Klasyczna czeska hospoda z piwem, utopencami i smażakami przestaje być dla Czechów kluczowym miejscem wspólnych spotkań. Powodują to nie tylko wyrastające jak grzyby po deszczu pizzerie, bary, bistra czy herny, ale także fakt, że społeczne życie traci na wartości.
Obecnie hospody zapełniają się jedynie podczas ważnych międzynarodowych wydarzeń sportowych, indywidualne mniej popularne dziedziny nie cieszą oka Czechów. Gościom znudziły się też piłkarzyki czy rzutki będące częścią niektórych pubów. Więcej atrakcji przynoszą gry komputerowe.
Zmiany zauważają nie tylko właściciele hospod, ale również socjologowie. Od roku 2004, kiedy ostatni raz badano zwyczaje Czechów, zmieniło się traktowanie hospod jako miejsc spotkań, dyskusji, wymiany zdań i poglądów, pohody i odpoczynku. Teraz Czesi szukają w tych miejscach przede wszystkim dobrego piwa i taniego jedzenia.
Ženy do hospod
Kobiety w Czeskich hospodach to coraz częstszy widok. Według agencji CVVM wynika to z tego, że miejsca te przestają być tak bardzo zadymione jak kiedyś oraz mniej głośne. Czeszkom podoba się także to, że wystrój hospod się poprawił: stare drewniane stoły zastępowane są stylowymi sofami a kraciaste ceraty obrusami. W 2004 roku kobiety chodziły do hospod trzy razy w ciągu dwóch miesięcy, a obecnie robią to dwa razy w miesiącu. Zwiększyła się też ilość pań w wieku 18-29 lat.
Niestety producenci piwa narzekają, że Czesi piją w hospodach coraz mniej piwa. Kiedy w 2005 roku przeciętny gość restauracji wypijał 164 litry piwa rocznie, teraz jest to tylko 145 litrów. Przyczyną może być cena piwa. Dla dwóch trzecich gości ponad 20 koron za pół litra piwa to jest już całkiem sporo.
Czasy, gdy Czecha zadowoli jedynie dobre piwo są już dawno za nami. W dobie, gdy dostępna jest szeroka oferta win oraz drinków, restauracje muszą walczyć o klienta rozszerzając swą ofertę. Nawet ulubiony trunek Czechów Fernet musiał zmodyfikować swą ofertę i wprowadzić szereg smakowych modyfikacji.
Mimo tych smutnych wiadomości nie musimy się bać, że hospody zupełnie znikną. Ponad 86 proc. Czechów deklaruje, że odwiedza te przybytki chociaż raz w miesiącu. Jedynie w małych miasteczkach da się zauważyć to, że nie zaglądają tam kobiety. Póki w hospodach będzie dobre jakościowo piwo nie ma się co martwić o przyszłość tych czeskich przybytków tak uwielbianych przez wszystkich Czechofilów.
„Jedynie w małych miasteczkach da się zauważyć to, że nie zaglądają tam kobiety.” Tak… byłam niedawno w jednej małej hospudce na uboczu Kolina. Byłam tam jedyną kobietą i naprawdę czułam się fatalnie. I to nie do końca chodzi chyba o te malutkie obrazki/zdjęcia roznegliżowanych pań, rodem z lat 80., porozlepiane po kątach (w tym kącie, w którym usiłowałam się schować, a jakże, też były) – to element folkloru, powiedzmy, acz może bardziej o te bure spojrzenia panów przynajmniej po pięćdziesiątce, wysyłane ku mnie z różnych punktów sali. Może jednak to właśnie też element folkloru. Być może ten „męski klub”, którego dni istnienia są policzone, chociaż może panowie odwiedzający go, nie ujrzą na swoje szczęście upadku twierdzy, pełnił i pełni nadal jakąś tajemną dla mnie funkcję. Teraz myśląc o tym, sądzę, że Hrabal w swoich dobranockach, których nie do końca zrozumiałam, chciał właśnie to powiedzieć. (-;