Zbiorem felietonów o czeskich ekspresjonistach, którzy nie dość, że zapisali się w dziejach nie tylko światowej literatury, to jeszcze byli dla naszego ukochanego Hrabala wzorem do naśladowania, rozpoczynam swoje polecenia na tegoroczne prezenty pod choinkę.
Czytaj dalej „„Czescy ekspresjoniści”- książka dla wymagających Czechofili i znawców literatury”„Piękne zielone oczy”, Arnošt Lustig
Jutro premiera książki Arnošta Lustiga „”Piękne zielone oczy” (tłumaczenie Jan Stachowski) wydana przez Wydawnictwo Czarne. Czytaj dalej „„Piękne zielone oczy”, Arnošt Lustig”
Osobiste trzy halerze o „Osobistym przewodniku po Pradze”
Czechofile, i szczygłofile, rzucili się czytać nową książkę autora Gottlandu. Nie jestem wyjątkiem. Wypatrywałem tej publikacji z dawno niespotykaną ciekawością i pochłonąłem ją jak pierwsze piwo po przyjeździe do Pragi, jak Maria w Postrzyżynach – duszkiem. Czytaj dalej „Osobiste trzy halerze o „Osobistym przewodniku po Pradze””
Czeskie ślady „Králíčka Jojo” („Jojo Rabbit”)
Przyznaję, że idąc na film Jojo Rabbit nie byłem świadomy, że zaraz na ekranie zobaczę: nie Niemcy, choć akcja dzieje się właśnie tam podczas II Wojny Światowej, nie Amerykę, mimo, że to hollywoodzka produkcja z nominowaną do Oscara Scarlett Johansson, ani nawet nie popularną wśród filmowców Nową Zelandię, a przecież gdyby reżyser Taika Waititi zabrał ekipę do swojego kraju nie można by się dziwić. Pierwszy rzut oka na pokazane uliczki wystarczył żeby mózg wysłał sygnał: hele, toż to Czechy! Musiałem dowiedzieć się więcej i zdobytą wiedzą dzielę się poniżej. Czytaj dalej „Czeskie ślady „Králíčka Jojo” („Jojo Rabbit”)”
Broumov o(d)kryty jesienią
Na dobry początek umilająca lekturę jesienna piosenka oraz podtrzymujące napięcie zdjęcie (powyżej). Czytaj dalej „Broumov o(d)kryty jesienią”
„Kiedy wybuchnie wojna? 1938. Studium kryzysu”
„Kiedy wybuchnie wojna? 1938. Studium kryzysu” przypomina „Sensacje XX wieku”. Mógłby to czytać Wołoszański. Czytaj dalej „„Kiedy wybuchnie wojna? 1938. Studium kryzysu””
„To nie jest raj. Szkice o współczesnych Czechach” – czyli jak wkurzyć Czechofila
Przeczytałam ten zbiór felietonów już ponad dwa tygodnie temu i mimo, że jest niewielka, to czytało mi się ją z trudem. Myślałam początkowo, że to przez fakt, że autor chce obalić mit o tym, że Czechy są fajniejszym krajem od Polski, a jako Czechofil zupełnie się z tym nie zgadzam, jednak doszłam do wniosku, że raczej chodzi też o coś innego… Czytaj dalej „„To nie jest raj. Szkice o współczesnych Czechach” – czyli jak wkurzyć Czechofila”
Łazienka z dykty
W ostatni piątek (17.05.2019 r.) brałam udział w ciekawym wykładzie dr Weroniki Parfianowicz pt. Jak mieszkać w Europie Środkowej, który dotyczył historii mieszkalnictwa w Polsce i Czechach. Wykład potwierdzał tezę, że bloki z wielkiej płyty były początkowo zbawieniem dla społeczeństw obu narodów a teraz bywają przekleństwem tak samo dla nas, jak i dla ludzi zza południowej granicy. Czytaj dalej „Łazienka z dykty”
Brno, miasto do którego wracam
Brno było drugim miastem po Pradze, które odwiedziłam w Czechach. Zanim do niego przyjechałam po raz pierwszy, kojarzyło mi się głównie ze świetnym filmem „Sex w Brnie” (reż. Vladimír Morávek), a gdy zobaczyłam, to co stoi dumnie na rynku Wolności, zrozumiałam co autor mógł mieć na myśli. Czytaj dalej „Brno, miasto do którego wracam”
„Pepiki. Dramatyczne stulecie Czechów”- czyli jak przestać Czechów nazywać Pepikami
Pepik to czeskie określenie małego Józefa, ale w Polsce przyjęło się jako pogardliwe określenie wszystkich obywateli Czech. Dla mnie osobiście to niezrozumiałe, ale nie zawsze tak było. Czytaj dalej „„Pepiki. Dramatyczne stulecie Czechów”- czyli jak przestać Czechów nazywać Pepikami”
Święto Niepodległości przy kieliszku morawskiego wina
Poranek 11 listopada. W Warszawie za kilka godzin narodowcy chwycą za flagi, bluzy z symbolami Polski Walczącej, z motywem wilków i żołnierzy wyklętych. Przejdą ulicami stolicy głośno krzycząc i puszczając race. W wieczornym serwisie informacyjnym pewnie znów będzie o zamieszkach z policją… Nuda, co roku jest tak samo…
A może by tak przy okazji Święta Odzyskania Niepodległości przez Polskę poświętować trochę radośniej? Przecież mimo wszystko, jest co świętować.
Jest ku temu okazja, bo 11 listopada w Czechach świętuje się Dzień Świętego Marcina, patrona winiarzy. Chciałam napisać, że Czechofile z Warszawy mają wybór miejsc, w których mogliby posmakować tradycyjnej czeskiej gęsiny i młodego morawskiego wina, ale… żadna z tutejszych restauracji nie wykorzystała okazji, żeby wykazać się znajomością czeskiej tradycji. Jedynie Czeska Piviarnia obiecała na tę okoliczność otworzyć beczkę svatomartinského piva, więc mamy coś na pocieszenie.
Może w przyszłym roku restauratorzy coś nam zaproponują, a jeśli nie, to pozostaje tylko wycieczka za czeską granicę, bo naprawdę warto!
O tradycji
Według legendy Święty Marcin przybywa co roku na białym koniu, co oznacza, że rozpoczynają się opady śniegu (co widać za oknem). Na szczęście Czesi przykry moment nadejścia zimy potrafią sobie umilić przy młodym winie i pieczonej gęsi.
Tradycja świętomarcińska pojawiła się w XVIII wieku, kiedy to za panowania cesarza Józefa II, 11 listopada właściciele winnic chodzili do swoich winiarzy aby spróbować nowego wina i zdecydować, czy przedłużać z nimi umowę na kolejny rok.
Dokładnie o godzinie 11:00 w całych Czechach, otwarte zostaną pierwsze butelki tegorocznego wina. Potem rozpocznie się tradycyjne biesiadowanie. Koncerty, wydarzenia, atrakcje kulinarne i degustacyjne na św. Marcina przygotowywane są w całych Czechach.
A skąd gęsina? Legenda mówi, że święty Marcin był rzymskim żołnierzem. Po przyjęciu wiary chrześcijańskiej został misjonarzem, a następnie biskupem. Podczas wygłaszania kazania biskupowi Marcinowi przeszkadzały gęsi, dlatego nakazał je zabić. Szkoda, żeby tak dobre mięso się zmarnowało, więc swoją karę odbyły piekąc się w brytfannach. Dziś to tradycyjne sezonowe danie oferuje każda dobra restauracja. Zazwyczaj gęś podawana jest z czerwoną duszoną kapustą, jesiennymi jabłkami oraz knedlikiem czy delikatnymi ziemniaczanymi kluseczkami.
Więcej o czeskiej tradycji na stronie Czech tourism
W królestwie Karkonosza i olbrzymów
Są takie miejsca, które wydają się dziełem kogoś większego, o niezwykłej sile. Tam właśnie powstają legendy o gigantach, olbrzymach, stolemach, ograch i wszystkich tych silnorękich budowniczych, którzy ukształtowali niezwykły krajobraz. Bo przecież nie możliwe by był on wynikiem trwającego miliony lat procesu erozji. To nie mieści się w głowach nawet racjonalnych, ateistycznych Czechów. Skalne miasta pod Adršpach i Teplicami nad Metuji nie mogły powstać w wyniku przypadku. Są na to zbyt niesamowite. Czytaj dalej „W królestwie Karkonosza i olbrzymów”
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.