Weekendowy wypad do Krakowa zaowocował wizytą w czesko-argentyńskim lokalu na ulicy św. Sebastiana. Postanowiłem sprawdzić czy lokal prowadzony przez Czecha zyskał ten czeski klimat.
Niedaleko Rynku i Wawelu, lekko na uboczu znajduje się knajpka, w której każdy czechofil znajdzie coś dla siebie. Z zewnątrz straszy zaniedbany ogródek. Potykacz z czeskim menu utwierdza mnie w przekonaniu, że dotarłem na miejsce.
Wnętrze bardzo klimatyczne, ciemny wystrój i czeskie akcenty na ścianach. Dużo obrazów i innych bibelotów, ale ich ilość nie razi. Muzyka nie drażni.
Jako że byliśmy po obiedzie, postanowiliśmy zamówić jedynie piwo i jakieś przekąski. Zamiast hermelina i śmierdzącego serka z Ołomuńca, postawiliśmy na utopenca. Kelner poinformował nas, że serdelki są marynowane jedynie jeden dzień, więc ich smak nie będzie tak bardzo specyficzny. Mimo wszystko utopenec nam smakował. Z czeskich lanych piw do wyboru było jedno jasne i jedno ciemne.
Obsługa bardzo sprawna i sympatyczna. Niestety goście, który siedzieli obok nie zamówili niczego do jedzenia, dlatego nie było mi dane zobaczyć jak prezentują się dania serwowane w tej restauracji. Menu dosyć bogate, w języku czeskim z tłumaczeniem polskim i hiszpańskim. Same karty dań mocno wysłużone. Dwie zupy do wyboru: rosół oraz czesneczka. Ceny dań zaczynają się od 16 zł (knedliky z gulaszem). U Diega i Bohumila zjemy też ulubiony przez czechofilów smażeny syr.
Reasumując pub Diego i Bohumil jest bardzo sympatycznym miejscem, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. Warto się tam wybrać nawet jeśli mielibyśmy skosztować jedynie wybornego czeskiego piwa.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.