Bohumil Hrabal

*Bohumil Hrabal* (ur. 28 marca 1914 w Brnie, zm. 3 lutego 1997 w Pradze), czeski pisarz, uważany za znaczącego twórcę światowej literatury XX wieku. Jego książki zostały przetłumaczone na ponad 25 języków. Według jego opowiadań powstało kilka filmów, z których najbardziej znane są Pociągi pod specjalnym nadzorem Jiříego Menzla (Oscar za najlepszy film nieanglojęzyczny).

Hrabal w swoich książkach (większość to zbiory luźno powiązanych ze sobą opowiadań) zawarł obraz Pragi, w której mieszkał przez większość swego życia, jako miejsca magicznego. Miejsca, które opisywał są dziś odwiedzane przez wielbicieli jego prozy z całego świata. Są to przede wszystkim knajpy, w tym szczególnie gospoda U Zlatého Tygra i cała dzielnica Libeň. Także postacie, które wypełniają karty jego dzieł są niezwykłe: żona Eliška, zwana także Pipsi, stryj Pepin, który pojawia się w prawie każdej książce, znajomi artyści opisani w Weselach w domu i ukochane przez pisarza koty. Niemal wszystkie historie opowiadane są przez Hrabala z dystansem, przymrużeniem oka, mimo że często dotyczą one smutnych przeżyć – II wojna światowa i zbrodnie popełniane przez niemieckich okupantów oraz w czasach komunistycznej dyktatury w Czechosłowacji. Ten sposób opowiadania wpisuje się w tradycję praskich pábiteli – bywalców knajp opowiadających przy piwie cudowne, częściowo zmyślone historie. Większość ludzi kocha tę literaturę właśnie za atmosferę serdeczności, ciepła, senności i surrealizmu oraz słodkiej ironii, z jaką patrzy autor na świat i własne życie. Dzięki niezwykłemu językowi, w którym odbija się czeszczyzna z praskich piwiarni, autor wywarł także wpływ na język Czechów.

A jak dziś wygląda dziś praska dzielnica Libeň?

Autor zdjęć: Jan Langer

b1.jpgb2.jpgb3.jpgb4.jpgb5.jpgb6.jpgb7.jpgb8.jpgb9.jpgb10.jpg

Przedwieczne stereotypy o Czechach

Jak widzę, ciągle Wam tego tematu mało. Oprócz tego, co już napisałem przedstawię teraz jak postrzegaliśmy naszych sąsiadów (i odwrotnie – jak oni nas widzieli) już w XVII w…

***********************************

Polacy od końca XIV wieku stali się czeskimi sojusznikami dlatego, że oba narody łączyło poczucie wspólnoty wzmocnione podobną motywacją – zagrożeniem z zewnątrz”. W odróżnieniu od okresu średniowiecza, jak również historii najnowszej, czeski obraz Polaków we wczesnej epoce nowożytnej, względnie w okresie przedbiałogórskim, był stosunkowo pozytywny. Wynikało to z ówczesnych kontaktów, które nie były obciążone konfliktami zbrojnymi, sporami terytorialnymi ani poważną konkurencją w sferze gospodarczej. Przez wpływową część czeskiego społeczeństwa stanowego Polacy byli postrzegani na ogół jako bracia, sprzymierzeńcy, patrioci, twórcy kultury, a nawet wzór kulturowy, choć także jako ludzie dzicy, skłonni do pijaństwa i korupcji.

Również polski szesnastowieczny obraz Czecha był pozytywny. O Czechach mówiono jako o „naszych braciach”, ceniono ich za godny sposób życia, rzetelność i dzielność, a „słowo Czecha” oznaczało gwarancję dotrzymania umowy. Korzystny był także obraz Czech i stosunków polsko-czeskich w kronice Marcina Kromera. Z drugiej strony w popularnej literaturze mieszczańskiej i sowizdrzalskiej nie brakowało negatywnego stereotypu Czecha jako skłonnego do pijaństwa i kradzieży. Znaczący był wówczas obraz „niewoli Czechów” pod władzą Habsburgów, który – jak skonstatował wybitny znawca polsko-czeskich kontaktów w okresie Odrodzenia, obecnie dziekan Wydziału Humanistycznego Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lubline, prof. Henryk Gmiterek – miał służyć zarówno uzasadnieniu negatywnego stotunku wobec habsburskiej kandydatury na tron polski, jak i podkreślaniu doskonałości ustroju polskiego. W tym drugim przypadku potwierdza się współzależność pomiędzy kształtowaniem się narodowego heterostereotypu i autostereotypu.

****************************************

Dziewiętnastowieczny negatywny polski stereotyp Czecha znalazł wyraz nawet w literaturze pięknej, która, jak wiadomo, jest w stanie tworzyć oraz umacniać różnego rodzaju mity i stereotypy. Znany wówczas w Galicji publicysta i satyryk Jan Lam (1838–1886) głównym bohaterem powieści Wielki świat Capowic (1869) uczynił Wenzla Pretschlitschcka, który, jak podaje Antoni Kroh: „stał się dla Polaków ucieleśnieniem najważniejszych cech czeskiego urzędnika w Galicji”. Jakie to były cechy? Konformizm, głupota, bojaźń przed władzą, sekowanie podwładnych, uważanie się za Austriaka, mówienie prawie wyłącznie po niemiecku z czeskimi a rzadziej polskimi wtrętami (te ostatnie tylko w kontaktach z żoną i córką – polskimi patriotkami), manifestowanie czeskiego pochodzenia dopiero po przejściu na emeryturę. Co ciekawe, Jan Lam – syn Niemca, przybyłego znad Menu do Galicji około 1820 roku – należał do licznej grupy Niemców i Czechów, którzy już w pierwszym pokoleniu ulegali polonizacji. Jednak czeskie pochodzenie takich osobistości polskiej kultury jak Jan Matejko, Leopold Staff, Jan Styka czy Karol Szajnocha nie miało najwyraźniej wpływu na kształtowanie się polskiego stereotypu czy chociażby obrazu Czecha. Niezgodny z opisanym stereotypem był również udział kilkudziesięciu czeskich ochotników w powstaniu styczniowym oraz sympatia większości ówczesnego społeczeństwa czeskiego wyrażana dla polskich powstańców. To samo można powiedzieć o przejęciu z ziem czeskich idei „Sokoła”. Natomiast różnice polityczne pomiędzy Czechami a Polakami, których nie brakowało, znalazły istotne odbicie w heterostereotypie Czecha. Świadczy o tym zwłaszcza powszechne przypisywanie narodowi czeskiemu bezkrytycznego rusofilizmu.

**********************************

„Czesi dla Polaków byli zanadto mieszczańscy, Polacy dla Czechów zanadto szlacheccy. Czesi dla Polaków zanadto słowianofilscy, Polacy dla Czechów zanadto antyrusofilscy i jednocześnie prowęgierscy”

**************************************

W XX w. ani Polska nie była w stanie współdecydować o losie Czechosłowacji, ani też Czechosłowacja o losie Polski. W krytycznych chwilach dziejowych decydowały przede wszystkim mocarstwa. Dlatego w okresie Monachium i II wojny światowej gniew społeczeństwa czeskiego kierował się zwłaszcza w stronę Niemców, natomiast w czasie praskiej wiosny w kierunku Rosjan i Związku Radzieckiego. Według przeprowadzonego w tajemnicy sondażu opinii publicznej w Czechosłowacji w sierpniu 1968 r. Polacy uplasowali się wśród pogardzanych narodów na drugim miejscu. Potem czeski obraz Polaków ulegał poprawie, aczkolwiek w okresie „Solidarności” propaganda komunistyczna w Czechosłowacji uczyniła wiele, by przedstawić strajkujących w jak najgorszym świetle. Podobnie przez Polaków Czesi – nie mówiąc już o Słowakach – nie byli postrzegani jako wrogowie ani podczas wojny, ani po jej zakończeniu. Jednak wzajemne stosunki cechowały raczej niechęć, lekceważenie, obojętność i brak rzetelnej wiedzy o drugim narodzie – niestety dotyczyło to również elit politycznych.

*******************************************

To tylko fragmenty obszernej rozprawy naukowej Romana Barona. *Całość tutaj*

www.tygielkultury.eu/4_6_2008/aktual/18.htm

Jak czytają Czesi

Mariusz Szczygieł

*Czesi czytają najwięcej w Europie. Średnia liczba książek w czeskim domu to 246. Tylko 2 proc. Czechów nie ma w domu żadnej książki*

Przeciętny Czech czyta średnio ponad 17 książek rocznie (u nas – tylko 12 proc. czyta więcej niż sześć książek rocznie), a 79 proc. Czechów przeczytało w ubiegłym roku przynajmniej jedną książkę (u nas – 44 proc.). Daje im to prymat wśród europejskich czytelników.

Kiedy w Czechach mówi się o czytelnictwie, często pada słowo, którego nie mamy, a które stanowi dla mnie dowód, jak czytanie książek jest w tej kulturze ważne. Słowo to brzmi: „knihomil”. To człowiek, który „miluje knihy”. Wydaje mi się, że naród obdarza jednym słowem zjawiska, które są dla niego istotne i których nazwy pojawiają się tak często, że należy skrócić czas ich wypowiadania. (Stąd nasze: „serwowanie piwa”, ma tam krótszą nazwę: „eepovani”; nasze: „leczenie uzdrowiskowe” – „lazenstvi”). Znane powiedzenie: „Co Czech, to muzykant”, po ujawnieniu danych o czytelnictwie zostało przez czeską prasę przetworzone na: „Co Czech, to knihomil”.

Kiedy Czeszka (bo to ona czyta więcej) bierze do ręki najgłupszą nawet, wypoczynkową książkę, ma wrażenie, że trzyma w dłoni coś odświętnego. Twarda okładka, często tasiemka do zakładania stron, czasem tasiemka jest nawet w kolorze liter na okładce, wreszcie obwoluta – jako przejaw szacunku dla książki. Gdy czytelniczka trzyma w ręku czeską Grocholę (W Czechach Grochola jest mężczyzną i nosi nazwisko Viewegh), ma mieć wrażenie, że to książka dla niej ważna.

Kiedy wchodzi się do bardzo popularnej sieci sklepów Levne Knihy (tania książka) można być zaskoczonym, bo mnóstwo książek, wydawanych właśnie dla tej sieci, oprócz przystępnej ceny ma piękne twarde okładki. Dla mnie to wygląda tak, jakby w McDonaldzie istniała możliwość jedzenia srebrnymi sztućcami.

Kiedy mówimy o czeskim piwie, nie uświadamiamy sobie, że czeska literatura tworzyła się w knajpie. Tam, gdzie każdy przy piwie musiał coś opowiedzieć, każdy starał się opowiedzieć ciekawiej niż poprzednik. Tu bym szukał źródeł ich kultury narracji i przyczyn jej sukcesów.

Kiedy mówimy o czeskim odrodzeniu narodowym, musimy pamiętać, że ono stawiało nie na powstania zbrojne, ale na książki.

Kiedy w XIX wieku ojcowie-odrodzeniowcy tworzyli na nowo nowoczesny czeski język, literatura była tu podstawowym narzędziem. Za habsburskiej niewoli język upadł, a przetrwał głównie dzięki wsi, mieszczaństwo i inteligencja używały przeważnie niemieckiego. Kwestia wolności wewnętrznej zaczęła być w pewnym momencie tożsama z kwestią wykształcenia.

Kiedy Czesi piszą o swoim czytelnictwie, podkreślają, że są czempionami w dziedzinie bibliotek domowych i że wiele domów ma trzypokoleniowe biblioteki (średnia liczba książek w czeskim domu to 246, tylko 2 proc. Czechów nie ma w domu żadnej książki). Dziś co drugi Czech korzysta z biblioteki publicznej, bo książki w ostatnich latach bardzo drożeją.

Kiedy w nowo powstałej Czechosłowacji ustawa o bibliotekach publicznych była jedną z pierwszych, nad którą pracowano i została uchwalona już latem 1919 roku, w Polsce projektów takiej ustawy powstało kilka. Żadna nie została uchwalona.

Kiedy dla potrzeb tego tekstu zapytałem kilku czeskich wydawców, księgarzy i bibliotekarzy jak dziś państwo czeskie wspiera rynek książki i czytelnictwo, odpowiadali: „w ogóle” lub „żenująco”. Właśnie trwa debata: dlaczego młodzi czytają mało. Niedawno 100 tys. osób (w 10-milionowym kraju!) protestowało przeciwko zbyt wysokiemu podatkowi VAT na książki, bo państwo chciało wprowadzić 20 proc. Po protestach uchwalono i tak gigantyczny podatek – 14 proc. Za dwa lata wzrośnie on do 17,5 proc. Wysokość rzadka w Europie, gdzie średnia to 5-6 proc. Do tego prezydent Vaclav Klaus ośmieszał protestujących jak mógł, nazywał ich w telewizji „sv’tlonoše sv’ta”, w wolnym tłumaczeniu – wykształciuchy. A mimo to Czesi czytają najwięcej.

Do tego obrazu muszę dodać jeszcze coś. Na życzenie Piotra Zaremby – który zaatakował mnie w czwartkowej „Rzeczypospolitej”, że nie piszę o Czechach prawdy, bo ukrywam przed polskim czytelnikiem fakt, że Czesi są ogromnymi ksenofobami – napiszę tak: Czesi czytają najwięcej w Europie i jest wśród nich odsetek ksenofobów.

Albo napiszę inaczej: Czesi, proszę Państwa, tak samo jak my, mają swoje Jedwabne (z Niemcami jako ofiarami). Tak samo jak my nie tolerują Romów. A czytają nie tak samo jak my.

Źródło: Gazeta Wyborcza

Ostrawa

Weekendowy wyjazd do Ostravy i Cieszyna był po prostu super! Nie dość, że pogoda dopisała, smogu nie było to jeszcze ucieszył mnie fakt, że znów spotkałem się ze znajomymi. Oczywiście ważne było dla mnie też, że poćwiczyłem swój czeski.

Rozumiem, że jest wielu czechofilów, ale zawsze mnie będzie zadziwiać, że w ogóle istnieją Czesi-polskofile! Takiego też udało mi się poznać i tym razem. To było niezwykłe spotkanie.

A jak zmieniła się Ostrawa?

Oprócz tego, że Karolina buduje się w najlepsze, powstała nowa siedziba firmy Dalkia. Nie potrafię zrozumieć kto pozwolił na budowę nowoczesnego kolosa obok odremontowanych kamienic przy Rynku Masaryka. Kolejny dowód na to, że Ostrawa jest miastem kontrastów.

No i to chyba wszystkie zmiany. Mieszkańcy dalej szarzy, mało się uśmiechają. Na Stodolni tłumów już nie ma. Młodzież mniej kolorowa niż w Warszawie.

Acha! I najważniejsze. Rzutem na taśmę udało mi się zdobyć wejściówki na sztukę GOTTLAND wg Szczygła. Przedstawienie jest ciągle popularne, a powtórki mają być aż do czerwca. Relacja w najbliższym czasie.

ova11.jpg
ova12.jpg
ova13.jpg

Praca w Czechach – statystyki

W serwisie Pracuj.pl firmy z Czech zamieściły w minionym roku więcej ofert pracy dla Polaków niż pracodawcy z Wielkiej Brytanii. W ubiegłym roku liczba ofert od zagranicznych pracodawców w serwisie Pracuj.pl wzrosła o ponad połowę w stosunku do kryzysowego roku 2009. W sumie w całym 2010 roku było ponad 3,5 tys. ofert z zagranicy, dla różnego rodzaju specjalistów. W analizowanym okresie najwięcej propozycji było z Niemiec (424 ofert), Francji i Holandii (po ponad 250), ale duże zapotrzebowanie na naszych pracowników było również za naszą południową granicą – w Czechach częściej oferowano pracę naszym specjalistom (231 ofert) niż w Wielkiej Brytanii (189) czy w Finlandii (160).

Również od początku roku firmy działające w Czechach, po Niemczech i Holandii, są w czołówce zagranicznych pracodawców najczęściej szukających w naszym kraju pracowników. Pracodawcy zza Olzy najczęściej szukają u nas różnego rodzaju specjalistów IT. Obecnie w Pracuj.pl są m.in. oferty dla Java developera, administratora baz danych, programisty C# i software analyst. Poszukiwane są też osoby z wykształceniem chemicznym oraz inżynierowie ze specjalizacją elektronika.

By pracować w Czechach niekoniecznie trzeba znać język naszych sąsiadów, bo w ofertach pracy dominuje wymóg języka angielskiego, ale jak twierdzą przedstawiciele firm specjalizujących się w rekrutacji dla czeskich firm, w praktyce podstawowa znajomość języka czeskiego bardzo się przydaje i jest mile widziana. Znając czeski pracę znajdziemy też z resztą w Polsce i innych krajach, bo jak wynika z analizy ofert, umieszczonych w serwisie Pracuj.pl w 2010 roku, aż 1465 propozycji zawierało wymóg posługiwania się tym językiem. Pracowników ze znajomością czeskiego szukały głównie międzynarodowe koncerny i centra BPO.

Szacuje się, że w Czechach pracuje ok. 20 tys. Polaków, czyli ponad 4% wszystkich pracujących tam obcokrajowców. Więcej jest Ukraińców, Słowaków, Wietnamczyków i Rosjan. Nasi obywatele, którzy zdecydowali się na pracę w kraju „Krtka”, najczęściej są w wieku 25-39 lat, ale równie duża grupa jest czterdziestolatków i osób tuż po pięćdziesiątce (dane Czeskiego Urzędu Statystycznego z 2010 roku).

Według danych Wydziału Promocji Handlu i Inwestycji Ambasady RP w Pradze, najwięcej polskich pracowników zatrudnionych było w zawodach rzemieślniczych (39%), w zakładach produkcyjnych przy obsłudze maszyn i urządzeń (31%) oraz w pracach pomocniczych niewymagających kwalifikacji (16%). W charakterze pracowników umysłowych (nauka, szkolnictwo, usługi prawne, zarządy przedsiębiorstw, służba zdrowia i administracja) pracowało łącznie 13% osób, a w handlu i usługach 1% Polaków (ostatnie dostępne dane z 31.12.2009 r.).

Ze zrozumiałych względów, Czechy na miejsce pracy najczęściej wybierają mieszkańcy naszych południowych województw (na ogół pracują oni również w paśmie przygranicznym), ale osoby mające odpowiednie kwalifikacje i lubiące kulturę tego kraju powinny rozważyć oferty czeskich pracodawców. Choć jak wynika z badania, przeprowadzonego w połowie 2010 roku przez CBOS i jego partnerów
z krajów Grupy Wyszehradzkiej, wśród Czechów jest relatywnie najmniej osób, które spodziewają się poprawy kondycji gospodarczej swojego kraju, to nadal bezrobocie jest tu niższe niż  Polsce. Jak podaje czeskie Ministerstwo Pracy, w styczniu było ono na poziomie 9,7%, gdy w Polsce kształtowało się na poziomie 13%.
– Pomimo spowolnienia gospodarczego i zmniejszenia się liczby wolnych miejsc pracy, prawie 55 procent społeczeństwa czeskiego uważa za właściwe zatrudnianie obcokrajowców. Na tym tle korzystnie kształtują się wyniki badania sympatii Czechów do wybranych narodów i narodowości, w którym w stosunku do Polaków, podobnie jak do Austriaków, Anglików i Szwedów dominowały przejawy sympatii. Ogólnie wizerunek polskiego pracownika w Czechach jest pozytywny. – mówi Wojciech Pobóg-Pągowski,
I Radca w Ambasadzie Rzeczpospolitej Polskiej w Pradze.
Niewątpliwym plusem wyjazdu do Czech za pracą jest stosunkowo niewielka odległość od Polski, co pozwala na powrót do kraju niemal w każdy weekend. Jako członkowie Unii Europejskiej nie musimy mieć pozwolenia na pracę, wystarczy dowód osobisty lub paszport. Po okresie 3 miesięcy należy wystąpić o wydanie zezwolenia na pobyt dla obywatela kraju członkowskiego UE, ale posiadanie tego zezwolenia nie jest warunkiem koniecznym i niezbędnym do podjęcia pracy. Zarobki są co prawda porównywalne do tych nad Wisłą, ale popyt na wykwalifikowanych pracowników jest w Czechach nadal duży, więc można liczyć na nieco lepsze stawki w wybranych zawodach.
– W naszej ocenie w najbliższym czasie najwięcej możliwości zatrudnienia obywateli polskich, poza tradycyjnym przemysłem i rzemiosłem, będzie w branży informatycznej, usługach biznesowych i administracyjnych. – dodaje Wojciech Pobóg-Pągowski.

pracuj.pl

mapka_europy_czechy.gif

Gottland – moja relacja

Wyjazd do Ostrawy bardzo się opłacił. W ostatniej chwili udało mi się zdobyć bilety na sztukę GOTTLAND wg Szczygła.

ova13.jpg

Godzina 18.00, centrum miasta. Ludzie się powoli zbierają. Przychodzą całymi rodzinami, zabierają ze sobą przyjaciół. Odświętnie ubrani. Niektórzy czekają w ciszy, reszta dyskutuje o sztuce. Zastanawiają się jak scenarzysta poradził sobie z przeniesieniem książki na deski teatru, a inni się martwią, że nie zrozumieją sztuki, bo nie czytali książki.

Po wszystkim okazało się, że *JEŚLI POLAK NIE CZYTAŁ KSIĄŻKI SZCZYGŁA, A NIE ZNA HISTORII CZECH, NA SPEKTAKLU NIE MA CZEGO SZUKAĆ*

Trzy dzwonki, wrzawa ucicha i pędzimy zająć miejsca. Światło gaśnie, napięcie jest już całkiem duże.

„Kdo neskáče, není Cech!” – zabrzmiało pierwsze zdanie sztuki. No i piętnastka aktorów zaczęła skakać. Nawet ten o kulach, który grał inwalidę. Początkowo chaotyczna akcja szybko składała się w kolejne całości. Czekałem na epizod z Bat’ą. Niestety został potraktowany bardzo po macoszemu.

LUDZIE MYŚLEĆ – MASZYNY HAROWAĆ!
ANI KROKU BEZ BAT’Y!
BAT’A BOHATEREM NARODU!
ZLIN CENTRUM PRZEMYSŁOWYM ŚWIATA!

******

Wątek Lidii Baarovej był znacznie bardziej rozbudowany. Widzimy jej miłosny trójkąt z Goebbelsami, uniesienia, wątpliwości a na końcu upadek. Stara Baarová stoi obok młodej i jest teraz jej sumieniem, tłumaczy się za błędy młodości, ale tak naprawdę nie dostrzega naiwności swych działań.

********

Mój długo wyczekiwany wątek odnośnie Pomnika Stalina był dopiero w drugim akcie, ale został  bardzo ciekawie przedstawiony. Postać twórcy pomnika Otakara Sveca była mniej ważna niż sama budowa kolosa. A Kolos z minuty na minutę stawał się coraz większy. Aktorzy siedząc za stołami w równym tempie przysuwali je z końca sceny prawie pod twarze widzów z pierwszego rzędu. Powtarzali jak mantrę zdania:

„Bez vody nejde pít
bez chleba nejde jíst,
bez očí nejde čist…”

Do tej pory słowa te chodzą po mej głowie.

A na dwóch krańcowych stołach leżą ciała Sveca oraz jego żony.

Stoły jak pomnik – im są bliżej tym pomnik staje się większy. Im bardziej synchroniczna jest akcja przesuwania stołów tym bardziej głupieje społeczeństwo – „Stawiamy Największy na świecie Pomnik Wodzowi!” Ludzie umierają ze strachu, że coś może pójść nie tak. A gdy trzeba go zburzyć, sprawą najwyższej wagi było delikatne odłupanie głowy betonowego Stalina.

******

Kochaneczkiem ludu został na wiosnę.
Za jakiś czas szukano mu gorączkowo miejsca na pochówek. Udało się położyć go w miejscu grabarza, Pana Vybornego. Otaczali go bardzo przyzwoici ludzie.

Wcześniej odegrał swą życiową rolę w filmie pod tytułem „Świadectwa znad Sekwany”. A najważniejszą kwestią, jaką wypowiedział było: „Dubček jest kretynem!”. Ta rola zniszczyła jego życie. Widzimy  naszego „aktora” w momencie, gdy dowiaduje się o spisku i jego zachowanie. Symbolem upadku Procházki został film „Ucho”.

*******

Najwięcej emocji wzbudził wątek sporu Heleny Vondračkové oraz Marty Kubišové. Obie piękne, utalentowane, przebojowe. Razem koncertują, zdobywają kolejne nagrody. Do momentu gdy ujawniono skandalizujące pornozdjęcia Kubiszowej. Ktoś taki jak ona nie mógł już być osobą publiczną!

“Časy se mění”

Marta zmaga się ze smutkiem oraz z reżimem. Helenka dalej odnosi sukcesy. I tłumaczy się: „Musiałam śpiewać, byłam młoda. Co mogłam robić poza śpiewaniem?”

Po latach słyszymy z ust Sądu rozstrzygnięcie kolejnego, niedawnego sporu między Kubiszową a Vondraćkovą.

******

Noc sylwestrowa to to, na co wszyscy czekamy. Nasi bohaterowie też się nie mogli jej doczekać. Tak się im śpieszyło, bo chcieli ośmieszać przywary wielu znanych osób. Karel Gott ukazał się jako Bóg, śpiewająca doskonałość. Co chwila doklejał sobie Złote Słowiki, reszta chciała się pokazać z jak najlepszej strony. Wynikiem było ukazanie karykaturalnej rzeczywistości.

******

Od zawsze wiadomo, że łóżko to najbardziej intymne miejsce. Dlatego gdzie, jak nie w łóżku poznamy wszelkie wady i przywary danej osoby?

Nasi bohaterowie obnażyli się właśnie w łóżku. Pokazywali nam swoje najlepsze strony. Po chwili okazało się, że wszystko co prezentują, wzięte do kupy jest szalone, wręcz przerażające. Niby każdy inny, ale w komunizmie nikt nie mógł się wyróżniać. Powstała ludzka masa bezlitośnie wylewająca się ze sceny wprost na pierwsze rzędy publiczności.

*****

Sposób przedstawienia książki bardzo mnie zaskoczył. Przyznam się szczerze, że nie wyobrażałem sobie jak w ogóle można przenieść coś takiego na deski teatru. Jednak się udało i to całkiem fajnie. Akcja szybko się zmienia, aktorzy są przekonywujący, na scenie ciągle się coś dzieje, a narracja jest powalająca. Kiedy trzeba jest smutno, innym razem prześmiewczo.

Najciekawsze jest, że Czesi na większość wątków reagowali śmiechem. Dla mnie jako Polaka, było to zaskakujące. My przyzwyczajeni jesteśmy do tego, że nasz naród jest Mesjaszem, każdy ucisk należy opłakiwać. A Czesi, mimo że okupowani tak samo jak my, śmieli się z tego.

Tylko dla jednej pani sztuka nie była zabawna. Wyszła ze łzami w oczach po pierwszym akcie. Gdy zapytałem się jej dlaczego wychodzi odpowiedziała, że w komunizmie przetrzymywali jej ojca w więzieniu przez 20 lat. A sztuka właśnie o tym przypomniała.

ova15.jpg

Ženy v pokušení 2010

Chyba najlepsza komedia jaką widziałem. Po co, jak w Polsce, siłować się, żeby coś było śmieszne, kiedy zamiast tego wychodzi żałośnie? Czesi nie dość, że opowiedzieli prostą historię, to ukazali ją w iście czeskim stylu! Nic dziwnego, że film okazał się hitem w Republice, a niedługo premierę będzie miała druga część, tym razem Může v pokušení.

Helena jest psychologiem, pomaga małżeństwom z problemami. Jednak sama nie radzi sobie ze swoimi. Jej mąż zdradził ją na oczach wszystkich z 20-letnią Murzynką. Do tego wszystkiego dochodzi matka, Vilma, dawna gwiazda estrady, która lata świetności ma już za sobą. Pozostała jednak wyzwoloną, zadbana i dystyngowaną starszą panią. Matka z córką różnią się od siebie jak dwie krople wody.

Helena ma też córkę Laurę, z którą doskonale się rozumieją. Laura ma chłopaka Jakuba, nie poświęca mu jednak zbyt dużo uwagi. Z tego wszystkiego doszło do tego, że Helena i Jakub spędzają ze sobą upojną noc… Kiedy wszystko wychodzi na jaw, akcja filmu się jeszcze bardziej rozkręca….

Odważne sceny seksu: w łóżku, w antykwariacie, mnóstwo gołych piersi; świetne dialogi i ciągłe zwroty akcji. A do tego typowe życiowe przygody sprawiają, że od filmu nie sposób jest się oderwać, mimo iż trwa 2 godziny. Polecam!!!

film.jpg

Czechosłowacja chciała tuż po wojnie zająć niektóre polskie miasta

Wojska Czechosłowackie tuż po II wojnie światowej chciały zająć część terytorium Polski – ujawniła 13 lutegto Czeska Telewizja.

Historyk Jiří Bílek  w latach 90. dotarł do tajnego dokumentu oraz mapy obrazującej sporne terytorium. Dokument dopiero teraz został odtajniony. Spór został ostatecznie zakończony przez Moskwę w 1945 roku.  Oprócz terenów dzisiejszego Raciborza oraz Kędzierzyna-Koźla Czesi chcieli też przyłączyć tereny sąsiadujące z dzisiajszą niemiecką granicą (Rudawy, Szumawy).

Czesi uważali, że tereny Kotliny Kłodziej są rdzennie czeskie, żyje tam dużo przedstawicieli ludności czeskiej. Z kolei tereny Głubczyc były ważne ze względu na duży węzeł kolejowy. Zajęcie Raciborza i Kędzierzyna jako Wrót Bramy Morawskiej, miały zapewnić ochronę terenów przygranicznych.

Według historyków, zaczęto nawet zbrojnie walczyć o wspomniane tereny. Według niektórych źródeł użyto broni. Sytuacja stawała się coraz bardzie napięta. Spór zakończył się umieszczeniem wojska radzieckich po obu stronach granicy.

opr. własne

231977.jpg               odtajnione dokumenty231974.jpg               czeskie żądania terytorialne231975.jpg

Czeskie wzory ludowe

W odpowiedzi na polskiego bączka, naszego hita na prezydencję w KE przedstawiam czeską cepelię.

Mało jest na świecie narodów, które mogą się pochwalić takim bogactwem sztuki ludowej jak Czechosłowacja. Ogromne bogactwo, niekończące się kształty, kontrasty, ale także finezja to cechy charakterystyczne sztuki ludowej Czech i Słowacji.

Początków tej sztuki należy upatrywać jeszcze w czasach średniowiecznej Europy, gdzie na terenach dzisiejszych Czech i Moraw krzyżowały się szlaki handlowe. Piękne wzory ludowe powstały z dobroci i pracowitości tamtejszej ludności. Tradycje te zostały przekazane przyszłym pokoleniom. Poza tym, hafty przyczyniły się do odrodzenia tożsamości narodowej Czechów po klęsce pod Białą Górą.

Oprócz haftów wykonywano ludowe rękodzieła także w drewnie, gipsie, piasku, ceramiki oraz z różnych włókien. Każdy z tych dzieł charakteryzował się bogatym zdobieniem na brzegach i dbaniu o każdy szczegół.

opracowanie własne

1.jpg2.jpg3.jpg4.jpg5.jpg6.jpg

Kukačka v temném lese

Chory Czechofil nadrabia filmowe zaległości…

Tym razem film z 1985 roku – polsko – czechosłowacka produkcja. Fajnie się ogląda, gdy jeden bohater mówi po polsku a ten drugi, Czech to rozumie :D Trochę przydługi, a gra aktorska Emilki mnie nie powaliła.

Opowieść o dziecku boleśnie skonfrontowanym z rzeczywistością wojny. Droga małej Emilki przez złowrogi las śmierci i cierpienia rozpoczyna się w chwili, gdy hitlerowcy zabijają jej ojca, a matkę wywożą w nieznanym kierunku. Następnie dziewczynka trafia do Łodzi. Tu, w Głównym Urzędzie Badania Ras i ds. Przesiedleń dziękuje Opatrzności, że dała jej jasne włosy i błękitne oczy. Zakwalifikowana jako typ nordycki unika brutalnego traktowania, któremu poddawane są inne dzieci. Zamiast bólu fizycznego czeka ją jednak inny – związany z niszczeniem rodzinne i narodowej tożsamości. Emilka przechodzi proces germanizacji w paramilitarnym zakładzie wychowawczym. Następnie trafia do rodziny komendanta obozu pracy. Tu ma być ostatecznie przygotowana do funkcji wzorowej niemieckiej dziewczyny, mającej w przyszłości rodzić III Rzeszy nieustraszonych niemieckich żołnierzy. Jego żona, Frida, przykuta do wózka inwalidzkiego, znęca się nad dziewczynką. Ostra interwencja Kukucka przerywa te praktyki. Kukuck ma nadzieję, że zdobywa miłość dziecka . . . Gdy wojska niemiecka zaczynają się wycofywać, Kukuck zostawia żonę. Zabiera Emilkę i w cywilnym ubraniu, z cudzymi dokumentami, ucieka. Jako były więzień otrzymuje zezwolenie na pobyt w strefie angielskiej. Rozpoznany ginie z rąk goniącego go tłumu. Emilka odnajduje matkę w praskim mieszkaniu.

kuku.jpg

Ropojady

„Ropojady” to w zasadzie 20-minutowa studencka etiuda Jana Sveraka – późniejszego zdobywcy Oscara za film „Kola”. Szlag może trafić Polaka na myśl, że Czesi, nawet w półamatorskich rzeczach, biją nas pomysłem i realizacją na głowę.

Tytułowe stwory to najbardziej „cywilizowane” osobniki, jakie pojawiły się na ziemi. Przynajmniej jeżeli wziąć pod uwagę tę ”brudniejszą” stronę związaną z cywilizacyjnym postępem. Ropojady żywią się bowiem odpadami w rodzaju oleju silnikowego, ropy, plastiku i innych rzeczy, które często kojarzą nam się z ekologicznym zagrożeniem. Za to zabójczy jest dla nich np. tlen. Na poszukiwanie mitycznych stworów (nikt ich nie widział) wyrusza grupa naukowców pod wodzą pewnego zoologa. Towarzyszy im ekipa dokumentalistów. Udaje im się znaleźć martwego przedstawiciela tajemniczego gatunku (zmarły w wyniku zachłyśnięcia się czystym powietrzem). Sekcja zwłok wykazuje, że Ropojady są perfekcyjnie przystosowane do funkcjonowania we współczesnym świecie, a idealnym miejscem dla nich, o czym niebawem się przekonamy, jest czeska Praga…

Niesmowity pomysł, świetna realizacja, szybki rytm czyli dobry montaż, napięcie, humor, przekonywująca gra aktorów ;) i ten swoisty czeski dystans do rzeczywistości…

Najbardziej mnie zdziwiły te potworki – że się ruszały, jadły, wdychały spaliny, a wszystko takie realistyczne. I całość trwa niestety tylko 20 minut.

r1.jpgr2.jpg

Sztuka Gottland, Ostrawa

Relacja z premiery Gottlandu w Ostrawie

„Doceniliśmy, że Pan Szczygieł dał nam wolną rękę i mamy nadzieję, że nie będzie rozczarowany” – powiedział reżyser Jan Mikulášek. Wtóruje mu dramaturg Marek Pivovar – „W sztuce było kilka rzeczy, których w książce nie było. Na przykład finał sprawy z Helenou Vondrackovou, która procesowała się  z Martą Kubišovou.

ski.jpg

„Bardzo mnie ciekawi, co reżyser zrobił z postacią Heleny. Gdyby nie było Vondrackovej, nie było by książki. Spotkałem ją 10 lat temu i opowiadała mi o Kubisovej. Postanowiłem, że się nauczę czeskiego i przeprowadzę z panią Martą wywiad”. Lidove Noviny kładą nacisk na fakt, że Szczygieł opanował biegle język czeski. „Bohaterami mojej książki są prawdziwi ludzie. Boję się, że aktorzy grający te postaci mogą mówić rzeczy, które nigdy nie padły z ust tych bohaterów. Oczekuję premeiry w napięciu”.

Kulisy tragedii i sukcesów, obraz niekończącej się kariery Karela Gotta i przymusowej „nieobecności” represjonowanej piosenkarki Marty Kubišovej – nic nie powinno być dla Czechów zaskakujące, a tym bardziej śmieszne. A jednak, gdy nieopuszczający sceny aktorzy wcielają się w kolejnych „znanych”, gdy padają kolejne daty, fakty, cytaty, można odnieść wrażenie, że Czesi słyszą o opisanych przez Szczygła wstydliwych i tragicznych epizodach XX-wiecznej czeskiej historii po raz pierwszy. A do tego z każdego zdania śmieją się jak z dowcipu.

ski2.jpg

W wydobyty z „Gottlandu” chronologiczny ciąg zdarzeń Mikulášek wmontował serię komicznych powtórzeń. Rozproszonym opowieściom nadał wspólne tło i rytm. Wybrał czeskie „znaki szczególne” – konformizm, odporność na nacjonalistyczny patos.

„Bardzo udana i odważna sztuka” – tak mi napisał Szczygieł w mailu tuż po premierze.

ski3.jpg

Czesi lubiani przez Polaków

SMS od Czecha Petra Vavrouški na wieść z CBOS-u, że połowa Polaków zakochała się w Czechach: „Myślę, że tak naprawdę to zostaliśmy wam do miłości tylko my. Niemców nie lubicie, Rosjan i Białorusinów też nie, teraz pokłóciliście się z Litwinami, tak więc z sąsiadów zostaliśmy wam tylko my i Słowacy”

Wydawało mi się dłuższy czas, że nie przepadamy za żadnym ze swoich sąsiadów, a już urodzenie się niewierzącym Czechem było nawet może i grzechem. No i mam święto. Nie wiem, za co każdy z ponad połowy badanych Polaków lubi Czechów, ale wiem, za co lubię mojego przyjaciela Petra Vavrouškę. Z żoną Katią i dwojgiem dzieci mieszka od dwóch lat w Warszawie i jest korespondentem czeskiego radia.

Kiedy nadawał swoją korespondencję z Polski o planowanej beatyfikacji Jana Pawła II, musiał ją na życzenie radia nagrać jeszcze raz. Bo mówił już jak Polak – „cuda Jana Pawła II”, a zapomniał, że mówi do publiczności czeskiej i powinien powiedzieć: „tak zwane cuda Jana Pawła II”. („Lubicie nas, bo nie jesteśmy tak pobożni jak wy”). Kiedy Petr spotyka w Polsce księdza, zwraca się do niego „Proszę pana”, na co księża reagują różnie, najczęściej oburzeniem i pouczeniem, że tak nie wolno, przecież ksiądz to „prawie święta osoba”. („Ale przecież pan jest panem, a nie panią” – dziwi się Petr). Kiedy porównał kampanię wyborczą w Polsce i w Czechach, z podnieceniem opowiadał, że wszyscy polscy politycy, bez względu na opcję, używali słowa, którego nie użył żaden polityk w Czechach. Słowo to brzmi: „patriotyzm”. („Czego właściwie wy, Polacy tak się boicie?” – pyta). Zagadywany, co nas różni, powtarza: histeria. Zwłaszcza na własnym punkcie. („My, Czesi, raczej jej nie znamy”). Petr uważa, że podoba nam się czeski spokój i zrównoważenie, i tęsknimy do niego. Czechy są małym krajem i zaakceptowały to, histeria i porywy nie są im przypisane. Polacy zaś najbardziej boją się, że im ktoś umniejszy. Nie wiedzą, czy są dużym, czy małym państwem, czy są uznawani na równi z Niemcami i Francją, czy nie. („I to was trzyma w ciągłym napięciu, nie zaznacie spokoju chyba nigdy”).

Moje wytłumaczenie: my, 51 proc. Polaków, lubimy Czechów, bo są tym, kim my nie możemy być. I zachowują się tak, jak nie umiemy się jeszcze zachować. Lubimy w Czechach to, czego w sobie nie mamy. A chcielibyśmy.

Mariusz Szczygieł

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Do góry ↑