Český rozhlas (1923-2013) – 90 lat Czeskiego Radia

W tym roku przypada 90 lat od powstania czeskiego radia. Krajowy nadawca przygotował z tej okazji wiele audycji prezentujących historię radia od jego powstania, aż do dnia dzisiejszego.

Budowla Czeskiego Radia w 1949 roku.
Budynek Czeskiego Radia w 1949 roku.

Český rozhlas (wtedy Československý rozhlas) zaczął nadawać 18 maja 1923 roku z lotniska w Kbelích. Studio Radia Praha mieściło się w wielkim namiocie postawionym na trawie. Pierwsza audycja trwała ledwie ponad godzinę: po kilku słowach wstępu puszczono zapis koncertu. Ogromne zainteresowanie sprawiło, że audycje pojawiały się w czeskim eterze cyklicznie.

Na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych zaczęto stawiać budynek Czeskiego Radia na ulicy Vinohradskiej w Pradze. Dziesięć lat później Czeskie Radio mogło poszczycić się ogromnym zbiorem archiwalnych nagrań. Český rozhlas wrył się na dobre do czeskosłowackiej świadomości. Jego audycje towarzyszyły całemu narodowi nawet w momentach smutku oraz tragedii narodowych.

Budowa radia w 1930 roku
Budowa radia w 1930 roku
Sekretariat w 1934 roku
Sekretariat w 1934 roku
Studio nagrań nr 1, rok 1936
Studio nagrań nr 1, rok 1936
Archiwum Czeskiego Radia, rok 1941
Archiwum Czeskiego Radia, rok 1941

5 maja 1945 roku, Czeskie Radio nadaje pierwszą audycję w języku czeskim tuż po obaleniu dyktatury Hitlera. Radio jednoczy naród w tym ważnym momencie. W eterze pojawiają się piosenki po czesku. Czeska Rada Narodowa na falach Radia Praha wydaje oświadczenie o zakończeniu Protektoratu i przejęcia władzy.

Zniszczone wejście do budynku Czeskiego Radia w 1945 roku
Zniszczone wejście do budynku Czeskiego Radia w 1945 roku

Niespełna kilka godzin od pierwszej audycji w języku czeskim, z głośników słychać wołanie o pomoc:

„Voláme českou polici do rozhlasu, střílí se zde!“ (Wołamy czeską policję do budynku radia, strzelają do ludzi!)

„Všichni do Českého rozhlasu! Jsou zde stříleni čeští lidé! Přijďte co nejdříve! Přijďte nám na pomoc!“
(Wszyscy do radia! Są tu zabici ludzie! Przyjdzcie jak najszybciej! Pomocy!)

Niemcy bezskutecznie szukają studia. Wszystkie niemieckie napisy są usunięte. Poddają się. Następnego dnia wszystko zaczyna się na nowo…

6 maja 1945 – W radiu słychać informację, że Plzeň ogłasza niepodległość. Niemieckie czołgi prą w kierunku Pragi. Trwa mobilizacja i ustawianie barykad przed budynkiem radia. Do walki w Pradze przeciwko okupantowi zgłosiło się 30 tysięcy ludzi.

8 maja 1945 roku koszmar się kończy. Radio zostało uratowane. Śmierć poniosło 1,7 tys. mieszkańców Pragi.

9 maja 1945 – Rosjanie wyzwalają Pragę. Z głośników słychać komunikat:

„Vítáme představitele Rudé armády… Ať žije Československá republika! Ať žije Sovětský svaz a jeho Rudá armáda! Ať žije maršál Koněv! Sláva velkému Stalinovi!“

Budowa nowego holu, rok 1946
Budowa nowego holu, rok 1946
Wnętrze radia, rok 1947
Wnętrze radia, rok 1947

Niestety, bycie pod sowieckimi wpływami wcale nie przyniosło spokoju. Czeskie Radio po raz kolejny doświadczyło ataku ze strony okupanta…

21 sierpnia 1968 roku ulice Pragi pełne były czołgów Układu Warszawskiego. Przyjechały stłumić normalizację, która była zagrożeniem dla sowieckiej dyktatury. Czeskie Radio zostało przejęte przez okupanta. W jego miejsce z terenu Niemiec zaczęło nadawać Radio Vltava, wspierające Czechów w trakcie okupacji. Audycje prowadzone były w językach czeskim i słowackim. Radio Vltava skończyło nadawanie po pół roku.

Barykady przed budynkiem radia
Barykady przed budynkiem radia
1078707--okupace-ceskoslovenska-srpen-1968--1-300x225p0
Wojska Układu Warszawskiego na ulicach Pragi

Po kryzysowych latach 1968-1969 wyemigrowało z Czechosłowacji ponad 13 tysięcy ludzi. Nastały czasy cenzury, która skutecznie niszczyła wszystkie przejawy swobodnego myślenia. Stan agonii trwał aż do aksamitnej rewolucji.

31 grudnia 1992 roku powstało niezależne Czeskie Radio. Choć rządy radia i załoga w nim pracująca w ciągu tylu lat zmieniła się wielokrotnie,  nie zmieniła się siedziba Českeho rozhlasu – budynek ten przeżył już obu okupantów.

Dopóki będzie istniał czeski głos w eterze, dopóty istnieć będzie czeskie państwo.

Autor: Czechofil

Źródło: rozhlas.cz

Jak jedzą Czesi?

Nasi południowi sąsiedzi słyną z tego, że mają smaczną kuchnie. Potrawy w czeskich hospodach są tanie oraz syte. Podczas gdy Polacy przyzwyczaili się już do svíčkovej czy řízka, Czesi zmieniają swoje upodobania kulinarne.

Już nie pełny talerz sprawdzonego jedzenia, a nowości oraz wspaniała jakość kuszą podniebienia Czechów. Hitem zeszłego roku stała się biokuchnia oraz produkty z ekologicznych upraw. Jednym słowem: od ilości ważniejsza zaczęła być jakość.

Według spacjalisty ds. gastronomii Pavla Maurera, zwłaszcza młode pokolenie zaczęło zawracąc uwagę na to, co je:

„Ludzie zaczęli być bardziej wybredni. Nie myślą tylko o tym jak najeść się najniższym kosztem, ale coraz częściej chcą, by ich posiłki były przede wszystkim zdrowe.”

Restauratorzy szybko wyczuli nowe trendy. Jak grzyby po deszczu wyrastają restauracje, gdzie można zjeść potrawy przyrządzone z ekologicznych produktów.

„To nie tylko moda. Niektóre restauracje szczycą się tym, że podają beskidzki ser prosto od farmera. Klient musi czuć się wyjątkowo.”

Maurer przestrzega jednak przed miejscami, które windują ceny: Nie zawsze droga restauracja oznacza dobrą restauracje. Z drugiej strony, jeśli ktoś oferuje mi pełne menu z zupą, drugim daniem i deserem za 65 koron, nie idę tam, gdyż za tak niską cenę nie otrzymam dobrego jakościowo jedzenia – stwierdził nasz rozmówca, który swego czasu podróżował przez całą Republikę szukając restauracji, gdzie podają najlepszą svíčkovou. Maurer zauważył, że dobrą svíčkovou może kosztować już 100 koron.

Mimo że młode pokolenie lubi eksperymentować ze swoim menu i chętnie smakuje potrawy zagranicznych kuchni, ulubione dania Czechów nie zmieniły się od lat.

Top 5 naszych sąsiadów to wciąż svíčková, ale też: řízek, knedlo-vepřo-zelo i oczywiście smažák. Wyraźny spadek klientów zanotowały jednak włoskie restauracje, co może dziwić ze względu na to, że poza swoją, to właśnie włoską kuchnie Czesi cenią sobie najbardziej.

u_fleku_1

 

Wokół niektórych praskich restauracji wyrosły już mity. Polscy czechofile jeżdżą do pewnych miejsc, bo podobno „w nich można zobaczyć to prawdziwe piwne, czeskie życie”. Czasem niestety zdarza się, że oprócz kłębów dymu i ogromnego tłoku, nie ma w tych miejscach nic ciekawego.

Wciąż mnie pytacie jakie jest najbardziej kultowe miejsce w Pradze, do którego trzeba pójść, żeby poczuć czeskiego piwnego ducha. I tym razem nie odpowiem Wam na to pytanie. Jestem zdania, że każdy powinien odwiedzić kilka polecanych miejsc i wybrać to swoje ulubione. Ten „czeski duch” dla każdego czechofila tkwi w czym innym: dla jednych będzie to tylko i wyłącznie tanie, dobre piwo, dla pozostałych brak turystów i obecność wyłącznie miejscowych. Wiem jedno: połączenie obu tych rzeczy oraz znajomości języka pozwala poznać wielu sympatycznych Czechów. To właśnie w rodowitych Czechach i ich opowieściach tkwi według mnie ten „czeski duch„.

Oto kilka polecanych miejsc w Pradze:

Czeskie tradycyjne puby

Tradycyjne Czeskie Restauracje

Polecane restauracje

Autor: Czechofil

Źródło: ct24.cz/prague.fm

Tam mieszkam: Czechy

W Pradze z powodzeniem da się żyć bez znajomości lokalnego języka. Czesi stresują się mniej niż Polacy i z większym luzem podchodzą do życia. Z niedowierzaniem też słuchają o polskich problemach z kredytami we frankach, opowiadają mieszkający w stolicy Czech Katarzyna i Daniel Bocian.

Katarzyna i Daniel Bocian, fot. Barbara Herza

Malwina Wrotniak, Bankier.pl: Ile czasu potrzebowali Państwo, żeby opanować charakterystyczny czeski akcent?

Daniel Bocian: Do Pragi przyjechaliśmy kilka lat temu po otrzymaniu oferty pracy i kompletnie nie znając czeskiego. Praca w dużych korporacjach wymaga najczęściej znajomości jedynie angielskiego. Oczywiście zawsze warto znać język kraju, w którym się mieszka, ale Praga to miasto otwarte na obcokrajowców – wielu z nich żyje tu wygodnie latami bez znajomości języka czeskiego i bez poczucia izolacji. Nasz znajomy Anglik, ożeniony z Czeszką, mieszkający i pracujący tutaj od 15 lat, dopiero po urodzeniu się córeczki postanowił nauczyć się tego języka, żeby wiedzieć, o czym mówią jego kobiety. (śmiech)

Katarzyna Bocian: Daniel obecnie radzi sobie z językiem czeskim juz całkiem dobrze, ja gorzej. Choć pamiętam o tym, że język polski często brzmi dla Czecha równie zabawnie, jak czeski dla Polaka, wciąż nie mogę się powstrzymać od uśmiechu, kiedy chcąc kupić buraki, muszę pamiętać o tym, że po czesku burak to řepa [wym. „rzepa“], a czeskie buráky można zamówić jako słone przystawki do piwa w praskich lokalach. Takich pułapek językowych jest zresztą bardzo dużo, bo kto by podejrzewał, że polski maj to czeski květen, a lipiec to červenec.

Częściej niż o różnicach, mówi się jednak o polsko-czeskich analogiach. Skąd w ogóle bierze się to powszechne przypuszczenie, że oba narody są do sobie podobne?

Daniel: Jesteśmy sąsiadami, z podobnym językiem i kulturą. Moim zdaniem, przy odrobinie obustronnych chęci, Polak z Czechem zawsze dojdzie do porozumienia. W Polakach jest więcej zaradności i przedsiębiorczości. Natomiast znani mi Czesi zdecydowanie mniej się stresują i zachowują większy dystans do życia, samych siebie…

Katarzyna: …i do symboli narodowych. W Polsce rzeźba przedstawiająca mężczyzn sikających do fontanny w kształcie państwa czeskiego wywołałaby co najmniej burzliwą dyskusję. W Pradze takie dzieło Davida Černego to po prostu kolejna atrakcja w centrum miasta, na tle której turyści chętnie robią sobie zdjęcia. W Království železnic, miejscu, gdzie w odpowiedniej skali przedstawiono najbardziej atrakcyjne regiony i miasta Czech, na poboczach miniaturowych dróg przy wyjeździe z miasteczek ustawione są figurki kobiet w bardzo kusych i obcisłych kreacjach. Uważny obserwator zauważy również na makiecie plażę nudystów.

(…)

Skoro o zmianach mowa: krajobraz Czech jest inny dzisiaj – po kryzysie?

Katarzyna: Należałoby podkreślić różnicę między Pragą a resztą Czech. Jak jest w Czechach – nie wiem, na ulicach Pragi kryzysu nie widać – sklepy pełne klientów, w restauracjach również sporo gości, w liczbie turystów odwiedzających Pragę zanotowano wzrost w stosunku do roku ubiegłego. Koleżanki donoszą mi jednak o zastojach w budownictwie, w branży architektonicznej, obniżono stypendia doktoranckie… Ceny mieszkań wyhamowały, ale nadal pozostają na wysokim poziomie.

Powiedzmy, że szukam nowego mieszkania z 3 pokojami. W dużym polskim mieście kosztowałoby ok. 350 tys. zł, a w Pradze?

Daniel: Praga jest wyspą na mapie Czech z wyjątkowo wysokimi cenami. Bogaci inwestorzy często hurtowo wykupują mieszkania w najbardziej atrakcyjnych lokalizacjach – z zamiarem wynajmu lub podniesienia standardu i odsprzedania ich z zyskiem.

Definicja 3-pokojowego mieszkania jest w przypadku Pragi dość nieścisła, bo wiele mieszkań 3-pokojowych w nowym budownictwie lub w odrestaurowanych loftach czy kamienicach ma powierzchnię powyżej 100 metrów. Ale przyjmijmy, że chodzi o mieszkanie o powierzchni ok. 70-80 metrów. W nowym budownictwie (Zličín) będzie to ok. 3,5 mln koron [570 tys. zł – red.]. W wielkiej płycie, ładne, gustownie urządzone mieszkanie o takiej powierzchni można kupić za ok.2,5 mln koron, a podobne mieszkanie w nowo wybudowanej plombie w centrum Pragi przy metrze to już koszt około 7 mln koron [1,1 mln zł] Dorzucając dodatkowy milion-dwa, można nabyć kilkudziesięciometrowe mieszkanie w luksusowo wyremontowanej kamienicy tuż przy Moście Karola.

czeski_raj

Podobno czeska bankowość trochę ustępuje polskiej?

Daniel: Jako przeciętny klient nie odczuwam zbytnich niedogodności. Można umówić się na spotkanie z doradcą w języku angielskim, więc nie ma problemów z barierą językową. Po przyjeździe do Czech zaskoczyły mnie opłaty pobierane od wpłacanego na konto wynagrodzenia (zostały zniesione – przynajmniej w moim banku) oraz brak możliwości wykonania lub przyjęcia zagranicznego przelewu w niektórych bankach. Zauważalna jest tu mniejsza różnorodność produktów – choćby kredytów hipotecznych – i zdecydowanie gorsza oferta, jeśli chodzi o lokaty.

Pomówmy o tym, jak w Czechach zarobić, żeby mieć co na tę lokatę włożyć. Praga to otwarty rynek pracy, ale czy najlepszy na start – choćby dla myślących o emigracji Polaków?

Daniel: Opierając się na własnym doświadczeniu, polecam Pragę jako miejsce pracy w Czechach. Pomijając inne walory stolicy Czech, są tu olbrzymie szanse na rozwój, realizację planów zawodowych i zdobycie doświadczenia w międzynarodowych środowisku. Duże korporacje mają tu swoje oddziały, europejskie centrale, a nawet światowe centra.

W Pradze istnieje duże zapotrzebowanie zarówno na doświadczonych specjalistów, jak i młodych, zdolnych pracowników. Tych, którzy kończą studia, zachęcam do rozważenia Pragi jako miejsca odbycia stażu i zdobywania doświadczenia. Duże firmy często proponują staż i udział w konkretnym projekcie. Przypominam, że znajomość języka czeskiego nie jest konieczna. Pracowałem dotąd w Pradze w trzech dużych firmach i w żadnej nie wymagano ode mnie znajomości tego języka.

Brno hl.n.

Co na czeskich ulicach mówi się dziś o Polsce?

Daniel: Pytanie powinno raczej brzmieć, czy w ogóle mówi się o Polsce na praskich ulicach. Temat Polski był poruszany przez moich czeskich znajomych w ciągu ostatnich miesięcy tylko dwa razy: w trakcie EURO 2012 oraz w związku z aferą z solą przemysłową w polskiej żywności. Myślę, że Polacy żyją czasem w błędnym przekonaniu, że Czesi żywią jakieś kompleksy wobec większego sąsiada. Z perspektywy Pragi nie widać po prostu większego zainteresowania naszym krajem.

Tekst pochodzi z portalu bankier.pl. Całość tutaj.

Praga przed wojną i dziś

Początek XX wieku upłynął w Pradze pod znakiem wielkiego postępu technicznego. Tramwaje elektryczne stopniowo wypierały tramwaje konne, budowano szereg nowych przedsiębiorstw przemysłowych, z których większość powstawała na peryferiach miasta. Do centrum natomiast wkroczyła secesja.

1.Staroměstské náměstí, 1929

Po szarości czasów wojny nastąpił czas rozwoju w okresie międzywojennym. Wzniesiono wiele nowych budynków. Praga rozrastała się w swoich rozmiarach – przyłączone zostały między innymi Vinohrady czy Smíchov. W tym okresie doszło do największego poszerzenia granic miasta w jego historii. Burzliwy rozwój miał miejsce nie tylko w architekturze, ale też w transporcie.  Plac Wacława został dostosowany do komunikacji samochodowej, w Kbelích zaczęły lądować pierwsze samoloty. We wrześniu 1929 roku po ponad pięciuset latach zakończono budowę katedry św. Wita. Lata 30. upłynęły pod znakiem kryzysu gospodarczego. Mimo to do użytku oddano międzynarodowe lotnisko Ruzyně, przebiegała regulacja Wełtawy i pojawiły się pierwsze projekty metra.

2,Stavba Jiráskova mostu, 2. 5. 19293.Václavské náměstí, kolem 1930

Praga podobnie jak inne miejsca została ogarnięta przez wydarzenia wojenne, jednak  nie doszło tu do większych zniszczeń. 15 marca miasto zostało zajęte przez wojska niemieckie. Następnie Ogłoszono utworzenie Protektoratu Czech i Moraw, co oznaczało włączenie do Rzeszy niemieckiej. Wprowadzono prawostronny ruch, który spowodował chaos w komunikacji tramwajowej. Na terytorium protektoratu zamknięto wszystkie uczelnie wyższe.

4.Most Karola, 1930

Od lutego 1948 roku przebiegała nacjonalizacja przedsiębiorstw, zbudowano pierwsze duże osiedla, zostały zmienione nazwy wielu ulic i placów, postawiono pomnik Stalina. W 1960 roku wprowadzono nowy podział terytorialno-administracyjny Pragi oraz doszło do przyłączenia dalszych czterech miejscowości. Dzielnice od Pragi 1 do Pragi 10, które ustanowiono w tamtym okresie, istnieją w tej samej postaci do dnia dzisiejszego. Kolejne zmiany przyniósł Pradze rok 1960. Miasto powiększyło się w wyniku przyłączenia następnych 30 miejscowości , rozpoczęto budowę tramwaju podziemnego, który później przebudowano na metro. Doszło do pewnej demokratyzacji stosunków, zniesiono cenzurę. W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 do miast wkroczyły wojska ZSRR. Niektórzy Prażanie starali się oponować, jednak bez powodzenia. Siły Układy Warszawskiego wyrządziły znaczne szkody.

5.Václavské náměstí nocą, 1934

Następował dalszy rozwój miasta, wybudowano miedzy innymi Nuselsky most. Okres do 1980 roku zaznaczył się rozwojem wielkopłytowych osiedli, otworzeniem metra czy budowy magistrali.

6.Národní třída, 1958

Przyłączono około 30 dalszych miejscowości, rozpoczęto przygotowania do budowy następnych dużych osiedli, jak na przykład Miasto Południowe (Jižní město).

7.Osiedle Červený Vrch, 1963

Od 1993 roku Praga jest stolicą Republiki Czeskiej, a w 1996 zakończono budowę znanego Tańczącego Domu. Na początku nowego stulecia Praga stała się jedną z ważniejszych metropolii europejskich, w 2006 roku zajęła 12. Miejsce na liście najbogatszych regionów Unii Europejskiej.

Źródła: 1, 2, 3.

Czeskie miasta toną w długach

Większość czeskich miast ma poważny problem. Włodarze jeszcze przed kryzysem pożyczyły miliardy koron na inwestycje, a teraz borykją się ze spłatą kredytów.

Niechlubnym rekordzistą jest Kolín – dług miasta stanowi aż 98,4 % wszystkich rocznych dochodów! To środkowoczeskie miasto goni także Praha oraz Olomouc.

Choć Ústí nad Labem dłuży ponad miliard koron, a na jednego mieszkańca miasta przypada 16 253 koron długu, włodarzom udało się przez ostatni rok obniżyć swój dług aż o 55 milionów koron.

Najbardziej zadłużonym miastem w Republice Czeskiej jest stolica Praha – 31 miliardów koron długu to około 44 % dochodów miasta (dane 2012).

Są również wyjątki – jest jedno miasto w całej republice, które nie ma ani halerza długu – są to Teplice w kraju usteckim. Morawski Prostějov z kolei dłuży jedynie 3 miliony koron, a każde zobowiązanie spłaca na bieżąco. Oznacza to, że każdy mieszkanieć tego morawskiego miasta jest winien państwu jedynie 65 koron.

Czy takie zadłużanie się tych miast przynosi konkretne efekty? Odpowiedzą ci, którzy w nich mieszkają oraz turyści.

Dla porównania ranking najbardziej zadłużonych polskich miast:

1. WROCŁAW – najbardziej zadłużone polskie miasto.

Jeden mieszkaniec winien jest państwu 2.796 zł.

2. KRAKÓW – 2.576 zł
3. WARSZAWA – 2.468 zł
4. TORUŃ – 1.900 zł
5. BYDGOSZCZ – 1.608 zł
6. LUBLIN – 1.530 zł
7. ŁÓDŹ – 1.426 zł
8. GDAŃSK – 1.424 zł
9. POZNAŃ – 1.366 zł
10. ZIELONA GÓRA – 1.266 zł

Czesi – mały naród, duży kompleks

Idąc rok temu za chlebem do Pragi, naiwnie uwierzyłem swoim liberalnym kolegom, przekonującym mnie, że prascy Czesi i w ogóle Czesi na zachód od Ostrawicy są kwintesencją tolerancji, iż pałają miłością do Polaków itp. Rok od rozpoczęcia mojego pobytu w stolicy RC mija w środku samej aferki alkoholowej, czas więc na podsumowanie czeskiej miłości wobec swoich sąsiadów.

Pisano już wielokrotnie na łamach „Głosu Ludu” o stereotypach polsko-czeskich, o polskich różowych okularach wobec Czechów oraz czeskich uprzedzeniach wobec Polaków. Będąc rok w Pradze, niestety muszę potwierdzić owe stwierdzenia. Spora grupa Polaków pochodzących z Polski, mieszkających w Pradze stanowi piątą kolumnę czechofilii. Rozmawiając z nimi odnosi się wrażenie, że mówią chyba o innym państwie. Wszystko w Czechach jest super: piwo, sklepy, drogi, pociągi i marihuana. Najbardziej super są jednak Czesi: tolerancyjni, wyrozumiali, kosmopolityczni, weseli i nowocześni. Ogrom bzdur, które przez ten rok usłyszałem z polskich ust nie przestaje mnie zadziwiać. Otóż w Czechach ponoć wcale się nie kradnie, przestępczość niemal nie istnieje, a w knajpach nigdy nie dochodzi do bijatyk, bo Czesi z wszystkimi lubią się bratać przy piwku. Lista podobnych założeń jest bardzo długa. Spora część praskich Polaków poczeszcza się szybciej niż kiedyś galicyjscy Polacy w Witkowicach. Szlifują niepoprawny praski czeski, by tylko czuli się bardziej „światowi”. Doznałem także przykrego rozczarowania, gdy jeden z moich polskich współpracowników rozmawiał ze mną łamaną czeszczyzną, nawet gdy ja odpowiadałem mu czysto po polsku. Absurd. Brawo Polacy!

Niekończąca się miłość Polaków do Czechów nie zna granic, tak samo jak małostkowa nienawiść Czechów wobec nas. Aferka alkoholowa nie tylko rozszerzyła w społeczeństwie czeskim niespotykaną jak dotąd paranoję, ale także znów odkryła stare i dobrze znane czeskie kompleksy. Na każdym kroku można w Pradze usłyszeć, że wszystko polskie jest złe, teraz już nie tylko żywność, ale także alkohol. To przecież oczywista sprawa, że ślady lewej wódki prowadzą do Polski. Hyde Park w Telewizji Czeskiej pełen jest ksenofobicznych uwag o Polsce i zakazywaniu całego importu z Polski, bo „z Polski przecież nigdy nic dobrego nie przyszło”. Czeskie gazety powielają i szerzą te brukowe poglądy, dodając od czasu do czasu kolejne rewelacyjne artykuły o tym, jak cała Polska pełna jest katolickich pedofilów. Wszystko w sytuacji, gdy w Polsce nikt nawet pół-oszczerstwa wobec Czechów nie wysuwa; w sytuacji, gdy zabójczy alkohol metylowy ma stuprocentowo czeską genezę.

Fobia wobec wszystkiego, co polskie dopełnia już wcześniejsze antypolskie stereotypy. Już wielokrotnie słyszałem od swoich czeskich znajomych, że w Polsce wszyscy jeżdżą ciągle konno, że kobiety są używane w polach zamiast pługu itp. Pewna znajoma wyraziła zdanie, że do Polski nigdy by swoich dzieci nie zawiozła, bo na granicy pewnie schwytał by ich zły ksiądz katolicki i przemocą zmusił do całowania krzyża. Niewiele lepiej mają Słowacy, którzy są w Pradze wyśmiewani na każdym kroku, mając status społeczny niemal biednych gastarbeiterów gdzieś z Azji. W pracy raz w tygodniu moi czescy koledzy bawią się w wyśmiewanie słowackiego jako śmiesznego języka. Słysząc znów głośne nabijanie się z „drevokocurów”, wychodzę. Wyszydzanie słowackiego i Słowaków jako zacofanego narodu osiągnęło już taki poziom, że nawet Węgrzy ze Słowacji, których w pracy sporo, bronią swoich rodaków. Zmasowane poniżanie Słowaków w ramach niby-humoru osiąga swój czechizacyjny cel. Zaczyna się na „nashle” w windzie, a kończy na nieudolnym „rzykaniu”. Słowackość w Pradze umiera szybko. W ostatnim Spisie Powszechnym niemal 25 tys. mieszkańców Pragi zadeklarowało słowacką narodowość. Kolejnych kilkadziesiąt tysięcy Słowaków – obywateli Słowacji mieszka w Pradze. W zeszłym roku słowaccy działacze próbowali w Pradze uruchomić słowackie gimnazjum – zgłosiło się siedmioro dzieci…

Czeskie poczucie wyższości nad innymi narodami nie zna granic. Wszędzie jest gorzej, wszystko jest gorsze, tylko w Czechach jest pięknie, no i może jeszcze w Niemczech. Czesi sami siebie bardzo kochają, w zwierciadle widząc nowoczesnych, tolerancyjnych Europejczyków. Ten sielankowy obraz wspomagany jest badaniami opinii publicznej, które co roku potwierdzają, że Czesi najbardziej lubią właśnie Słowaków i Polaków. Piękny, jednak kołtuński obraz, jak już pisałem wyżej. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nie trzeba ubierać się w mundury i maszerować z sztandarami, by być prowincjonalnymi ksenofobami. Polecam owym ksenofobom dłuższy wyjazd za granice, bowiem z zagranicy Czechy wyglądają zupełnie inaczej i wcale nie tak sielankowo.

Marzę o tym, by pewnego dnia zwykły czeski Novak dostrzegł, że Polska nie jest teokratycznym krajem trzeciego świata, produkującym same wadliwe produkty. Daleka jednak droga przed nami.

Adam Krumnik, źródło

Lidice – wstrząsający zapis dziejów

Wolny niedzielny wieczór postanowiłem przeznaczyć na nadrobienie czeskich filmów. Tak się stało, że wybrałem film Lidice, opowiadającym o masakrze ludności czeskiej podczas II wojny światowej.

Historia została opowiedziana w sposób bardzo mocny. Główny bohater František Šíma trafia do więzienia za zabicie swego syna. Życie w więzieniu płynie mu bardzo spokojnie. Spokojnie jest również w jego rodzinnej wsi Lidice, do której tęskni. Przypadek sprawił, że po zamachu na Reinharda Heydricha, najwyższego rangą przedstawiciela III Rzeszy zabitego przez ruch oporu w Pradze w czasie II wojny światowej, Lidice stają się tłem ogromnej masakry z rąk hitlerowców.
Lidickich mężczyzn rozstrzeliwano. W sumie zamordowano ich 173. Najstarszy miał 84 lata, najmłodszy – 14 lat. Wszystkie budynki – łącznie ze szkołą, kościołem i plebanią – oblano benzyną i spalono.


Resztki budynków wysadzano w powietrze, cmentarz zniszczono, drzewa zrąbano, staw zasypano gruzami. W niektórych miejscach nawet przesunięto koryto potoku, żeby nic nie zostało na swoim miejscu. Miejsce, gdzie stały Lidice, miało zostać gołym polem i nazwa wsi miała zniknąć z map.

Taki obraz swojej wsi zastaje František wracający z więzienia. Zrozpaczony pragnie własnej śmierci…
Film niebywale realistyczny. Klimat tamtych czasów jest bardzo odczuwalny. Z pozoru sielskie życie na wsi, poza zasięgiem wojny burzy obława Niemców. Widzimy rozstrzeliwania, masowe mordy, wywózki do obozów koncentracyjnych. Najbardziej wzruszającą sceną było jednak gazowanie małych dzieci.

Obraz ten to hołd dla wszystkich 340 mieszkańców Lidic zabitych podczas niemieckiej obławy.

 

Krajobraz po wyborach: pomarańczowo-czerwone tsunami

Według nieoficjalnych wyników podanych w sobotę przez czeską Państwową Komisję Wyborczą w dwudniowych wyborach samorządowych i pierwszej turze wyborów uzupełniających do Senatu zwyciężyła opozycyjna Czeska Partia Socjaldemokratyczna (CzSSD).
Po przeliczeniu 99 procent głosów poinformowano, że opozycja zwyciężyła w 9 z 12 krajów (województw). „To pomarańczowo-czerwone tsunami na czeskiej mapie administracyjnej. Policzek wymierzony prawicy. Przegrana prawicy jest tak tragiczna, że aż bije po oczach „ – skomentował dla PAP wyniki wyborów politolog Tomasz Lebeda, nawiązując do pomarańczowego logo socjaldemokracji i czerwonych barw komunistów.

Wyborom towarzyszą spore emocje. Czeskie związki zawodowe zaapelowały do swoich członków, aby nie głosowali na rządzące ugrupowania prawicowe. W skład rządu wchodzą obecnie: Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS) premiera Neczasa, ugrupowanie Tradycja Odpowiedzialność Prosperity 09 (TOP 09) oraz grupa byłych posłów dawnego koalicjanta Sprawy Publiczne (VV), skupionych wokół wicepremier Karoliny Peake.

„Gabinet Petra Neczasa jest najgorszym rządem od dziesięciu lat, zwiększa bezrobocie i pogłębia stagnację ekonomiczną. Odmawia dialogu ze społeczeństwem. W latach 2010-2011 zwiększył zadłużenie o rekordowe 320 mld koron (12,8 mld euro). Bez pracy pozostaje pół miliona Czechów. Prawica toleruje korupcję, tuszuje skandale polityczne i podatkowe afery polityczne” – podkreślili związkowcy w oświadczeniu.

„To historyczne zwycięstwo. Teraz nie można już nas ignorować” – powiedział lider ugrupowania Vojtiech Filip. Dotąd partia była izolowana na czeskiej scenie politycznej. Lewica zapowiada jednak odnowienie współpracy z komunistami na poziomie regionalnym, co dodatkowo pogłębia klęskę czeskiej prawicy.

Frekwencja nie przekroczyła 37 procent. „To wcale nie tak dużo. Czesi dali wyraz rozczarowaniu i apatii, odmawiając zaufania wszystkim rządzącym ugrupowaniom” – uznał socjolog Jaromir Volek.

Czeski Internet huczy od komentarzy. Sukces komunistów zaskoczył wszystkich.  Na oficjalną stronę partii włamały się osoby podszywające się pod grupę Anonymous: po zamieszczeniu swego odzewu do Czechów, zablokowali stronę.

Tymczasem Czesi nie pozostawiają na rządzie premiera suchej nitki. Obarczają Naczasa o spowolnienie gospodarcze, zadłużanie się kraju oraz rosnące bezrobocie. Niektórzy znaleźli już sposób na rozwiązanie problemów…

Czy Republika zdominowana przez socjaldemokratów i komunistów zamieni się w Republikę sprzed 1989 roku? Niektórzy twierdzą, że tak:

PAP, czeski internet

 

Pardubice – miasto piernika

Ostatnie promienie słońca w tym roku udało mi się złapać w przepięknym mieście w środkowej części Republiki Czeskiej czyli w Pardubicach. Miasto nazywane jest czeskim odpowiednikiem naszego Torunia.

O Pardubicach słyszałem w zasadzie niewiele. Pierwszą i najważniejszą reczą jest fakt, że miasto słynie z produkcji pierników. Poza tym Pardubice rywalizują wciąż z sąsiednim miastem Hradec Králové. Spór trwa od dawna i w zasadzie ciężko jest mi połapać się o co tak naprawdę ci sąsiedzi się kłócą. Wokół sporu narosło wiele śmiesznych opowieści między innymi taka, że północne miasto nazywane jest Mechov z racji tego, że jego mieszkańcy nie znając papieru toaletowego podcierali się mchem…

A  wracając do samych Pardubic… Miasto okazało się bardzo ładne i przyjazne. Na początku przywitało nas komunistycznym dworcem. Na jednej ze ścian wciąż widniała mapa Czechosłowacji. Po krótkim spacerze Aleją Pokoju trafiliśmy na dawne stare miasto. Powitała nas Zielona Brama, która otworzyła nam drogę na Rynek. A sam Rynek zjawiskowy, jak to zwykle w czeskich miasteczkach. Odrestaurowane kamieniczki i ciasne uliczki. Właśnie takie piękne miejsca sprawiają, że uwielbiam odkrywać nowe miejsca w kraju naszych sąsiadów.

Kilkaset metrów dalej byłem już na dziedzińcu odrestaurowanego zamku. Trafiliśmy akurat na miejskie dożynki. Panie ubrane w regionalne stroje ludowe niosły zboże i chleb a kapela przygrywała im ludowe przyśpiewki. O takich atrakcjach każdy czechofil może tylko pomarzyć. Oprócz degustacji chleba można było skosztować lokalnych słodyczy (furorę zrobiły malutkie kuleczki nazwane „ciastkami weselnymi”) oraz piwa Pernštejn.

Zmęczeni wojażami usiedliśmy w restauracji na obiad. Tym razem hitem menu okazał się smażeny syr 🙂 Droga powrotna na dworzec minęła nam szybko, nie mogliśmy doczekać się żeby spróbować pardubickich pierników! Wybór był ogromny, na zakup pierników decydowaliśmy się tak długo, że pani sprzedająca je chyba powoli traciła cierpliwość. W końcu w naszych rękach znalazł się Krecik oraz piernikowy deser truskawkowy.
Powrót do Pragi był niezwykle komfortowy dzięki prywatnym pociągom RegioJet. Co jak co, ale České dráhy powinny zacząć się bać konkurencji. W cenie biletu dostaliśmy catering oraz poranne gazety.

 

Zobaczyć „pepiczkową” Pragę…

Kolejny wyjazd do Pragi. To napięcie, gdy zbliża się termin podróży. To podniecenie, gdy pomyślisz sobie, że znowu spróbujesz Kofoli i zobaczysz te same zapierające dech w piersiach budowle… No właśnie, znowu te same. Czy Praga po trafi jeszcze zaskoczyć kogoś  kto był w niej kilkanaście razy?

Zawsze, gdy szykuję wycieczkę do Republiki Czeskiej staram się wymyślać dla siebie, jak i innych ciągle nowe atrakcje. Tym razem nie było inaczej. Oprócz doznań wzrokowych powstałych na skutek podziwiania Starego Miasta oraz rejonu Mostu Karola, postawiłem na doznania samakowe. Nie wiem jak wy, ale ja zawsze najbardziej cieszę się na Kofolę czy sviczkowou. Możliwość kupienia typowego czeskiego obiadu za 69 koron, którym nie dość, że się najem, to popieszczę podniebienie jest dla mnie nieodłącznym punktem czeskiej wycieczki. Przysłowiową wiśnienką na torcie była kiełbasa na Placu Wacława polana ketchupem curry. Jego smak chodził za mną od tegorocznej majówki. Tak się zajadając, zacząłem się zastanawiać czy Praga i Czechy kuszą mnie tym znanym i poznanym czy właśnie czymś nowym. Czy Praga potrafiłaby mnie jeszcze czymś zaskoczyć?

Takie zaskoczenie przyszło szybciej niż się spodziewałem. Spacer pustą ulicą Nerudovą w kierunku Hradczan wywarł na mnie piorunujące wrażenie: nigdy wcześniej nie widziałem zupełnie pustej Pragi. O ile Vaclavak tętnił życiem, o tyle rejony pałacu prezydenckiego świeciły pustkami. Jesienne powietrze i ta dziwna pustka – to było niczym piorun. Magia Pragi jeszcze nigdy nie była tak namacalna. Praga bez turystów jest jeszcze dostojniejsza.

Dlatego gdy spotkałem grupkę dziewczyn z Polski, które po raz pierwszy przyjechały do Złotego Miasta, byłem bardzo zadowolony. W ich zachowaniu widziałem siebie sprzed kliku lat, gdy wszystko co praskie było dla mnie nieznane. Taki mały powrót do przeszłości. Opowiadały o tym, że jechały tutaj z pewnym wyobrażeniem tej „pepiczkowej” Pragi z Krecikiem na każdym kroku oraz pijącymi Absynt Czechami. Ani Krecika ani tym bardziej upojonych Absyntem Czechów jakoś nie było widać. Zamiast tego byli Czesi nie mówiący zbytnio po angielsku oraz ci źli Czesi-kanarzy, który grozili aresztem za nieskasowany w metrze bilet. Ta „pepiczkowość” gdzieś się rozmyła.

Czym właściwie jest ta „pepikowość”? Jakie jest właśnie wyobrażenie Czecha wśród Polaków? Każdy odpowie sobie inaczej na to pytanie. Wiem jednak, że nawet tygodniowy wyjazd do Pragi nie pokaże polskiemu turyście jacy naprawdę są Czesi. Choć w klubach są bardzo otwarci, na ulicy są jakby niewidoczni. Śmieszy mnie, gdy ktoś chwalił się, że spędził wakacje w Czechach. W Czechach tzn. gdzie? W Pradze? Jeśli chcesz poznać prawdziwych Czechów, wyjedź poza Pragę! Wszystkim to będę zawsze powtarzał, a moim znajomym zawsze będę pokazywał miejsca inne niż Złota Praga.

Aleksander Kaczorowski – Praski elementarz

Według mnie Czechofile dzielą się na tych ogólnych i sprofilowanych. Ci pierwsi uwielbiają wszystko co czeskie i łykają każdą dosłownie informacje na temat Republiki Czeskiej. Druga grupa to osoby, które upodobały sobie konkretną dziedzinę związaną z Czechami. Dzisiaj będzie mowa o tych, których konikiem jest czeska literatura.

Wydawać by się mogło, że Praski elementarz będzie kolejnym przewodnikiem po Pradze. To nie był mój elementarz, to był mój uniwersytet. – stwierdził Szczygieł. Książka Kaczorowskiego to zbiór esejów dotyczących czeskich pisarzy. Istna kopalnia wiedzy dla wszystkich czechofilów zakochanych w literaturze naszych sąsiadów.

Kafka, Jiří Weil, Hrabal, Milan Kundera, Ota Pavel, Jaroslav Hašek, Václav Havel – chociaż każdy z nich ma inna historię, łączy ich jedno – Praga. Miasto to jest jak żywa tkanka, która wnika w losy naszych bohaterów. W książce poznajemy nie tylko życiorysy czeskich pisarzy, ale także wydarzenia, które wstrząsnęły Pragą i Czechami na przestrzeni ponad stu lat. Upadek Monarchii, pojawienie się Czechosłowacji na mapie, wybuch pierwszej i drugiej wojny światowej, obozy koncentracyjne, inwazja Układu Warszawskiego w 1968 roku, Praska Wiosna oraz współczesność.

Ponad 200 stron Praskiego elementarza jest świetną pożywką nie tylko dla literackich czechofilów, ale także dla tych, którzy interesują się historią Czech oraz losami społeczeństwa. Widzimy jak bardzo wydarzenia dziejące się w Czechosłowacji oddziałują na naszych bohaterów. Emigracje, prześladowania przez komunistów, samotność i śmierć. Fanów Hrabala na pewno ucieszy szeroki opis jego smutnych losów. Mnie najbardziej zaciekawił rozdział poświęcony Milanowi Kunderze, który w przeciwieństwie do swych kolegów pisarzy cieszył się, że udało mu się opuścić pogrążoną w komunizmie Czechosłowację. Otwarcie demonstrował radość, że udało mu się ucieć z tego smutnego kraju i osiąść we Francji. Nie czuł tęsknoty ani do kraju ani do języka.

Oprócz historii ludzi jest to opowieść przede wszystkim o Pradze. Autor Praskiego elementarza jest zakochany w tym mieście. Czytając opisy czeskiej stolicy miałem wrażenie, że Kaczorowski wyjmuje je z mych ust. Skłamałbym — wyznaje autor — mówiąc, że nigdy mnie nie korciło, żeby zamieszkać w Pradze. Od pierwszych chwil czułem się tam lepiej niż gdziekolwiek indziej, jakbym znalazł się wreszcie na swoim miejscu, jakbym odnalazł miejsce, którego zawsze szukałem.

Jadąc do Pragi każdy Czechofil powienien wiedzieć, co wydarzyło się na jej ulicach. A ta książka właśnie w przystępny sposób pozwala przybliżyć nam historię najpiękniejszego miasta na świecie.

———————————————————————————————

Aleksander Kaczorowski (ur. 29 maja 1969 w Żyrardowie) – polski tłumacz, eseista i dziennikarz.

Studiował socjologię w Instytucie Socjologii Uniwersytetu Warszawskiego, a następnie slawistykę w Instytucie Slawistyki UW (ukończone w 1998). Wydał zbiór esejów „Praski elementarz” (Czarne 2001) oraz przekłady książek Bohumila Hrabala (m.in. „Czuły barbarzyńca”, 1997), Josefa Škvorecký’ego i Egona Bondy’ego.

————————————————————————————————

Praski elementarz

Wydawnictwo Czarne, wydanie II, premiera 5 września 2012.

Turysto! Zakochaj się w Republice Czeskiej!

CzechTourism postanowił „rozruszać” trochę ruch turystyczny w Republice Czeskiej i postawił na ścieżki śladami znanych osób

Kampania stawia na historie znanych ludzi, którzy kiedykolwiek pojawili się na ziemi czeskiej. Podróże śladami np. Goethego mają być „niezapomniane”.

Niemców na pewno zaintersuje szlak zakochanego w siedemnastolatce Goethego. Gdy ta spotkała na swej drodze 72-letniego poetę, została przez niego poproszona o rękę. Odmówiła. Zrozpaczony Niemiec swój żal wylał na papier i tak oto powstała „Mariánskolázeňská elegie”. Wspomniana niewiasta imieniem Ulrika już nigdy za mąż nie wyszła. Zmarła w wieku 95 lat w czeskich Třebívlicích.

Z kolei Praga swym pięknem powaliła na kolana Alberta Einsteina. To właśnie to miasto zainspirowało go do stworzenia teori względności. Włochów na pewno zainteresuje historia ich pisarza Franceska Petrarku, który również zakochał się w stolicy Republiki. To, że Praga oszołomi każdego wcale nie dziwi, mnie nie dziwi również, że Piotr Czajkowski tak bardzo zakochał się w Pradze i Czechach, że zaczął uczyć się języka czeskiego.

Kampania wystartuje jak najszybciej się da, aby przedłużyć sezon turystyczny. „Naszym celem jest ożywić ruch turystów i utrzymać na dobrym poziomie dochody w sferze turystycznej. Jednak najbardziej liczymy na zwiększenie rozpoznawalności naszego kraju za granicą” – powiedział szef CzechTourism Rostislav Vondruška.

Reklamy kampani pokazywane będą w wielu krajach europejskich, m.in. w Polsce. Banery oraz zajawki pojawią się też np. w piśmie National Geographic czy francuskim Le Monde.

Warszawa oczami Czecha

Z kartką z imieniem Tomáš oraz aparatami udaliśmy się na halę przylotów warszawskiego lotniska. Długo oczekiwany gość z Prahy został powitany na lotnisku niczym gwiazda. 

Jakiś rok temu miałem już przyjemność gościć Tomasza w Polsce. Wtedy wspólnie zwiedzaliśmy Kraków oraz były obóz zagłady w Oświęcimiu. Teraz przyszedł czas na naszą stolicę.

Na zwiedzanie wszystkich atrakcji przeznaczyłem cztery dni. Postanowiłem sobie, że jedyne co mój praski gość zobaczy w Warszawie to będą wszelkiego rodzaju parki i zielone tereny. Wszak podobno Warszawa jest jedynym europejskim miastem, które można przejść z północy na południe nie wychodząc z parku. Komunistyczny beton poszedł w odstawkę.

Na pierwszy rzut Wilanów i Łazienki. To co najładniejsze w stolicy nie zachwyciło prażaka – wszak piękniejsze budowle ma na co dzień w Pradze. Strzałem w dziesiątkę okazał się Stadion Narodowy dumnie prężący się nad brudną Wisłą. Nie dość, że rzeka brudna, to jej niezagospodarowany praski brzeg skutecznie odstrasza turystów. Tomasz potwierdził to, co wielu Czechów powtarza o Warszawie: nasza stolica wyglądem przypomina Moskwę. Szerokie ulice, wielkie przestrzenie no i ten PKiN.

Kolejne punkty programu to Saska Kępa wraz z ulicą Czeską, ogrody na BUW, Pole Mokotowskie. Na sam koniec klasyk czyli Krakowskie Przedmieście i Stare Miasto. O żadnych muzeach nie było mowy, Tomasza interesowało tylko chodzenie po mieście i chłonięcie Warszawy.

Nie mogło się obejść bez degustacji polskiej kuchni. Po nieudanych próbach gotowania żurku odpuściłem go sobie, nie ryzykowałem też zakupu zupy w proszku. Pozostały pierogi. Na ruskie ciężko było Czecha namówić (nazwa mówi sama za siebie), ale smażone pierogi z kapustą i grzybami podane z barszczem czerwonym zrobiły furorę! Po tak obfitym obiedzie nie mogło zabraknąć polskiej wódki. Czech wódce niechętny uparł się, że wypije jabłkowego browara. Zaproponował za to, żebym spróbował Wyborowej limonkowej z Mountain Dew. Drink smakował jak nalewka Squash o smaku marihuany, którą po praz pierwszy w życiu spróbowałem w Pradze.  Po solidnej dawce marihuanowego trunku udaliśmy się do klubu.

Nic w Warszawie nie podobało się Czechowi jak nasze kluby. Zakaz palenia, uśmiechnięci ludzie, świetni didżeje („My w Pradze to chyba przez następne 30 lat będziemy tańczyć do remiksowanej Vondraczkovej, a wy tutaj macie jak w Londynie!”). Nawet browar za 8 zł smakował tak dobrze jak nigdy dotąd.

Nocny spacer po „czystych i bezpiecznych” warszawskich ulicach to była dla Tomasza sama przyjemność. Spora liczba zagranicznych turystów tylko utwierdziła Czecha w przekonaniu, że Warszawa to już nie tylko „socjalistyczna betonowa pustynia” ale przede wszystkich nowoczesne i dynamiczne europejskie miasto.

Starą prawobrzeżną Pragę sobie odpuściliśmy. Wszyscy dookoła zgodnie twierdzili, że pokazując prażakowi to miejsce zniszczę mu obraz tej nowoczesnej stolicy. Pragę czeską i warszawską łączyć zawsze będzie tylko nazwa.

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑