W przyszłości być może zobaczymy czeskie hospody bez gęstego dymu kłębiącego się pod sufitem. Ministerstwo Zdrowia chce wprowadzenia całkowitego zakazu palenia w restauracjach.
Martin Plíšek, minister zdrowia potwierdził, że oprócz powyższego zakazu, chce również aby przestano sprzedawać alkohol w automatach, gdyż najczęściej kupowali go nieletni.
„Wyjątkiem będą ogrodzone ogrody pubów i restauracji. We wszystkich innych miejscach palenie będzie surowo karane. Zwiększy się też wysokość kary z obecnego tysiąca na 5 tysięcy koron. Właściciel lokalu, którego goście będą nagminnie łamać zakaz dostać może karę nawet miliona koron oraz cofnięcie koncesji. W skrajnych wypadkach może to być całkowite zamknięcie działalności” – tłumaczy minister i dodaje, że te zmiany podyktowane są troską o młodzież.
Czesi mają już dość palenia w restauracjach. Z kwietniowego badania Uniwersytetu Karola wynika, że 78 procent ludzi chce całkowitego zakazu palenia, z kolei bez dymka w pubie nie wytrzyma 9 procent Czechów. Co ciekawe, aż 40 procent zadeklarowanych palaczy popiera taki zakaz.
Nad projektem ustawy czescy posłowie pochylą się w październiku. Jeżeli projekt przejdzie, być może w czeskich hospodach nie zobaczymy już kłębów dymu papierosowego. I całe szczęście! Pamiętam, że od początku mej fascynacji czeskimi hospodami i zwyczajami w niej panującymi, denerwowało mnie, że nie mogę w nich oddychać. Dymu było zawsze tak dużo, że wytrzymywałem może godzinę. Prawdziwą udręką była zabawa w klubie. Nie dość, że zwykle ścisk jak w puszce sardynek, to jeszcze zawiesina szarego dymu.
Mieszkając w Ostrawie jakoś starałem się do tego przyzwyczaić, ale będąc w Pradze nawet nie odwiedzam klubów. Nie dość, że nikt się nie bawi, ścisk potworny to jeszcze multum palaczy. W Polsce imprezy są fajniejsze a powietrze wolne od tytoniowego smogu.
Osobiście nie palę, ale czy naprawdę nie można by znaleść jakiegoś kompromisu? Nie mysle tylko o Czechach, ale i o całym cywilizowanym Świecie.