Kolejny wyjazd do Pragi. To napięcie, gdy zbliża się termin podróży. To podniecenie, gdy pomyślisz sobie, że znowu spróbujesz Kofoli i zobaczysz te same zapierające dech w piersiach budowle… No właśnie, znowu te same. Czy Praga po trafi jeszcze zaskoczyć kogoś kto był w niej kilkanaście razy?
Zawsze, gdy szykuję wycieczkę do Republiki Czeskiej staram się wymyślać dla siebie, jak i innych ciągle nowe atrakcje. Tym razem nie było inaczej. Oprócz doznań wzrokowych powstałych na skutek podziwiania Starego Miasta oraz rejonu Mostu Karola, postawiłem na doznania samakowe. Nie wiem jak wy, ale ja zawsze najbardziej cieszę się na Kofolę czy sviczkowou. Możliwość kupienia typowego czeskiego obiadu za 69 koron, którym nie dość, że się najem, to popieszczę podniebienie jest dla mnie nieodłącznym punktem czeskiej wycieczki. Przysłowiową wiśnienką na torcie była kiełbasa na Placu Wacława polana ketchupem curry. Jego smak chodził za mną od tegorocznej majówki. Tak się zajadając, zacząłem się zastanawiać czy Praga i Czechy kuszą mnie tym znanym i poznanym czy właśnie czymś nowym. Czy Praga potrafiłaby mnie jeszcze czymś zaskoczyć?
Takie zaskoczenie przyszło szybciej niż się spodziewałem. Spacer pustą ulicą Nerudovą w kierunku Hradczan wywarł na mnie piorunujące wrażenie: nigdy wcześniej nie widziałem zupełnie pustej Pragi. O ile Vaclavak tętnił życiem, o tyle rejony pałacu prezydenckiego świeciły pustkami. Jesienne powietrze i ta dziwna pustka – to było niczym piorun. Magia Pragi jeszcze nigdy nie była tak namacalna. Praga bez turystów jest jeszcze dostojniejsza.
Dlatego gdy spotkałem grupkę dziewczyn z Polski, które po raz pierwszy przyjechały do Złotego Miasta, byłem bardzo zadowolony. W ich zachowaniu widziałem siebie sprzed kliku lat, gdy wszystko co praskie było dla mnie nieznane. Taki mały powrót do przeszłości. Opowiadały o tym, że jechały tutaj z pewnym wyobrażeniem tej „pepiczkowej” Pragi z Krecikiem na każdym kroku oraz pijącymi Absynt Czechami. Ani Krecika ani tym bardziej upojonych Absyntem Czechów jakoś nie było widać. Zamiast tego byli Czesi nie mówiący zbytnio po angielsku oraz ci źli Czesi-kanarzy, który grozili aresztem za nieskasowany w metrze bilet. Ta „pepiczkowość” gdzieś się rozmyła.
Czym właściwie jest ta „pepikowość”? Jakie jest właśnie wyobrażenie Czecha wśród Polaków? Każdy odpowie sobie inaczej na to pytanie. Wiem jednak, że nawet tygodniowy wyjazd do Pragi nie pokaże polskiemu turyście jacy naprawdę są Czesi. Choć w klubach są bardzo otwarci, na ulicy są jakby niewidoczni. Śmieszy mnie, gdy ktoś chwalił się, że spędził wakacje w Czechach. W Czechach tzn. gdzie? W Pradze? Jeśli chcesz poznać prawdziwych Czechów, wyjedź poza Pragę! Wszystkim to będę zawsze powtarzał, a moim znajomym zawsze będę pokazywał miejsca inne niż Złota Praga.
Byłem, widziałem i polecam, tu jest fajny filmik o tym: http://www.youtube.com/watch?v=2I8rcd9ZRKg
A ja wybieram się właśnie do Pragi. Ale zamierzam skupić się na nieco mniej oczywistych atrakcjach. Świetnym pomysłem jest na przykład Staropramen Visitor’s Center w dzielnicy Smichov, gdzie można dowiedzieć się wszystkiego o produkcji i historii najpopularniejszego piwa w Pradze – Staropramen.
Obiad za 69 koron? Możesz podać sprawdzone miejscówki? Właśnie wróciłem z Pragi i za mięso z knedliczkami płaciłem 150 (Svejk), 170 (ul. Siroka) koron.
W pełni się zgadzam. Praga jest za duża i za bardzo kosmopolityczna, żeby poczuć tam czeski klimat. Zdecydowanie warto wyjechać poza stolicę.
Popełniłem swego czasu wpis na temat miejsc, które warto odwiedzić w Czechach, a które nie są Pragą 🙂 Zainteresowanych zapraszam: http://www.nawschod.eu/czechy/6-miejsc-niebedacych-praga-ktore-musisz-zobaczyc-w-czechach
W centrum Pragi faktycznie jest mało „pepiczkowo”, bo to co kocham w Czechach najbardziej to nie dostojność, lecz właśnie taka pozytywna prowincjonalność i swojskość, która mnie rozczula i której na Złotej Pradze nie uświadczysz. Kiedyś chciałam zapytać o drogę – na 7 zaczepionych w centrum osób żadna nie była Prażakiem! Ale już np. na Žižkovie jest całkiem czesko. Polecam! A spoza granic Pragi najbardziej ujęła mnie Kutna Hora. Miasteczko jak z czeskiego filmu!
Pozdrawiam!
Mój pierworodny praski plan krystalizuje się na drugą połowę pażdziernika, będę tam gdzie Ty a może i jeszcze gdzie indziej, wiele zależy od naszego człowieka w Pradze (AM). Karton filmów foto już kupiony.
głebia wpisu powala na kolana… alez wrazliwość, ależ spostrzegawczość!