niezwykle miło poinformować, że pierwsze czechofilowe koszulki zamówione przez Was są właśnie wysyłane. Zaskoczyło mnie ogromne zainteresowanie tego typu gadżetami. Mam nadzieję, że w przyszłości uda mi się zrealizować kolejne projekty.
Liczę na to, że koszulki się Wam spodobają i chętnie będziecie je nosić.
Jeżeli zgłosicie taką potrzebę, w przyszłości będą realizowane kolejne zamówienia. Odwiedzajcie stronę www.czechofil.com/sklep
W Polsce trwa gorąca dyskusja dotycząca nowej „ustawy śmieciowej”. Mnożą się pytania dotyczące sposobu wywozu odpadów po 1 lipca. A jak to wygląda za naszą południową granicą?
Jak się okazuje, Czesi są europejską potęgą jeśli chodzi o segregowanie śmieci – robi to już dwie trzecie Czechów. Jednym z powodów takiego stanu rzeczy może być liczba dostępnych koszów na posortowane odpady. Całkowita ich ilość to 250 tys. Zagęszczenie tego typu kontenerów jest bardzo duże i każdy Czech ma do nich nie więcej niż 102 metry. Popularne są również kontenery na odzież. Nasi sąsiedzi zebrali w nie w zeszłym roku ponad 200 tys. ton odzieży!
Czesi wiedzą, że segregacja odpadów przyczynia się do poprawy środowiska naturalnego. Dla przykładu warto wspomnieć, że dzięki recyklingowi udało się zaoszczędzić tyle energii, że wystarczyło by jej na rok dla całego Kraju Karlowarskiego.
Numerem jeden w segregacji odpadów jest Kraj Pardubicki, gdzie jeden obywatel potrafi zebrać aż 40 kilogramów odpadów rocznie. Kolejne miejsce na podium zajął Plzeňský i Středočeský kraj.
Czesi chętnie odkładają swoje oszczędności na konta bankowe. Niestety są to zwykłe konta a włożone do banku pieniądze nigdy się nie powiększą. Jak wynika z badania ČNB Czesi nie ufają instytucjom bankowym.
Bilion czeskich koron mogłoby procentować, gdyby nie brak zaufania do banków, które ciągnie się już od czasów wielkich bankructw z epoki przemiany ustrojowej. Połowa wszystkich czeskich pieniędzy leży bezczynnie na kontach lub pod poduszką. Reszta inwestowana jest najczęściej w nieruchomości. Jak wynika ze wspomnianego badania, to właśnie Czesi przodują w Europie w odkładaniu pieniędzy na nieoprocentowane konta.
Zainteresowanie Czechów inwestycjami jest wciąż bardzo małe. Więcej od nich inwestują Węgrzy (wzrost o 260 proc.) oraz Polacy (wzrost o 185 proc.). Przyczynia się do tego właśnie wspomnienie czasów przemian ustrojowych i obawa przed utratą pieniędzy.
Osiem na dziesięć Czechów marzy o własnym domu z ogrodem. Wymarzony dom powinien być na tyle duży, aby każdy członek rodziny miał swój pokój – takie są wyniki badania firmy Ipsos oraz Hypoteční banky.
Z badania wynika również, że co drugi Czech mieszka nie tak, jakby to sobie wyobrażał. Jednak, jeśli by do spełnienia marzeń trzeba by było się przeprowadzać, nasi południowi sąsiedzi woleliby zostać w dotychczasowym miejscu. Czesi nie chętnie się przeprowadzają.
Trzy czwarte Czechów bardziej zawraca uwagę na wyposażenie domu niż sąsiadów. Ciągle wyznacznikiem luksusu są rzeczy materialne. Najbardziej o własnych czterech kątach marzą absolwenci szkół wyższych, którzy dopiero wkraczają w dorosłe życie.
Z ankiety opublikowanej w czwartek przez czeski portal internetowy „idnes.cz” wynika, że polskie produkty żywnościowe importowane do Czech biją na głowę czeskie: lepiej smakują i lepiej prezentują się na talerzach.
foto: idnes.cz
Przyznali to nie tylko mistrzowie praskiej kuchni, ale również przytłaczająca większość: aż 10 tys. 323 z 12 tys. 183 respondentów, którzy odpowiedzieli na ankietę czeskiego portalu.
Konfrontacji czeskich i polskich produktów żywnościowych podjęło się też czterech mistrzów kuchni szefujących w luksusowych praskich restauracjach i kolejnych, pięciu degustatorów. Produkty żywnościowe tańszej kategorii cenowej zakupiono w jednej praskich sieci handlowych. „Sędziowie” nie wiedzieli z jakiego kraju pochodzą oceniane przez nich produkty. Wybrano dziewięć artykułów: masło, ser żółty, ser twarogowy, dżem, słone paluszki, wafle, czekoladę, sok i piwo.
Zdaniem kucharzy i ekspertów, aż pięć polskich produktów (masło, ser żółty, słone paluszki, pomarańczowy sok i piwo) prezentowało się znacznie lepiej, niż czeskie. Nie tylko lepiej smakowały, ale miały też lepszy wygląd. Czesi wygrali rywalizację w dwóch produktach (wafle i dżem). Polski ser twarogowy miał lepszy smak, niż czeski ale gorszy wygląd, natomiast czekolada okazała się obopólną porażką, a co za tym idzie – remisem.
Cała impreza odbyła się podczas praskiej konferencji prasowej w ramach prezentacji bestselleru: czeskiej książki kucharskiej „Mężczyźni dla siebie” („Muzi sobe”), w której renomowani czescy kucharze zamieścili przepisy kulinarne dla mężczyzn.
Mistrzowie sztuki kuchennej przyznali jednak, że tak naprawdę, z przedstawionych do degustacji produktów, żaden nie odznacza się nadzwyczajnymi walorami smakowymi. Najgorzej prezentowały się wspomniane polskie i czeskie czekolady. „Obie były złej jakości. Na pierwszy rzut oka było widać, że receptura zawiodła: pożałowano kakao „ – stwierdził mistrz kucharski hotelu Marriot Jan Wiesner. „Jeśli rzeczywiście ludzie kupują takie produkty, to jest mi naprawdę smutno” – dodał Tomasz Stehlik, który prowadzi renomowaną, praską restaurację „Na Konci”.
Redaktorzy programu, którzy zakupili wspomniane produkty, skarżyli się z kolei, że mieli problem z odszukaniem polskiej żywności na sklepowych półkach, ponieważ na wielu artykułach nie został oznaczony kraj pochodzenia.
Czeski portal informuje, że wyniki ankiety nie zaskoczyły przedstawicieli Czeskiej Izby Żywnościowej. „Smak jest kryterium subiektywnym i niewiele mówi o jakości produktu. Tę ostatnią można ocenić dopiero na podstawie analizy składników” – stwierdziła rzeczniczka Izby, Dana Veczerzova. „Niestety, w sytuacji zalewania rynku tanią żywnością, konsumenci zapominają, jak smakują dobre artykuły” – uznała Veczerzova.
Wyniki ankiety wydają się jednak przeczyć danym, jakie przytaczał niedawno czeski minister rolnictwa Peter Bendl na praskim spotkaniu 6 maja z ministrem Stanisławem Kalembą. Czeska Państwowa Inspekcja Rolno-Żywnościowa (SPZI) stwierdziła bowiem, że w ubiegłym roku we wszystkich przebadanych produktach, nie spełniających norm jakościowych, znalazło się aż 24,1 proc. produktów polskich, podczas gdy czeskich – jedynie 14,5 procent.
W ostatnim czasie polska żywność rodzi problemy na linii Polska-Czechy. Gorącą dyskusję w czeskich mediach wzbudziła kwestia polskiej, skażonej koniny, którą odkryto w sklepie mięsnym w Morawskiej Ostrawie. Wcześniej wytykano Polsce niedostateczną informację w sprawie sprzedawanej jako spożywcza soli technicznej.
Peter Bendl zapewnił jednak, że czeskie kontrole artykułów żywnościowych nie są orientowane specjalnie na żywność importowaną z Polski w celu jej dyskredytacji. „Jeśli dowiem się o takich przypadkach, winni zostaną natychmiast odwołani” – zapewnił czeski minister rolnictwa.
CEZ jest zainteresowany przejęciem Energi, a České Dráhy powiązaniem kapitałowym z PKP Cargo w celu utworzenia – być może także z udziałem narodowego przewoźnika ze Słowacji – wielkiej spółki kolejowej. To najważniejsze ustalenia Forum „Współczesność i rozwojowe trendy czesko-polskich stosunków gospodarczych”, które odbyło się w piątek.
Prezydenci Polski oraz Czech wraz z małżonkami.
W części debaty poświęconej transportowi padła ważna deklaracja.
– Nadal zainteresowani jesteśmy powiązaniem kapitałowym z PKP Cargo w celu utworzenia – być może także z udziałem narodowego przewoźnika ze Słowacji – spółki kolejowej kontrolowanej przez rządy trzech krajów – powiedział Petr Žaluda, prezes zarządu České Dráhy.
W dyskusji padło kilka innych ważnych wniosków. Bezwzględnym warunkiem nie tylko większego zainteresowania firm czeskich tranzytem przez Polskę, ale i widzianym w szerszym kontekście rozwojem wymiany towarowej na linii północ-południe (Bałtyk-Adriatyk) jest potrzeba udrożnienia sieci dróg i linii kolejowych.
Czeskie firmy co roku eksportują i importują towary o wadze ponad 4 mln ton. Gros z nich przeładowywane jest w portach niemieckich. – My przeładowaliśmy w ub. r. 1,26 mln ton ładunków czeskich – powiedział Jarosław Siergiej, prezes Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście.
Zadeklarował, że oba porty oferują miejsca na inwestycje w budowę nowoczesnych terminali, które mogą zagospodarować czescy biznesmeni. – Rząd polski podjął działania, które przyspieszą odprawy, dzięki czemu nasze porty będą bardziej konkurencyjne wobec niemieckich – dodał Siergiej. Jak zaznaczył, oprócz wielkich nakładów inwestycyjnych, jakie już poniesiono w obu portach, istotne dla przyciągania tranzytu towarów jest jednak udrożnienie linii kolejowych.
Republika Czeska należy do naszych strategicznych partnerów gospodarczych i pokładamy nadzieję, że współpraca ta będzie rozwijała się nadal pomyślnie, z korzyścią dla obu stron – powiedział J. Piechociński.
Rodzina legendarnego obuwniczego potentata Jana Antonína Baty (1895 – 1965) chce zwrotu majątku rodzinnego zawłaszczonego po wojnie przez państwo czechosłowackie – potwierdził to adwokat rodziny Baťů Marek Belza.
Po drugiej wojnie światowej w 1947 roku, J. A. Baťa został posądzony przez sąd czechosłowacki o kolaborację z nazistami. Zarzuty okazały się fałszywe i w 2007 roku Republika Czeska oczyściła Bat’ę z zarzutów. Taką samą decyzję podjął również rząd słowacki.
Z racji oczyszczenia byłego obuwniczego potentata z zarzutów, rodzina Bat’y mieszkająca w Brazylii postanowiła się upomnieć o utracony majątek. Wartość firmy Baťa, a. s. Zlín szacuje się na dziesiątki miliardów koron. Adwokat krewnych Bat’y sprawę o odszkodowanie postanowił skierować do międzynarodowego sądu w Strasburgu. Wcześniejsze próby wywalczenia należności w czeskich sądach nie przyniosły żadnego skutku.
W 1932 roku po śmierci Tomasza Bat’y, majątek rodzinny przejął jego brat J.A. Bat’a. Państwo po drugiej wojnie światowej odebrało fabryki w Zlíně, Třebíči, Zruči nad Sázavou i Sezimově Ústí. Oprócz tego rodzina Bat’a straciła wszystkie sklepy z obuwiem rozsiane po całej Czechosłowacji.
W roku 1941 Jan Antonin Bat’a wyjechał do Brazylii, gdzie także zmarł. W Ameryce Południowej żyje w chwili obecnej około 80 jego krewnych. Córka Bat’y Dolores, która nauczyła się języka czeskiego, mówi, że odszkodowanie w tej chwili może wynosić około pięciu miliardów dolarów.
Czesi nie lubią wydawać za dużo. Ostatnio modne stało się oszczędzanie na jedzeniu i benzynie. Czesi masowo jeździli za tymi towarami do Polski. Do Niemiec Czechów ciągną tańsze o nawet jedną trzecią artykuły dla niemowląt. Ale jak oszczędzać codziennie nie wyjeżdżając za granicę?
Pytacie mnie co jakiś czas o to, jak wyglądają różnego rodzaju usługi za naszą południową granicą. W tym wpisie po raz kolejny będziemy narzekać na mało konkurencyjny sektor bankowy w Republice Czeskiej.
Jak się okazuje, każdy Czech traci tydzień ze swego życia w poszukiwaniu bankomatu swego banku. To daje jakieś 15 minut miesięcznie. Aby uniknąć płacenia prowizji za wypłatę z obcych banków, Czesi potrafią zjeździć pół miasta – takie dane przedstawił bank Equa, który przeprowadził ankietę on-line wśród Czechów posiadających konta bankowe.
Ciekawą informacją okazał się fakt, że dwie trzecie badanych nie wie zupełnie, jaką prowizję musi zapłacić w przypadku wypłaty gotówki z obcego bankomatu. Według banku Equa każdy Czech płaci około 420 koron rocznie za takie prowizje.
Niestety w chwili obecnej tylko dwa banki oferują darmowe wypłaty z innych bankomatów. Tylko Equa Bank oferuje nielimitowane wypłaty ze wszystkich czeskich bankomatów.
Jeśli przeprowadzacie się do Czech i zamierzacie podjąć tam pracę, zakładając konto kierujcie się tym, czy w waszym miejscu zamieszkania jest bankomat waszego banku. Poniżej tabela prowizji.
Władze praskiego metra wpadły na pomysł, aby każdy ostatni wagon składów metra stał się przestrzenią dla singli, którzy chcieliby znaleźć partnera. W najbliższych dniach MHD będzie sprawdzało czy ten pomysł spodoba się podróżującym.
Do tej pory podróżujący praskim metrem mogli jedynie nieśmiało na siebie spoglądać. Teraz pasażerowie ostatniego wagonu będą mogli odnaleźć podczas podróży swoją miłość.
Ludzie w obecnych czasach nie mają gdzie się ze sobą spotykać. W metrze można czytać książki, uczyć się, słuchać muzyki. Teraz dodatkowo każdy będzie mógł znaleźć bliską sobie osobę – mówi Filip Drápal, rzecznik firmy Ropid, która wraz z MHD pomysł randek w metrze wymyśliła. Wagony pełne miłości mają jeździć już pod koniec roku.
Czy tego typu pomysły mają sens? Rzecznik praskiego metra odpowiada, że ludzi samotnych jest coraz więcej. Teraz trzeba ustalić kiedy wagon miłości ma działać. Czy będą to tylko godziny poza szczytem? A może takie składy metra będą działały jedynie raz w tygodniu? Te wątpliwości rozstrzygnie referendum. Pewne jest, że ten, kto nie ma ochoty na randkowanie w metrze, nie zostanie wyproszony z miłosnego wagonu.
Biorąc pod uwagę fakt, że w praskim metrze kręcono już gejowskie porno [link +18] w godzinach szczytu, myślę, że pomysł randkowego wagonu na pewno się przyjmie.
Czeski rząd zamierza wprowadzić cięższe kryteria uzyskania przez obcokrajowców trwałego pobytu lub obywatelstwa. Podstawowa znajomość języka czeskiego, która do tej pory wystarczała, nie będzie teraz żadnym kryterium przyznania przywilejów imigrantom.
Zmiany mają wejść w życie od przyszłego roku, nad ich wprowadzeniem debatuje właśnie czeski odpowiednik Sejmu oraz Senat. Do tej pory, aby uzyskać czeskie obywatelstwo wystarczyła rozmowa w języku czeskim. Nowe zasady przewidują – oprócz ustnego egzaminu – również egzamin pisemny połączony z rozumieniem ze słuchu. Ponadto trzeba będzie wykazać się znajomością historii oraz kultury Republiki Czeskiej.
Dotychczasowe egzaminy zdawało ponad 80 proc. uczestników. Największe zainteresowanie o nie było wśród Ukraińców.
Zmienia się również zasada przyznawania obywatelstwa. Od przyszłego roku ten, kto dostanie czeskie obywatelstwo nie będzie musiał wyzbywać się swego dotychczasowego. Będzie można mieć oba obywatelstwa naraz.
Wprowadzenie jakiś czas temuwojny cenowejmiędzy czeskimi operatorami wywołało, podobnie jak i w Polsce, dyskusję na temat sytuacji finansowej firm oferujących usługi telekomunikacyjne. Mówi się, że oferty typu no limit niszczą plany finansowe operatorów. Sprawdźmy jak to w praktyce wygląda w Republice Czeskiej.
grafika: idnes.cz
Portal Infip.cz opublikował badanie, z którego dowiemy się jakie marże na swoje usługi mają poszczególni operatorzy. Rynek w Czechach zdominowało trzech wielkich graczy: niemiecki T-Mobile, hiszpańska Telefonica O2 oraz brytyjski Vodafone. Choć każdy z nich ma mniej więcej podobą liczbę klientów, różni ich od siebie marża jaką nakładają na swoje usługi.
Najdroższym okazał się T-Mobile. Deutsche Telekom narzucił czeskim klientom na swoje usługi marżę rzędu 46 procent. Drożej niż Czesi dzwonią i surfują po Internecie już tylko Chorwaci. Marża T-Mobile w Polsce to ok. 34,92 proc. Najniższa marża została wprowadzona w USA – niecałe 25 proc.
Kolejne miejsce zajmuje hiszpańska Telefinica O2. Różnica nie jest wielka, gdyż Hiszpanie również nie oszczędzają czeskich portfeli narzucając marżę w wysokości 41 proc. Najdroższe połączenia Telefonica oferuje…Hiszpanom – 45,5 proc.
Najtańszym operatorem w kraju nad Wełtawą jest Vodafone. Jego marże nie przekraczają 30 proc., jednak wciąż czeski Vodafone jest trzecim najdroższym na świecie.
Do tej pory wciąż powtarzano, że Czechy nie są ważnym rynkiem dla wspomnianych firm, dlatego utrzymywano wysokie marże. Ogłoszone w tym roku nielimitowane taryfy na pewno pozytywnie wpłyną na wysokość rachunków czeskich użytkowników.Kwestią czasu pozostaje tylko o ile miliardów koron spadną przychody operatorów. Tego dowiemy się już za rok.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.