Przeczytałam ten zbiór felietonów już ponad dwa tygodnie temu i mimo, że jest niewielka, to czytało mi się ją z trudem. Myślałam początkowo, że to przez fakt, że autor chce obalić mit o tym, że Czechy są fajniejszym krajem od Polski, a jako Czechofil zupełnie się z tym nie zgadzam, jednak doszłam do wniosku, że raczej chodzi też o coś innego…
Książka Michała Zabłockiego „To nie jest raj. Szkice o współczesnych Czechach” już w tekście z okładki zapowiada wypowiedzenie wojny wszystkim Czechofilom, którzy uważają państwo za naszą południową granicą, jako raj na ziemi: „(…) Czechy wcale nie są rajem. To obszar dotknięty przez transformację ustrojową równie mocno jak pozostałe kraje Europy Środkowej i jedno z najbardziej skorumpowanych państw regionu; kraj mocno uprzemysłowiony, przez to ogromnie zniszczony i zanieczyszczony.”
Myślę, że mogę już w tym miejscu nie zgodzić się z autorem i sądzę, że każdy, kto był w Czechach zwiedzając coś ponad elektrownię w Temelinie, potwierdzi moją opinię. Zwiedziłam ponad 20 miast i miasteczek w Czechach, przejechałam na pewno przez 4 razy tyle i tego przemysłu, zniszczeń i zanieczyszczeń nie widziałam. Nawet Most, o którym z takim obrzydzeniem pisze autor, dla mnie jest po prostu dość ciekawym miastem z perełkami architektury w stylu brutalizmu, a do Ostrawy zawsze chętnie wracam, bo to miasto ma dużo do zaoferowania. Wystarczy mieć trochę bardziej otwartą głowę.
Autor sprawia wrażenie osoby, która do Czech została wysłana za karę, na zesłanie, którego bardzo nie chciał i niekiedy bardzo na siłę próbuje doszukać się wad tego kraju. Przykładem jest poświęcenie całego rozdziału sprawie sprzed 9 lat dotyczącej zaginięcia dziewięcioletniej Aniczki. Zarzuca przy okazji Republice Czeskiej, że „nie potrafi uchronić dzieci przed zaginięciem, a ich rodziców przed strachem o ich bezpieczeństwo”. Co to w ogóle jest za zarzut i do kogo? Czy naprawdę jakiekolwiek państwo na świecie może w 100 % uchronić każde dziecko przed spotkaniem z zamachowcem? Nie sądzę…
Kolejne rozdziały swoimi tytułami zdradzają listę zażaleń do Czechów i Czech, m.in. „O języku, jego dychotomii i wulgaryzmach, które przekraczają granice smaku, ale nie państwa”, „O kuchni, otyłości, piwie i uzależnieniach”, „O poruszaniu się, wypadkach, dziurawych autostradach, tunelach i korupcji” itp., itd.
Też nie chcę być jednostronnie źle nastawiona do autora, ale jakoś nie mogę go zrozumieć, a tym bardziej zgodzić się z jego marudzeniem i narzekaniem godnym prawdziwego Polaka.
Wracając do samej książki- jeśli chcecie sobie, Drodzy Czechofile podnieść ciśnienie lub wyjść poza szklaną bańkę naszego czechofilstwa to szczerze ją polecam. W przeciwnym wypadku niekoniecznie. Jestem jednak bardzo ciekawa Waszych opinii- co według Was jest zgodne z prawdą, a co jest raczej czepialstwem? Napiszcie w komentarzach pod postem o tej recencji, na facebooku Jestem Czechofilem.
Autor: Dorota Chmielewska