*Ziemowit Szczerek*
Facebookowy profil „wypowiedzmy wojnę Czechom i im się poddajmy” zgromadził prawie 5000 użytkowników. Czesi mają inną facebookową grupę: „Chceme moře místo Polska”. Czesi do polskiego entuzjazmu podchodzą nawet nie tyle chłodno, co obojętnie.
Dwa stereotypy Czecha: inteligencki i plebejski
W Polsce funkcjonują dwa stereotypy Czecha. Pierwszy to stereotyp – nazwijmy go – inteligencki.
Czyli taki: Czesi lubią spokój, a nie cierpią egzaltacji. Śmieją się z zabobonów, w tym religijnych. Lubią sami siebie i mają do siebie zdrowy dystans. Ten dystans owocuje najlepszą na świecie literaturą i kinematografią.
Czy najlepsze na świecie piwo również jest efektem tego czeskiego dystansu – nie wiadomo, ale czeskie piwo najlepsze na świecie jest.
Polski inteligent postrzega Czechy jako kraj, w którym kultura wysoka w bezpretensjonalny sposób miesza się z niską: Jaromir Nohavica, czeski bard, raczej nie zaśpiewałby „Murów” czy „Modlitwy o wschodzie słońca”. Nie znaczy to, że Nohavica unika poważnych tematów: wręcz przeciwnie. Tyle, że śpiewa je z pozycji prostego „Jarka z Ostrawy”.
Drugi to stereotyp – nazwijmy go – plebejski: Czesi (czyli Pepiczki) to podlizujący się Niemcom tchórze, którzy wolą pić piwo, niż walczyć. Nie mają za grosz honoru ani, jako ateiści, żadnych wartości. To jałowa ziemia.
Trudna czechofilia
Stereotyp plebejski dominuje na forach internetowych. W artykułach, reportażach, esejach – dominuje stereotyp inteligencki. Przestaje on być bezkrytyczny: powoli rozpętuje się debata nad polskim postrzeganiem Czechów. Prym w niej wiedzie Mariusz Szczygieł, którego „czeska dylogia” jest już biblią polskiego czechofila, przy czym nie jest to „czechofilia na kolanach”. Czechofile zdają sobie sprawę, że ich miłość do Pepików jest trudna i raczej nieodwzajemniona.
(…)
Zacofana Polska
Polska dla przeciętnego Czecha to jeden z krajów szeroko pojętego, zacofanego Wschodu. Taka kolejna Rosja, Białoruś czy Ukraina – tyle, że używa się w niej łacinki w miejsce cyrylicy, a wierni rozmodlają się w kościołach, a nie w cerkwiach. No i nie było tu ZSRR, choć na pierwszy rzut oka trudno to dostrzec.
Słowem – stereotyp na temat rozwoju cywilizacyjnego naszego kraju przypomina polski stereotyp względem Rosji, Białorusi i Ukrainy.
„W świadomości czeskiej Polak uchodzi jednak za szlachciurę, zadufka, nieroba i pijaka. […]” – pisze Edmund Lewandowski pisze w „Pejzażu etnicznym Europy”.
„[…] Czesi uważali nas, Polaków, za naród skrajnie biedny i zacofany, przyjeżdżający do Czech (czy też Czechosłowacji, bo mieszkałam tam w czasie, kiedy Czechosłowacja właśnie się rozpadała) tylko po to, żeby handlować na bazarze podróbkami. – Pisze na forum portalu „Odyssei.com” niejaka „Fen.”, która w Czechach przez kilka lat mieszkała.
Jak można być dumnym z brudnych miast?
Na forum “INTERII.PL” odbyła się w 2009 roku polsko-czeska debata. Czech mieszkający w Polsce, podpisujący się „Andermartisson”, pisał tak (pisownia oryginalna): „pierwsze wrażenie większości Czechów przyjeżdżających do Polski to brudne domy i brak autostrad. Przeczętny Czech nie rozumie dumie a priori, uważa że dumny może ktoś ze swojego państwa być tylko wtedy jak jego państwo jest ładne i bogate – i po to Czesi często nie zrozumieją polską dumę, jak jednocześnie myślą o Polsce jako o kraju biednym. Niestety jest większość polskich miast przy granicy z Republiką Czeską naprawdę brudna i Czesi którzy to widzą nikdy nie zobaczą przeładny Kraków, Wrocław lub inne naprawdę piękne miasta w Polsce – bo są daleko i bez autostrad trudno tam dojechać”.
„Koń jaki jest, każdy widzi, gdyby mógł być ładniejszy, czy zdrowszy, byłby. Możesz się porównywać z Eskimosami, na Grenlandii, albo Maorysami z Nowej Zelandii, wtedy jaskrawiej zobaczysz różnice, i łatwiej je zrozumiesz” – odpowiada mu całkiem rozsądnie Polak, „ArtBlues”, przy czym nie byłby sobą, gdyby nie dodał: „Byłem raz w Czechach, w Zlatych Horach (?) i jakoś estetyka i glanz mnie nie poraziły ”.
Gulasz z blaszanych bud
Zresztą – plebejska wersja czeskiego stereotypu Polski najlepiej prezentuje się w czeskiej wersji „Uncyclopedii” (w Polsce znanej jako „Nonsensopedia”). Pod hasłem “Polska” przeczytać można m.in. , że polskie miasta to gulasz wykonany z blaszanych bud.
Polacy w nonsensopediowym artykule poświęconym Czechom odgryzają się, że „powstanie w Pradze to doskonały materiał dla przemysłu filmowego. Trwało krócej niż reklamy na TVNie” i czepiają się „nijakiego” smaku czeskiego piwa. Wiedzą jednak też, że świat nie zniknie, gdy się zamknie oczy: „zimą wśród Polaków można zauważyć wzrost nienawiści wobec Czechów z podtekstami na tle rasowym (ich drogi są czarne, a nasze są białe)” – czytamy zrezygnowaną konstatację.
Polak w maluchu
Polak dla przeciętnego Czecha to nadal, jak w latach 90-tych, cwaniura i handlarz w maluchu.
Na polskich drogach maluchów już niewiele, polskich handlarzy w Czechach jeszcze mniej, o ile w ogóle jeszcze się jacyś uchowali, ale plebejski stereotyp jest bardziej żywotny od życia.
Maluch okręcony z każdej strony każdym możliwym do spieniężenia towarem, jak – używając kolejnego stereotypu – autobus w Indiach, to nadal eksportowy obrazek polskiego sposobu wojażowania u szanownych sąsiadów z południowego zachodu.
Nieznany sąsiad
„Neznamy soused” (nieznany sąsiad), to główny temat jednego z numerów magazynu „Nový Prostor” (z 2007 roku). Znajdziemy tam m. in. rysowany prostą kreską komiksowy reportaż z podróży do Polski. Polacy piją obrzydliwe piwo z jeszcze obrzydliwszym sokiem, a żywot im płynie pomiędzy blaszanymi budami z mydłem i powidłem. (Cały numer „Prostora” (w PDF-ie) można ściągnąć stąd ).
Polska w oczach Czechów to – przede wszystkim – coś, czemu nie warto poświęcać większej uwagi. Jeśli jednak się już ją poświęci – widać głównie wschód.
Czeski „tchórz” i „polska brawura”
Czesi doskonale wiedzą o łatce tchórzy, którą przypinają im nie tylko Polacy, ale Europa w ogóle.
“Szwejkami nazywa nas połowa Europy” – mówi Lucie Kněžourková w wywiadzie dla „Dziennika Zachodniego”, opublikowanym także w „Panoramie Kultur”.
Wielu Czechów stoi jednak na stanowisku, że ich postawa podczas II wojny światowej była jedyną, która miała jakikolwiek sens. Owszem, można było walczyć i ginąć – tylko po co? Co by to dało? Dać się pozabijać dla samej walki? Przecież to – ze zdroworozsądkowego punktu widzenia – horrendalny idiotyzm!
Ale nie zawsze tak było.
„Podczas wojen husyckich” – pisze Lewandowski – „Czesi walczyli znakomicie. Natomiast po klęsce w 1620 [pod Białą Górą – przyp. Z.S] roku nie próbowali już akcji zbrojnej. W przeciwieństwie do Polaków, którzy organizowali powstania, wykonywali pracę organiczną. Nie potrafią fascynować się wojną. Nie podziwiają bohaterskiej śmierci na polu bitwy. W języku czeskim jest valka i vojak, ale nie ma wojenki”.
„Pochwałę umierania podczas wojny, którą wygłosił kapelan oberfeldkurat Ibl, Szwejk nazywa bałwanieniem do kwadratu” – pisze Lewandowski, i dodaje: „Czesi są narodem laickim, pragmatycznym, konserwatywnym, demokratycznym, pacyfistycznym i pogodnym. […] W kolejkach stoją długo i cierpliwie. Etos mieszczańsko-protestancki wyznacza ich stosunek do pracy i pieniądza. W porównaniu z Polakami są mniej uczuciowi, raczej pozytywistyczni, niż romantyczni”.
Polak – szaleniec
Z drugiej strony funkcjonuje czeski wobec Polaków stereotyp narodu odważnego, a raczej brawurowego, którego brawura przekracza granice zdrowego rozsądku i jest szaleństwem i głupotą.
W artykule “Dobry wojak Czech” Aleksandra Kaczorowskiego przeczytać można, co też sądził Hrabal na temat polskiego zamiłowania do wojaczki:
„Kiedy słyszałem o tragedii Polski, do płaczu doprowadzały mnie opowieści o tym, jak pułki polskiej kawalerii szarżowały na niemieckie czołgi, wszyscy ci polegli Polacy walczący konno przeciw czołgom byli dla mnie objawieniem, antycznym mitem, jak ten grecki hoplita, który, aby uniemożliwić ucieczkę wrogiej perskiej łodzi, sam jeden trzymał łódź rękoma, a kiedy ucięli mu ręce, wgryzł się zębami w linę i dopiero gdy perscy żołnierze odcięli mu głowę, łódź odpłynęła…”.
Podziw miesza się tu z osłupieniem – komentuje Kaczorowski, dodając, że osłupiały Czech, to Czech sceptyczny. – „Polak uczy się na błędach; Czech – by znów zacytować Hrabala – mawia w takich razach: „Trzeba było siedzieć na dupie w domu. […] My napinamy muskuły, przelewamy krew, święcimy we własnym gronie nieznane reszcie świata rocznice – a górą i tak zawsze są Czesi.”
Głupio-mądry Szwejk, który robi z siebie udawanego błazna, bo nie zamierza prawdziwym błaznom dać się bez sensu zabić, to „śmiejąca się bestia”, która wyszydzi każdy patos prowadzący do prucia flaków w imię umownych pojęć. Szwejk zawsze zatrzyma się w punkcie, za którym zdrowy rozsądek, nakazujący nie tylko przeżyć, ale także jako-tako żyć, przegrywa z egzaltowanymi ideami. Bo uważa, że zdrowy rozsądek w zupełności wystarczy, by przeżyć to życie tak, by dawało przyjemność i satysfakcję. A z egzaltowanych idei często i gęsto jest nieszczęście.
W polskim postrzeganiu Szwejk to Czech. Szwejkoid Chudej pojawia się filmie Lecha Majewskiego „C.K. Dezerterzy”. W ogóle wizerunek Czecha w polskiej popularnej kulturze to uśmiechnięty, krępy, mędrkujący, gadatliwy brzuchacz z kuflem piwa w ręce. Czyli Szwejk właśnie.
CAŁOŚĆ: www.ahistoria.pl/(…)co-sadza-i-sadzili-czesi-o-pola…
ORAZ: www.novyprostor.cz/pdf/293.pdf
Dziękuję Arkowi za linka.