Szał na punkcie zniżek

Czesi oszaleli na punkcie grupowych zniżek. Stron, na których dostępne są różne zniżki, przybywa jak grzybów po deszczu. Czesi na tych portalach wydali w poprzednim roku w sumie 37 miliardów koron. Dlaczego więc większość tych portali szybko upada?

Zniżkowe portale stały się fenomenem w Czeskiej Republice już dwa lata temu. Pojawiło się mnóstwo zniżek, do których Czesi nie byli przyzwyczajeni. Tak ogromna ilość zniżek zaskoczyła naszych sąsiadów, zaczęła się gorączka zakupów.

Przedsiębiorcy wcale nie musieli się wysilać – skopiowali zagraniczne serwery, podpisali wiele umów partnerskich i sprzedaż ruszyła. Wraz z rozwojem zniżkowych sklepów powstało też kilka portali umożliwiających porównywanie ofert. Z opcji porównania skorzystało ponad milion Czechów.

Wkrótce rynek stał się bardzo nasycony. Sklepy walcząc o klienta, stawały na głowie, aby jak najbardziej obniżyć ceny ofert. Jednak tylko kilka serwerów potrafiło wyrobić sobie markę i stało się rozpoznawalnych na rynku. Eksperci są pewni – dalsze prowadzenie takich serwerów na przestrzeni lat stanie się jeszcze bardziej opłacalne.

O ile prognozy na przyszły rok są pozytywne (zysk o dodatkowe 3 miliardy koron i wzrost o 65 proc.) o tyle ciągłe zmniejszanie marży (w tej chwili 15 proc.) wykończy w końcu właścicieli mniejszych portali, ale giganci będą mieli się dobrze.

Prowadzenie zwykłych e-shopów (których w Republice jest ponad 21 tysięcy) stanie się mniej opłacalnie niż prowadzenie tzw. „slevomatów”. Z badań wynika, że Czesi w Internecie kupują głównie komputery, odzież, buty, zniżkowe kupony, telefony i smartfony, bilety, a nawet kondomy. Mężczyźni na internetowe zakupy wydają więcej niż kobiety. 16 procent panów wydaje od 1000 – 3000 koron rocznie, kwotę 10 000 – 20 000 wydaje 18 procent panów i 14 procent pań.

Najczęściej pieniądze w Internecie wydają wykształcone osoby w wieku 25 – 34 lata, które mieszkają w mieście powyżej 100 000 mieszkańców. Najchętniej robią to mieszkańcy Pragi, a najrzadziej mieszkańcy regionu Ostrawy.

 

Zdrada niszczy budżet Czechów

Wraz z nadejściem weekendu, na czeskim Internecie przybywa artykułów związanych z nocnym życiem, ale także dotyczących związków małżeńskich. I tak oto wyczytałem, że aż 40 proc. Czechów przyznaje się do zdrady…

Bardziej niż samą zdradą, redaktorzy przejmują się tym, iż zdrady właśnie przyczyniają się do ruiny małżeńskich budżetów. Zdrada to nie jest takie „hop siup”, jak się dowiadujemy – to jest bardzo kosztowne i złożone działanie.

Zdradzający mąż wydaje na swoje miłosne podboje połowę rodzinnego budżetu – ostrzega Aleš Pospíšil z Poštovní spořitelny. Opłaty za telefon, prezenty, restauracje, opery i hotele najczęściej pochłaniają około 2 500 koron miesięcznie. Na pierwszy rzut oka nie jest to dużo, ale jeśli ktoś zdradza żonę przez cały rok, kwota pomnożona przez 12 miesięcy daje imponujący wynik. Ale to i tak jest nic w porównaniu z tym, ile potrafią wydać najbardziej hojni kochankowie. Rekordziści wydali rocznie równowartość trzech średnich czeskich pensji.

Poštovní spořitelna tworząc swe badanie podzieliła czeskich kochanków na trzy grupy: oszczędnych (wydają na zaloty do 2 000 kc/miesiąc), średniaków (2-5 tys. kc) i bogaczy (ponad 5 tys. kc). Mimo wielkich kwot wydawanych na pozamałżeńskie przyjemności, Czesi potrafią się opamiętać i zamiast oszczędzać na pierścionkach i hotelach, oszczędzają na transporcie. Jak się okazało, na swe miłosne podboje Czesi chadzają pieszo bądź jadą autobusem miejskim. Takie rozwiązanie jest niezwykle tanie w dobie drożejącej benzyny. Wyjazdy trzy razy w tygodniu do kochanki autem skutecznie zniszczyłyby rodzinny budżet.

Kryzys spowodował też zmianę  miejsca spotkań. Drogie hotele i tańsze motele odchodzą w zapomnienie. Kochankowie z powodu oszczędności najczęściej spotykają się we własnych domach pod nieobecność jednego z małżonków. To nie koniec pomysłów Czechów – żeby jeszcze bardziej przyoszczędzić, lokum szukają u swych przyjaciół jak też w Internecie. Jedno takie spotkanie w wynajętym pokoju kosztuje przynajmniej 500 koron.

35. procent mężczyzn i 54. procent kobiet kupuje prezenty swej nowej miłości. Na ten cel wydają około 300 koron miesięcznie. Niektórzy, ci bardziej przedsiębiorczy zapraszają kochanki na obiady, biorą faktury, a koszty wliczają  w obiad firmowy, za który płaci szef.

Strach paraliżuje kochanków

Z obawy przed zdemaskowaniem, czescy kochankowie praktycznie nie nigdzie razem nie wychodzą. Jeśli już, najczęściej jest to restauracja albo to teatr. Wydają wtedy najczęściej 500 koron. Dla 84. procent Czechów wakacje z kochanką są bardzo ciekawą propozycją, ale z obawy przed wpadką rezygnują z niej. Jedynie niektórzy szczęściarze zabierają kochankę na swój służbowy wyjazd, bo przecież rachunki zapłaci firma.

Aby zatrzeć ślady niewierności, za prezenty i inne wydatki Czech nie zapłaci kartą. 96. procent to płatności gotówką. Jeżeli Czech już zapłaci kartą, najczęściej są to małe kwoty. Transakcje są „bezpieczne” tzn. że jeśli kupuję kwiaty kochance, kupię je również i żonie. Ci najbardziej przezorni zakładają oddzielne konta – z pieniędzy na nich zgromadzonych opłacają swe kochanki.

Co jest moje, to jest moje

Czeskie żony nie interesują się tak bardzo wydatkami swoich mężów i odwrotnie. Badanie agencji Datank, w którym udział wzięło 2 000 respondentów z całej Republiki pokazało, że czeskie rodziny dzielą się na trzy grupy:

  •  Wszystko jest nasze – 37. proc. uważa, że wszystkie ich dochody są wspólne;
  •  Moje jest moje – 41. procent małżeństw jak też związków partnerskich na tej zasadzie opiera swoje finanse.
  •  Razem, ale na dwóch kontach – 13. procent Czechów przechowuje pieniądze na dwóch kontach w obawie przed śmiercią drugiej osoby, jednak wydatki ustalają wspólnie.

Fakty:

  •  40. procent Czechów przyznało się do zdrady małżonka;
  • 50.  procent Czechów starszych niż 50 lat zdradza swego partnera;
  • najbardziej niewierne osoby mieszkają w Pradze (48%), Kraju środkowoczeskim (47%) oraz w Kraju morawsko-śląskim (43%).

Czeskie hospody już nie są takie jak dawniej

Klasyczna czeska hospoda z piwem, utopencami i smażakami przestaje być dla Czechów kluczowym miejscem wspólnych spotkań. Powodują to nie tylko wyrastające jak grzyby po deszczu pizzerie, bary, bistra czy herny, ale także fakt, że społeczne życie traci na wartości.

Obecnie hospody zapełniają się jedynie podczas ważnych międzynarodowych wydarzeń sportowych, indywidualne mniej popularne dziedziny nie cieszą oka Czechów. Gościom znudziły się też piłkarzyki czy rzutki będące częścią niektórych pubów. Więcej atrakcji przynoszą gry komputerowe.

Zmiany zauważają nie tylko właściciele hospod, ale również socjologowie. Od roku 2004, kiedy ostatni raz badano zwyczaje Czechów, zmieniło się traktowanie hospod jako miejsc spotkań, dyskusji, wymiany zdań i poglądów, pohody i odpoczynku. Teraz Czesi szukają w tych miejscach przede wszystkim dobrego piwa i taniego jedzenia.

Ženy do hospod

Kobiety w Czeskich hospodach to coraz częstszy widok. Według agencji CVVM wynika to z tego, że miejsca te przestają być tak bardzo zadymione jak kiedyś oraz mniej głośne. Czeszkom podoba się także to, że wystrój hospod się poprawił: stare drewniane stoły zastępowane są stylowymi sofami a kraciaste ceraty obrusami. W 2004 roku kobiety chodziły do hospod trzy razy w ciągu dwóch miesięcy, a obecnie robią to dwa razy w miesiącu. Zwiększyła się też ilość pań w wieku 18-29 lat.

Niestety producenci piwa narzekają, że Czesi piją w hospodach coraz mniej piwa. Kiedy w 2005 roku przeciętny gość restauracji wypijał 164 litry piwa rocznie, teraz jest to tylko 145 litrów. Przyczyną może być cena piwa. Dla dwóch trzecich gości ponad 20 koron za pół litra piwa to jest już całkiem sporo.

Czasy, gdy Czecha zadowoli jedynie dobre piwo są już dawno za nami. W dobie, gdy dostępna jest szeroka oferta win oraz drinków, restauracje muszą walczyć o klienta rozszerzając swą ofertę. Nawet ulubiony trunek Czechów Fernet musiał zmodyfikować swą ofertę i wprowadzić szereg smakowych modyfikacji.

Mimo tych smutnych wiadomości nie musimy się bać, że hospody zupełnie znikną. Ponad 86 proc. Czechów deklaruje, że odwiedza te przybytki chociaż raz w miesiącu. Jedynie w małych miasteczkach da się zauważyć to, że nie zaglądają tam kobiety. Póki w hospodach będzie dobre jakościowo piwo nie ma się co martwić o przyszłość tych czeskich przybytków tak uwielbianych przez wszystkich Czechofilów.

Czesi na Mazurach

Jesteśmy na wczasach w tych MAZURSKICH lasach, w promieniach słonecznych opalamy się…

Czy Wy też tak macie, że Czechów przyciągacie? Co jak co, ale Mazury to region dość odległy dla Czechów i niezbyt często tu przyjeżdżają.  Nic już mnie nie zdziwi po dzisiejszym wypadzie wąskotorówką z Ełku 15km w głąb mazurskich lasów. Lokomotywa lekko sunie po szynach, ich wąski rozstaw powoduje, że rytmicznie bujamy się raz w prawą stronę raz w lewą. Przy każdym przejeździe słychać głośny gwizd i bucha para. Przystanek Mrozy Wielkie, a żar się z nieba leje. Do czerwonego wagonika wsiada małżeństwo. Już na pierwszy rzut oka coś zaświtało. Koszulka z rajdu rowerowego z napisami czeskimi jeszcze bardziej podgrzała atmosferę. Moment konsternacji i … jest – pośród dzikich drzew, buchającej pary z lokomotywy i dźwięku migawek z aparatów turystów usłyszałem język czeski. Radość olbrzymia, ale pierwsze co nasuwa się na myśl, co oni tu, pośród dziczy gdzieś głęboko w lesie robią? O dziwo, nie wyglądali jak stereotypowi Czesi. Ubrani zwyczajnie, jak normlani turyści, bez skarpet pod kolana, bez toreb foliowych, lecz schludnie i swobodnie, z lnianą eko-siatką.

Warto uczyć się języka, znajomość czeskiego pomogła. Konduktor słysząc, że nowi pasażerowie nie rozmawiają po polsku zapytał łamiącym się głosem: „sprechen  Sie deutsch?” Od razu wysłałem Czechofila do pomocy. Szybko dogadali się co do ceny biletu i miejsca dojazdu kolejki. Tak rozpoczęła się wakacyjna przygoda…

Pola, jeziora, rosnąca wysoko kukurydza nasuwała mi myśl: „A gdyby tak zrobić w niej labirynty, pobuszować, zgubić się w niej, a później głośno krzyczeć AHOJ?!” W tym momencie moje myśli zostały przerwane przez rozbrzmiały ostatni już gwizd i konduktorski krzyk: „Stacja końcowa, czas rozpalać ognisko!”

Drewno ustawione, dzieci na polanie rozgrywają mecz dziewczynki kontra chłopcy, a my Czechów zaprosiliśmy do wspólnego biesiadowania. Pani Petra na samym początku strzeliła Czechofilowi komplement, że ma ładny akcent i prawie nie słychać, że jest Polakiem. Serce urosło, duma rozbiła dystans i mogliśmy swobodnie usiąść. Nasi napotkani Czesi, Państwo Novakowie pochodzą z Karkonoszy. Mieszkają zaraz przy polskiej granicy, dlatego później przyznali się, że znają trochę polskich słówek, ale są radzi że mogą rozmawiać po czesku. Opowieści nie było końca, zapytani co robią właśnie tu, w tej głuszy, odpowiedzieli, że ich syn bierze udział w rajdach rowerowych, a ostatni właśnie przebiegał przez ełcką promenadę. Z racji tego, że jest to spory kawałek od Czech, postanowili spędzić tu kilka dni i wypocząć nad jeziorem. Mieszkają w gospodarstwie agroturystycznym, co ciężko im było wypowiedzieć lecz domyśliliśmy się po wcześniejszych kombinacjach słowotwórczych w po czesku zaczynając od „eko”,” ekogospodarka”. Pan Vladimír ubolewał, że jego kraj nie ma tak pięknych naturalnych jezior, dlatego każdą wolną chwilę spędza na wędkowaniu na swoim 3-metrowym pontonie.

Mój poprzedni wpis opowiadał o typowych zachowaniach Czechów na wakacjach. I tak Pani Petra zdradziła nam, że gdziekolwiek jadą ważna jest dla nich jakość jedzenia. Niektóre wyjazdy pamięta negatywnie z powodu braku dobrego pieczywa, dlatego na wszelki wypadek zabiera ze sobą paczuszki z popakowanymi sześcioma kromkami czeskiego chleba. Na tym wyjeździe dwie mazurskie kucharki przygotowały dla turystów cały gar pysznych kartaczy. Zachęciliśmy naszych biesiadników do spróbowania regionalnego specjału. Pan Vladimír powiedział, że kiedyś lubił bardziej knedliki, a teraz ubóstwia bramboraki, dlatego jak dowiedział się że to duży kawał ziemniaków z mięsem, nie omieszkał spróbować. Pani Petra tak była zachwycona specjałem, że tylko uszy się trzęsły, a chrupot gryzionego kiszonego ogórka uwalniał lekki uśmiech na jej twarzy. Dobrze doradziliśmy.

Wyjazdy i ciągłe podróże. Małżeństwo Czechów dotrzymywało nam cały czas towarzystwa, wspólnie opalanie kiełbasek nad ogniskiem sprzyjało kolejnym rozmowom. Tak dowiedzieliśmy się, że ci Państwo zwiedzili więcej miast w Polsce niż my razem. Są zauroczeni dobrodziejstwami Polski i nie wyobrażają sobie choć kilku dni wolnego nie spędzonych u nas. Pan Vladimír zapytał się czy można kąpać się w Wiśle. Często przyjeżdża do stolicy, syn jeździ na rajdy na bemowskie  lotnisko, a on chętnie gdzieś by popływał. Zszokowani takim pytaniem jednogłośnie odpowiedzieliśmy: „W Warszawie, w Wiśle? NIE!” Mamy zbyt brudną rzekę, żeby ryzykować. Zaproponowaliśmy mu kilka pobliskich jezior oraz zalew na północ od stolicy i oczywiście liczne otwarte plenerowe kąpieliska.

Nastąpił czas powrotu. Lokomotywa przyczepiona z drugiej strony, pasażerowie zajmują małe drewniane ławeczki. Wagoniki otwarte z możliwością podziwiania przyrody przepełnione, ale znaleźliśmy jeszcze ostatnie miejscówki. Pani Petra przyszła się pożegnać, bo niestety wolne miejsca znalazła w ostatnim wagoniku. Nie było nam dane wspólnie rozmawiać i fotografować się. Nasyceni całodniowymi pogawędkami zasiedliśmy. Para buch, koła w ruch, a mi się w oku łza kręci. Cały dzień laby, brak zmartwień i przesympatyczne towarzystwo odchodzi z każdym kilometrem do lamusa, a zielona tabliczka z napisem Ełk, a pod nią znak teren zabudowany spowodował otrzeźwienie i uświadomił mi, że czas już wrócić do miejskich klimatów. Czechofil zapewnił mnie, że w przyszłym sezonie, przy kolejnym urlopie też można się wybrać w taką podróż, ale czy i wtedy spotkamy Czechów, którzy tak chętnie ćwiczyli z nami czeski?

Nie wiem jak to się dzieje. Gdzie nie pojedziemy, tam Czechów spotkamy. Wizyta w Augustowie zaowocowała uroczą zabawą w Czeskim Lunaparku. Niestety dopiero dziś nadeszła możliwość swobodnego zapoznania się z Czechami i mogliśmy z nimi na luzie porozmawiać. Wokół ogniska zebrało się skupisko „gapiów”, którzy byli zaskoczeni,  że dogadujemy się z przyjezdnymi tak płynnie. Uważam, że Państwo Novakowie dotrzymali nam lepszego towarzystwa, niż polska młodzież  szalejąca z browarami nad rzeką. Bardzo miło spędziłem ten dzień i jeszcze nie raz będę wracał do naszych kochanych Czechów.

Pozdrowienia z krainy kartaczy

Dan Stefański

44. rocznica interwencji wojsk Układu Warszawskiego

W Pradze i w Bratysławie upamiętniono we wtorek 44. rocznicę inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Interwencja położyła kres „praskiej wiośnie” – próbie demokratyzacji ustroju komunistycznej Czechosłowacji.

W Pradze główne uroczystości odbyły się pod gmachem Radia Publicznego. Politycy i mieszkańcy czeskiej stolicy złożyli wieńce w miejscu, gdzie zginęło 17 pracowników radia, którzy zbudowali barykadę usiłując nie dopuścić rosyjskich czołgów do rozgłośni nadającej niezależne informacje. W Bratysławie wieniec pod pamiątkową tablicą, upamiętniającą trzech studentów, którzy zginęli w sierpniu 1968 roku pod gmachem uniwersytetu, złożył przewodniczący opozycyjnej chadecji Jan Figel.

Zarówno czeskie, jak i słowackie media zwróciły uwagę, że w uroczystościach nie wzięli udziału ani prezydenci ani premierzy obu krajów. „Prezydent Słowacji Jan Gaszparovicz usprawiedliwił się pilnymi obowiązkami” – poinformowało publiczne radio.

W Czechach i na Słowacji stacje radiowe i telewizyjne przygotowały jednak wiele programów dokumentalnych: reportaży i relacji świadków.

W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 roku wojska ZSRR, Polski, Węgier i Bułgarii wkroczyły do ówczesnej Czechosłowacji, aby powstrzymać próbę demokratyzacji reżimu komunistycznego, określaną jako „praska wiosna”. Próbę podjęli działacze Komunistycznej Partii Czechosłowacji (KPCz) z pierwszym sekretarzem Aleksandrem Dubczekiem na czele.

W zamierzeniach reformatorów partia miała zrezygnować z kierowania wszystkimi aspektami życia gospodarczego i społecznego. Próba wprowadzenia „socjalizmu z ludzką twarzą” była z góry skazana na przegraną.

W interwencji, która miała przywrócić wiodącą rolę partii komunistycznej, wzięło udział 600 tysięcy żołnierzy i 6300 czołgów. Była to największa operacja wojskowa w historii powojennej Europy.

Więcej: 1, 2. Foto: google.pl

Najgorętszy dzień roku

Absolutny rekord ciepła padł w Czechach. W Dobrzichovicach koło Pragi termometry pokazały 40,4 stopnia w cieniu. Poprzedni rekord, z 1983 roku, był o 0,2 stopnia niższy.

Z powodu tropikalnych upałów skrócono czas pracy w wielu instytucjach do godziny 14. Opustoszały nawet budki wartownicze od strony placu Hradczańskiego na praskim Zamku. Prezydent Vaclav Klaus zezwolił, aby strażnicy opuścili swoje posterunki i nie byli wystawieni na palące promienie słońca.

Czesi szukali orzeźwienia gdzie tylko mogli. Na różne sposoby. Na Smichowie w Pradze młodzi Czesi bawili się w specjalnej skrzynce…

[zdj. Magdalena Havlova]

Czesi w hospodach bez dymka

W przyszłości być może zobaczymy czeskie hospody bez gęstego dymu kłębiącego się pod sufitem. Ministerstwo Zdrowia chce wprowadzenia całkowitego zakazu palenia w restauracjach.

Martin Plíšek, minister zdrowia potwierdził, że oprócz powyższego zakazu, chce również aby przestano sprzedawać alkohol w automatach, gdyż najczęściej kupowali go nieletni.

 „Wyjątkiem będą ogrodzone ogrody pubów i restauracji. We wszystkich innych miejscach palenie będzie surowo karane. Zwiększy się też wysokość kary z obecnego tysiąca na 5 tysięcy koron. Właściciel lokalu, którego goście będą nagminnie łamać zakaz dostać może karę nawet miliona koron oraz cofnięcie koncesji. W skrajnych wypadkach może to być całkowite zamknięcie działalności” – tłumaczy minister i dodaje, że te zmiany podyktowane są troską o młodzież.

Czesi mają już dość palenia w restauracjach. Z kwietniowego badania Uniwersytetu Karola wynika, że 78 procent ludzi chce całkowitego zakazu palenia, z kolei bez dymka w pubie nie wytrzyma 9 procent Czechów. Co ciekawe, aż 40 procent zadeklarowanych palaczy popiera taki zakaz.

Nad projektem ustawy czescy posłowie pochylą się w październiku. Jeżeli projekt przejdzie, być może w czeskich hospodach nie zobaczymy już kłębów dymu papierosowego. I całe szczęście! Pamiętam, że od początku mej fascynacji czeskimi hospodami i zwyczajami w niej panującymi, denerwowało mnie, że nie mogę w nich oddychać. Dymu było zawsze tak dużo, że wytrzymywałem może godzinę. Prawdziwą udręką była zabawa w klubie. Nie dość, że zwykle ścisk jak w puszce sardynek, to jeszcze zawiesina szarego dymu.

Mieszkając w Ostrawie jakoś starałem się do tego przyzwyczaić, ale będąc w Pradze nawet nie odwiedzam klubów. Nie dość, że nikt się nie bawi, ścisk potworny to jeszcze multum palaczy. W Polsce imprezy są fajniejsze a powietrze wolne od tytoniowego smogu.

Jak Czesi zachowują się na wakacjach?

Plaża, plaża…Z czym kojarzy nam się plaża. Tona piachu i nic więcej a dla Czecha, który nie ma bezpośredniego dostępu do morza oznacza ZAGROŻENIE, że piaseczek wejdzie między palce. Najlepszym rozwiązaniem są skarpety podciągnięte jak najwyżej i sandałki na letnie upałki.

POCZUJMY SIĘ PRZEZ MOMENT JAK CZESI

Oczywiście Polaczki są narodem pokrewnym i mają podobne zachowania. Zacznijmy od początku. Czesi mają charakter leniucha. Wypad za miasto musi być skonsultowany i przetrawiony przynajmniej dwie noce wcześniej, bo przecież trzeba będzie wybyć ze swojego gniazdka. A że to naród wygodnicki i nie lubi sobie utrudniać życia, najlepiej podróżowałby wyłącznie samolotem. Halo halo, a ceny, tak, nie zapominajmy, że wszystkie promocje będą wcześniej przetrzebione i dopiero ostatecznym rozwiązaniem będzie pakowanie toreb do nowiuśkiej Skody.

No to zaczęliśmy urlop. Kiedy już znaleźliśmy się w hotelu jedną z ważniejszych rzeczy jest to, na czym da się zaoszczędzić. Ważne jest czy w cenie pobytu mamy zapewnione posiłki albo przynajmniej śniadania. Moja ostatnia wizyta w Wiedniu udowodniła, że nie taki straszny leń za skórą Czecha siedzi, bo tyle aut z czeską rejestracją to ja nigdzie w innym mieście poza Republiką nie widziałem. Aż miło było sfotografować się z BMWicą 🙂

Uff jak gorąco, puff, para wrze, nogi w ruch… Przytaczając  to, chciałem określić zachowanie Czecha i marudzenie na upały. Zapłacone wykorzystane, ale ile przy tym wypominania. U nas chłodniej, po co my tutaj, taki skwar a w Cesku 21 stopni. Chciałoby się posiedzieć w cieniu przy piwku, a nie na ręczniku, gdy żar się z nieba leje. Och, dobre czeskie piwko, gdzie lepsze  znajdziemy? Dźwięk otwieranej butelki, złocisty trunek w kuszącej cenie. Tu na wyjeździe, ceny z kosmosu, smak goryczkowaty, istne pomyje. Zapłacone skonsumowane, ale co powiedziane i wypomniane to poszło w eter. I tak kolejne spostrzeżenie – Czesi swoje chwalą, ale jak już się wybrali na wakacje i zapłacili za atrakcje, muszą je wykorzystać.

Jak rozpoznać Czecha turystę?

Pytanie retoryczne, ale przybliżę parę faktów. Przede wszystkim głośna rozmowa. Pani domu, prawdziwa gospodyni jak kwoka musi pilnować swoich podopiecznych, a gdy mąż się wtrąca, nie ma że boli, musi być tak, jak ona postanowiła. Kobiety mają piskliwy głos i zawsze swoim ględzeniem szybko postawią na swoim. Jak mówi przysłowie, dzieci i mąż głosu nie mają. Może lekko przesadziłem, ale spacerując sobie z ukochaną mi osobą po parku, chwilę relaksu przerwała nam jedna z takich opisywanych Czeszek. Miała dużo do powiedzenia, ale czy warto było aż tak narzucać racje swojej rodzinie? Mówi się, że ludzie najczęściej kłócą się właśnie podczas wakacji. A czy nie powinniśmy dać na chillout i wprowadzać konsensus?

Wracając do spaceru…

Za zaułkiem czyhała na nas kolejna niespodzianka. Mile zaskoczeni usłyszeliśmy po raz kolejny czeski język. Wytężamy słuch, uszy jak radary, oczy błądzą w poszukiwaniu prawdziwych Knedliczków. Są… tak to oni. Mamy pewność. Co dało nam gwarancję czeskości? Nic innego jak oryginalna żółto-czerwona torba z BILLI Dnes. Ta limitowana edycja dostępna wyłącznie w Republice Czeskiej. Tak jak Polaczek, majątek dzierżyć musi. A gdzie? A no w torbie. Nie byle jakiej bo foliowej, płatnej! Także wszelkie zakupy  zrobione wcześniej, aby przypadkiem nie przepłacić na mieście. Jakby to tak parę euro więcej, a na co to komu, kiedy mogę taniej.

Idąc tym śladem i wspomnianym „piaseczkiem”, opiszę jedną sytuację z hotelowej restauracji. W cenie pobytu mieliśmy zapewnione obiady, co ułatwiło sprawę, bo nie trzeba było myśleć co dziś zjemy na obiad. Pamiętnego dnia były tradycyjne sznycle. Duży kawał mięsa rozklepany, panierowany i rzucony na tłuszcz. Z pewnością wystarczy dla rosłego chłopa. I tu znowu włącza się matka Czeszka. Ona musi zagwarantować swoim dzieciom pełnię szczęścia. Nie ma, że coś się zmarnuje. Od czego mamy chusteczki? Siup siup i sznycle popakowane wędrują do foliówki. A jaka radość? oczywiście, gumowate, ale po co ma się te siekacze. Rachu ciachu i żuj żuj. Taki widok zaobserwowaliśmy na bulwarze. Zachód słońca, cichutko brzmiąca latynoska muzyka z pobliskiego baru i widok Czechów pałaszujących te sznycle. To nasi współlokatorzy z piętra hotelowego.

Miło, aż serce rosło, ale czy te stereotypy zostaną już w mej głowie?  Nie chcę narzucać zdania, broń cię Panie Boże… ale rozmawiając ostatnio po urlopie z rodowitą Czeszką przyznała mi rację. Tak jest i tego nie zmienimy. Na dowód dołączam zdjęcia z wyjazdu. Potwierdzają one moje słowa. Na dole macie filmik znaleziony w sieci. Czesi sami o sobie na wakacjach. Gdyby wyłączyć dźwięk, myślałbym, że są na nim Polaczki. Wszak nasze narody są tak spokrewnione.

Dan Stefański

Czechia, Czech Island czy ČR? Czy Czechy to bananowa republika?

 Jak nazwać Czeską Republikę jednym słowem? W języku polskim nie ma z tym problemu – państwo tonazywamy Czechami. Jak jednak jest z tym w języku angielskim?

Anglicy nazywają Czechy terminem „Czechia”. Słowo to powstało już wiele lat temu i było silnie promowane w krajach anglojęzycznych. Jednak część polityków sprzeciwia się nazywaniu ich państwa takim określeniem.

 Już w roku 1925 „New York Times” opublikował artykuł, w którym nazwał ziemie czeskie terminem „Czechia”. Później do rozpadu Czechosłowacji nie używano tego określenia. Teraz sam Czech nie wie nawet jak nazywać swoją ojczyznę jednym angielskim słowem.

 Kiedy organizacja CzechTourism przedstawiła nowe logo promujące Republikę Czeską z tekstem: „Czech Republike” rozgorzała na nowo dyskusja dlaczego Republika boi się nazwać w świecie inaczej niż tylko tłumacząc dosłownie czeską nazwę. „To nowe logo zupełnie ignoruje ponad tysiącletnią historię ziem czeskich” – mówi Jiří Felix, propagator nazwy Czechia w świecie.

Gdy odbywa się ważna konferencja krajów europejskich, wszystkie inne kraje określane są oficjalną urzędową nazwą (np. Slovakia, France), tylko Czechom wiecznie zmienia się podpisy z Czech Republic na Czechię.

Česko

Określenie „Česko” używane jest już od 1777 roku. Nie powstało z tłumaczenia niemieckiego słowa Tschechien. Powstało ono za czasów Habsburgów i miało na celu zaznaczenie odrębności ziem czeskich od Śląska i Morawy. Nazwa „Česko” mimo, iż nie podobała się panującej monarchii, przetrwała do dziś.

 Angielski wyraz „Czechia” powstał od określenia ludności czeskiej (ang. Czechs) i było używane po zaniku Czechosłowacji w 1939 roku. Obecnie Czechia używana jest na prestiżowych konferencjach jak też we wszystkich angielskich i amerykańskich atlasach świata.

69 procent głosujących opowiedziało się za nazwą „Czechia”, 26 procent za nazwą „Czech” a 5 procent za dziwnym tworem „Czechlands” *

Republika Czeska w innych językach:

angielski: Czechia

łacina: Czechia

niemiecki: Tschechien

francuski: Tchéquie

włoski: Cechia

hiszpański: Chequia

szwedzki: Tjeckien

polski: Czechy

słowacki: Česko

chorwacki: Češka

rosyjski: [Čechija]

 * ankieta przeprowadzona wśród Internautów zpravy.ihned.cz. Odpowiedzi udzieliło 645 osób.

 

 

 

Jak jedzą Czesi?

Czeskie rodziny coraz rzadziej spotykają się przy wspólnym stole. Jeżeli już, najczęściej jest to spotkanie przypadkowe. 40 procent naszych sąsiadów nie je już wspólnych posiłków…

Z badania agencji J.L.M. wynika, że tylko 37 procent rodzin spotyka się choć raz przy jedzeniu. Najczęściej jest to śniadanie. Socjologowie grzmią, że taka sytuacja doprowadzi do tego, że członkowie rodziny przestaną się między sobą komunikować. „Wspólna kolacja zbliża, dzieci mogą się wtedy wygadać z rodzicami, ci zaś dowiedzą się czy ich pociechy nie mają aby jakiś problemów” – mówi psycholog Radana Štěpánková.

Członkowie rodzin oddalają się coraz dalej od siebie. Zamiast podczas posiłku rozmawiać przy wspólnym stole, wolimy w pośpiechu zjeść obiad na sofie w salonie oglądając telewizję.

Wspólne spożywanie posiłków ma też jeszcze jedną ważną cechę. Domowe obiady są zdrowsze niż te spożywane na szybko kupione w Fast foodach. Wiemy, że Czesi wprost oszaleli na ich punkcie. Nie zważając na kalorie, czeskie dzieci stołują się w barach szybkiej obsługi na potęgę. Przez ostatnie 15 lat otyłych dzieci w Republice przybyło aż 4-krotnie.

A Czesi lubią zjeść dobrze.

Z międzynarodowego projektu FOOD, który powstał na zlecenie UE, wynika, że Czesi stołują się bardzo niezdrowo. Tłuste zupy, wielkie porcje jedzenia, słodzone napoje, piwo to częsty widok na czeskich restauracyjnych stołach. Z badania, w którym wzięło udział 4400 respondentów z Belgii, Francji, Włoch, Hiszpanii, Szwecji i Republiki Czeskiej wynika, że co drugi Czech je obiad w ciągu dnia. To daje naszym sąsiadom ostatnie miejsce wśród europejskich narodowości. Reszta badanych je obiady codziennie.  Gdy już Czesi wybiorą się do restauracji, ważna jest dla nich wielkość porcji. Jeżeli w pobliżu pracy nie ma miejsca, gdzie da się zjeść tanio i dużo, wtedy w ogóle nie wychodzą na obiad.

Czeskie obiady są zbyt kaloryczne. Już sama zupa podawana z pieczywem jest treściwa, jednak po niej następuje główne danie. Wszystko to popijane jest słodzonymi napojami, których Czesi spożywają więcej w porównaniu z mieszkańcami Europy zachodniej.

Znudziła się już klasyka.

Jeśli chodzi o kolację, tylko 6 procent Czechów deklaruje, że ją w ogóle je. Jeśli już się do jej robienia zabiorą, najczęściej kolacja jest bardzo urozmaicona. 67 procent naszych sąsiadów eksperymentuje w kuchni.

Badanie firmy Hamé pokazało, że coraz rzadziej mamy czas na gotowanie kolacji. Najlepiej gdyby jej zrobienie trwało mniej niż 15 minut. Oczywiście, jeśli chcesz mieć ciepłą kolację rzadko osiągniesz taki wynik. Tak myśli 57 procent Czechów, dlatego za robienie kolacji w ogóle się nie zabiera. Kolejnym argumentem za tym, żeby wieczorem nie jeść, jest fakt, że jedzenie musi kosztować mniej niż 100 koron. Jest to warunek bardzo ciężki do spełnienia, dlatego ogromna ilość naszych południowych braci idzie spać głodna albo odgrzewa sobie w mikrofalówce gotowe jedzenie z supermarketu.

Przytoczone badania pokazują, że w kwestii żywienia nie różnimy się tak dużo od Czechów. Może dlatego Polakom tak bardzo smakuje czeska kuchnia.

Nowa mapa Czech

Serwis Lidovky.cz postanowił zebrać w jedno miejsce wszystkie potoczne określenia miejsc znajdujących się w Republice Czeskiej. Niektóre nazwy wprost powalają na kolana. 

W południowoczeskim Vimperku mają Suez, na pewnym osiedlu w Czeskich Budziejowicach mają ulice Hokejową a w Rumburku mamy Ciekawską ulicę. Ale to tylko część z tych potocznych nazw miejsc, które nadali swoim miejscom tubylcy.

I na przykład miasto Orlová jest nazywana Rondlem, dzięki wielkiemu zagęszczeniu obwodnic i objazdów.  Mieszkańcy Jeseníka natomiast dzielnicę urzędową nazywają Pentagonem. Wspomniany Suez to tak naprawdę ulica Piwowarska a swoją potoczną nazwę zawdzięcza temu, że jest porównywana do cieśniny Suez łączącej morza Czarne i Śródziemne, która jest wiecznie zakorkowana.

Ulica Ciekawska w Rumburku to tak naprawdę Smilovského ulice. Przez to, że w domach przy tej ulicy jest mnóstwo wielkich okien, łatwo z nich obserwować co się wokoło dzieje. Stąd miejscowi ulicę tę nazywają Ciekawską. Niesamowita też jest historia brneńskiej Kraví hory, którą nazywa się Monte Bú. W Brnie znajdziemy też Bronx, BlekfíldBílý dům albo Brněnský Manhattan. Brnieński uniwersytet oraz wieża telewizyjna na Kavčích w Pradze, nazywane są Rohlikami.

 Oxfordem nazywana jest szkoła techniczna w Otrokiwicach. Nabrzeże w Písku nazywane jest za dnia Amsterdamem, a po zmroku Titanikiem.

Ciekawą historię ma też długowieczny konflikt na linii Pardubice – Hradec Králové. Mieszkańcy Pardubic nazywali Hradec Mechov, a to z tego powodu, że w mieście tym przez długi czas nie wiedziano co to jest papier toaletowy a mieszkańcy podcierali się mchem… Jednak gdy spojrzymy na sprawę odwrotnie to mieszkańcy Hradca nazywają sąsiadów używając określenia Koněpůlky, a to przez wizerunek połowy konia w herbie miasta.

 Silicon Hill stoi w Pradze a chodzi o akademik studencki. Nová Fukušima to nazwa budowanej właśnie Nowej Karoliny w Ostrawie, która wyglądem podobno przypomina elektrownię jądrową. W Czelakowicach (Čelákovicíce) ulicę Stankovského nazwano Chińskim Murem ze względu na to, że komunistyczne bloki przy niej stojące tworzą jakby ścianę, która podzieliła miasteczko na dwie części.

To tylko część z wielu takich miejsc zgłoszonych przez czytelników Lidovky.cz. Żeby opisać je wszystkie, nie starczyłoby tu miejsca. Reszta dostępna jest w tym miejscu. Miłego czytania!

Ile zarabiają Czesi?

Agencja Platy.cz opracowała ranking najlepiej opłacanych zawodów w Republice Czeskiej. Nikogo nie zdziwi, że menadżerowie będą zarabiać najlepiej. Ale kto jeszcze może się poszczycić wysokim wynagrodzeniem?

Na samej górze drabiny wynagrodzeń znaleźli się projektanci IT w Pradze, którzy zarabiają 68 767 koron miesięcznie. Ich koledzy z Kraju południowomorawskiego dostaną odpowiednio 65 917 koron. Wszystkie dane są autentyczne, takie zarobki deklarują respondenci. Wartości brutto.

Jeżeli chodzi o region karlowarski, tutaj najwięcej zarabiają urzędnicy oraz pielęgniarki. A gdzie menadżerowie? Badanie składało się tylko i wyłącznie z ankiet dobrowolnie zgłaszających się do badania ludzi. W kraju karlowarskim, gdzie jest duże bezrobocie i niskie zarobki raczej nikt nie lubi się chwalić swoimi wynagrodzeniami. Dlatego ile zarabiają na przykład właściciele ośrodków wypoczynkowych czy hoteli, tego nie wiemy.

Badanie nie objęło niestety regionu Zlińskiego (Zlínský kraj).

Oto całe zestawienie z podziałem na kraje:

PRAHA  (Hlavní město Praha)

  • Projektant IT 68 767 CZK
  • Menadżer finansowy 67 366 CZK
  • Menadżer firmy IT 62 467 CZK
  • Dyrektor obsługi klienta 59 165 CZK
  • Dyrektor firmy PR 57 984 CZK
  • Adwokat 53 660 CZK

Středočeský kraj

  • Project Manager 43 324 CZK
  • Kierownik produkcji 38 040 CZK
  • Lekarz 36 974 CZK
  • Programator 35 520 CZK

Pardubický kraj

  • Kierownik produkcji 36 860 CZK
  • Programista 31 037 CZK
  • Główny księgowy 26 114 CZK

Olomoucký kraj

  • Lekarz 39 228 CZK
  • Kierownik produkcji 33 338 CZK
  • Farmaceuta 27 720 CZK

Ústecký kraj

  • Kierownik produkcji 41 432 CZK
  • Lekarz 38 052 CZK
  • Kierownik budowy 30 101 CZK
  • Policjant 26 335 CZK

Moravskoslezský kraj

  • IT Manager 46 107 CZK
  • Lekarz 37 229 CZK
  • Kierownik Produkcji 34 601 CZK

Karlovarský kraj

  • Księgowy 20 527 CZK
  • Kierowca ciężarówki 19 657 CZK
  • Recepcjonista 15 164 CZK
  • Kelner 14 429 CZK
  • Sprzedawca 11 516 CZK

Plzeňský kraj

  • Kierownik jakości 42 327 CZK
  • Programista 40 042 CZK
  • Lekarz 32 309 CZK

Královéhradecký kraj

  • Lekarz 39 404 CZK
  • Informatyk 25 544 CZK
  • Technolog jakości 25 320 CZK

kraj Vysočina

  • Konstruktor aut 29 449 CZK
  • Główny księgowy 23 701 CZK
  • Kierownik sklepu 20 796 CZK

Jihomoravský kraj

  • Menadżer finansowy 65 917 KCZ
  • Menadżer logistyki 42 919 CZK
  • Inżynier budownictwa 41 264 CZK

Jihočeský kraj

  • Programista 34 168 CZK
  • Główny księgowy 26 258 CZK
  • Przedstawiciel handlowy 24 190 CZK

Liberecký kraj

  • Kierownik produkcji 35 716 CZK
  • Programista 29 826 CZK
  • Główny księgowy 24 594 CZK
  • Kierownik sklepu 22 493 CZK

Więcej szczegółowych danych na temat wynagrodzeń Czechów TUTAJ

Jak kupują Czesi?

Po wielu aferach związanych z żywnością, Czesi mają już dość! Przy wyborze produktu w końcu główną rolę przestała odgrywać cena. Nasi sąsiedzi nauczyli się też czytać etykietki.

Firma Asociace przeprowadziła badanie w małych i średnich sklepach. Z raportu wynika, że jakość jest najważniejsza dla 61% badanych. Cena w końcu zeszła na drugi plan – wybrało ją 59% badanych. Marka (producent) jest ważna tylko dla 36% respondentów. Wybranie towaru dzięki poleceniu znajomych praktykuje tylko 26% Czechów.

Podczas zakupów Czesi chętniej sięgają po rodzime produkty (55 % klientów). Mają do nich ogromne zaufanie. Kupując je, mają poczucie, że wspierają rodzimych przedsiębiorców. Nic dziwnego, że wiele sklepów specjalnie oznacza czeskie produkty.

Przy okazji kryzysu Czesi zmienili swoje zwyczaje zakupowe: kupują towaru mniej, a wybierają ten bardziej jakościowy. Zaczęli oszczędzać na napojach. Wolą napić się wody z kranu niż przepłacać za 1,5 litrową butelkę wody. Wolą pojechać do Niemiec, żeby kupić super ubrania za naprawdę niską cenę (Niemcy robią specjalne promocje dla Czechów) czy odwiedzić sąsiadów Polaków i zatankować taniej benzynę. W dobie kryzysu to właśnie na paliwie Czesi oszczędzają najbardziej.

Obroty sklepów spadły o 2,1 %. Przedsiębiorcy robią co mogą, żeby ściągnąć Czechów po zakupy. Jednak ci odkryli, że mogą robić zakupy szybciej i taniej przez internet. Sprzedaż internetowa produktów spożywczych wzrosła aż o 7,7 %!

Na tak silnych zmianach cen i korzystają głównie sami Czesi. Sklepy walcząc o klienta obniżają ceny. Przez to możemy kupować jeszcze taniej. I właśnie o to w tym wszystkim chodzi.

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑