Czech o Polakach, Polka o Czechach

Ostatnio obejrzałam dwa czeskie filmy: „Jak Bóg szukał Karela” i „Szarlatan”. Zupełnie od siebie różne, ale oba świetne i warte obejrzenia. Może jednak coś ich oprócz tego łączy?

„Jak Bóg szukał Karela” (reż. Vit Klusak i Filip Remunda) to dokument o polskiej religijności, jak postrzegamy Boga i czym jest dla Polaków religia. Drugi, „Szarlatan” (reż. Agnieszka Holland) to historia słynnego (dla Czechów i Słowaków) uzdrowiciela, Jana Mikoláška.

W sumie oba filmy łączy temat religijności postrzeganej w nieco wypaczony sposób. Film Klusaka i Remundy jest o tym jak Polacy powierzchownie podchodzą do Boga, przyjmując, że po prostu jest, bo tak mówi ksiądz w wielkim kościele lub na stadionie, albo ktoś w radiu. Holland przeciwnie- pokazuje jak jej bohater szuka Boga i wiary, ale nie odnajduje go.

Te dwa filmy mają już swoje recenzenckie opracowania i chyba nie ma sensu ich powielać. Napiszę o swoich wrażeniach, takich jakie są.

Na film „Jak Bóg…” czekałam odkąd producenci rozpoczęli zbiórkę na jego zakończenie. Pewnie niektórzy z Was kojarzą, że udostępniałam informacje na ten temat na czechofilskich stronach. Oczywiście też dołożyłam się swoją cegiełką, bo bardzo chciałam żeby ten obraz powstał. Niby to dość oczywiste, że Czechów „nasza” religijność będzie dziwiła, a może nawet szokowała, ale jednak co innego myśleć, a co innego zobaczyć.

Spodziewałam się filmu, który będzie komedią, żartem z tej naszej zaściankowej, dziecinnej, ale pozbawionej wiary i wiedzy religijności. Poniekąd moje przewidywania się sprawdziły. Niestety (dla wizerunku Polski w świecie) ten obraz nie był tylko o tym. Twórcy dotarli do ofiar księży pedofilów, zostali przegnani z terenu Radia Maryja (mimo, że chcieli porozmawiać tylko z rzecznikiem prasowym), czy dali się zastraszyć wysłannikom księdza Rosika z Karanu (to nazwisko i nazwa organizacji w filmie są mocno wypikselowane, ale ja myślę, że skazani przestępcy- w tym wypadku seksualni, nie powinni być anonimowi).

Osobiście jest mi wstyd, że to, co zobaczyłam w tym filmie jest prawdą. Oczywiście jest to tylko jednostronna relacja, nastawiona na potwierdzenie tezy „Polacy to katobetony rodem ze średniowiecza”, ale twórcy mają do tego prawo, bo nic co jest w filmie nie jest kłamstwem.

Za to mogę być dumna, że polska reżyserka zrobiła film, który w Czechach frekwencyjnie pobił filmową biografię Vaclava Havla. Tego drugiego filmu niestety jeszcze nie widziałam, więc trudno mi powiedzieć czy faktycznie jest gorszy od „Szarlatana”.

Media w Polsce rozpisują się już o filmie (mimo, że premiera dopiero 9 października), że jest to film politycznie zaangażowany. Czemu historia zielarza, żyjącego na początku XX wieku jest w Polsce w 2020 roku uważana za polityczną? Ponieważ oprócz tego, że Mikolášek jest uzdrowicielem, to jest też gejem i film pokazuje jego związek z asystentem.

SERIO?! Wciąż to ma być temat? Widać, że reżyserka ma to już przepracowane, bo nie podgląda bohaterów, skupiając się na tym wątku. Cieszyło mnie, że to film, który nie traktuje mnie jak idiotkę, której trzeba wszystko wytłumaczyć, a potem wyboldować i podkreślić. Film wspomina, że bohater żył podczas pierwszej i drugiej wojny światowej, a potem w czasie zamordystycznego stalinizmu, ale robi to mimochodem- tyle, żeby to wiedzieć, a nie tym rzygać. To, co mi się podobało, to to, że każda z postaci ma swoją historię, motywy, ale nie są to postaci czarno-białe, więc po filmie można jeszcze długo rozmawiać.

Oba filmy są według mnie warte obejrzenia nie tylko przez Czechofili, a nawet nie wiem czy do końca ich usatysfakcjonują, bo myślę, że więcej mówią o nas Polakach niż o naszym ulubionym narodzie.

Autor: Dorota Chmielewska

Możliwość komentowania jest wyłączona.

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: