Czeski żart polityczny

Czesi, jak i inne narody śmieją się z polityki i polityków. Opowiadali dowcipy polityczne w czasach komunizmu, opowiadają i teraz, kiedy żyją w państwie demokratycznym.

Żarty z polityki i polityków zmieniały się na przestrzeni lat. Dowcip polityczny jest komentarzem do aktualnych wydarzeń. Po latach, aby go zrozumieć trzeba znać okoliczności w jakich powstał. Prześledźmy z czego śmiali się Czesi w ciągu ostatnich 60 lat.

Czesi mają to nieszczęście, że żyją w środku Europy, czyli regionie, którego historia nie oszczędzała. Podobnie jak Polacy przeżyli próbę narzucenia im ustroju komunistycznego.

A to oznaczało, że państwo zmierzało w kierunku totalitaryzmu. Monopol informacyjny, propaganda, terror policji politycznej miały na celu całkowitą kontrolę życia jednostki.

W takim systemie dowcip polityczny był formą samoobrony przed kłamstwem. Przez rządzących był zwalczany, ponieważ wyśmiewał wartości, które władza starała się narzucić obywatelom. Człowiek, który opowiada dowcip i widzi, że inni się z niego śmieją wie, że nie jest sam, że inni myślą podobnie jak on. A propaganda przekonywała, że wszyscy wierzą w to, co ona głosi. A zatem dowcip był swoistą bronią.

(…)
Praga, 1994 r. Popiersia Józefa Stalina i Klementa Gottwalda jako elementy czerwonej ośmiornicy

joh.jpg

Komuniści bardzo dbali o propagandę również na tym najniższym poziomie. Powołali do życia tzw. trójki agitacyjne. Były to swoiste patrole, których zadaniem było sprawdzanie czy kierownicy sklepów przygotowali przed świętami państwowymi odpowiedni wystrój witryn, czy dozorcy wywiesili czerwone sztandary, czy hasła w zakładach pracy są odpowiednie. Jedna z takich gorliwych trójek weszła do kościoła. Aktywiści zobaczyli, że kościół ozdobiony jest napisami: „Pan z wami”, „Bóg was kocha”. Poszli do księdza i dalej przekonywać, że hasła są nieodpowiednie, że nie nadążają za duchem przemian. Ksiądz próbował przekonywać do swoich racji, ale wszystko na nic. Usłyszał, że ma zmienić hasła i ma na to trzy dni. Kiedy aktywiści zgodnie z zapowiedzią wrócili do kościoła zobaczyli, że nad ołtarzem wisi wielki transparent. Na czerwonym suknie widniał napis: „BÓJCIE SIĘ BOGA – TOWARZYSZE”.

W 1953 roku zmarł komunistyczny prezydent Klement Gottwald, którego propaganda przedstawiała, jako komunistę bez skazy nazywając go „najlepszym uczniem Stalina”. A prywatnie jako człowieka dobrego, mądrego, wspaniałego męża, ojca i dziadka. Złośliwi, którzy uznawali go za zbrodniarza uknuli kolejny żart.

Gottwald po śmierci trafia do piekła. Przyjmujący go diabeł, sprawdza coś w swoich zapiskach i każe prezydentowi iść za sobą. Wchodzą do sali, gdzie są wielkie kadzie z gorącym olejem. Czart pokazuje nowoprzybyłemu jedną z kadzi i mówi: właź tutaj. Gottwald posłusznie wchodzi i okazuje się, że olej sięga mu niemalże do ust. Rozgląda się i spostrzega, że obok stoi jakiś człowiek, a gorąca ciecz sięga mu tylko do kolan. Przygląda się mu dokładniej i rozpoznaje, że to Adolf Hitler. Woła diabła. – Jak to jest? Mnie olej sięga do gardła, a Hitlerowi tylko do kolan. To niesprawiedliwe!

Diabeł odwraca się do Hitlera i mówi: Adolf, złaź natychmiast na dół. Znowu stoisz na Leninie.

stalinoop.jpg

*Interwencja 1968 roku*

Mieszkańcy Czechosłowacji szybko dostrzegli, że propaganda władzy o socjalizmie jako przodującym ustroju to stek frazesów i kłamstw. I to potrafili celnie spuentować.

Rozmawiają dwaj koledzy.

– Wiesz, gdzie jest teraz kapitalizm?

– No jasne, na skraju przepaści.

– A socjalizm?

– Jak zawsze o krok przed kapitalizmem.

Połowa lat 60. to odwilż polityczna spowodowana w głównej mierze kryzysem gospodarczym. Polityczna próba zreformowania systemu zakończyła się tragicznie. W 1968 roku Czechosłowację najechały armie Układu Warszawskiego, ponieważ przywódcy „bratnich krajów socjalistycznych” uznali, że reformy stanowią zagrożenie także dla nich. Na ulicach pojawiły się czołgi. Czesi nie mieli wątpliwości, że to okupacja, a nie „bratnia pomoc”.

Wtedy to narodził się dowcip dotyczący polskiego uczestnictwa w inwazji. Nie wiadomo, kto pierwszy go wymyślił: Czesi czy Polacy, ale krążył po obu stronach granicy.

Dwóch Czechów w mieście Hradec Kralove patrzy na polskich żołnierzy. W pewnym momencie jeden się odzywa i mówi: Patrz ci Polacy niczego nie zrozumieli. Chcieliśmy, aby przyjechały Czerwone Gitary, a oni nam przysłali Czerwone Berety (elitarne polskie jednostki).

Czesi manifestowali pogardę dla okupantów. Podobnie jak w okresie II wojny światowej Polacy deprecjonowali wroga nazywając niemieckich żołnierzy „szwabami” czy „hyclami”, tak Czesi traktowali Rosjan. Na budynkach malowano hasła w skierowane do Sowietów:

*Zobaczyliście cywilizację, to wracajcie do swoich domów”, „Czerwoni bracia, wracajcie do rezerwatu*

Komizm dowcipu jest często jedynym sposobem, aby opanować przez śmieszność sprzeczności nie do pogodzenia w rzeczywistości. Śmiech pozwala na zbudowanie poczucia dystansu wobec spraw, na które nie mamy wpływu. A czy można pogodzić się z okupacją kraju? Taką próbę widać w kolejnym dowcipie z epoki.

Prezydent Czechosłowacji Ludvik Svoboda postanowił poradzić się rabina w jaki sposób pozbyć się wojsk okupacyjnych. Mądry Żyd, kiedy usłyszał pytanie spojrzał na niego i odpowiedział:

– Na to istnieją dwa sposoby: naturalny i nadprzyrodzony.

– Jaki jest ten naturalny sposób? – pyta Svoboda.

– Naturalny jest taki, że objawi się archanioł Gabriel z ognistym mieczem i wyrzuci okupantów z waszego kraju – odpowiada rabin.

– A ten nadprzyrodzony? – zadaje pytanie prezydent

– Sami odejdą!

Komuchy wracają do rezerwatu

1264067012-armia_czerwona.jpg

Lata 1969 – 1989 określane są jako czas tzw. normalizacji. Ten termin miał oznaczać jedno: pełne panowanie ideologii komunistycznej w każdej dziedzinie. Jeden z najsławniejszych dowcipów komentujących atmosferę tych lat został wykorzystany przez czeskiego reżysera Jana Hrzebejka w filmie „Pupendo”. A brzmiał on tak: siedzi mężczyzna na ławeczce na Placu Wacława w centrum Pragi i wymiotuje. Zatrzymuje się przed nim przechodzień. Chwilę patrzy i mówi: w pełni się z panem zgadzam. :D

*Socjalistyczna gospodarka*

W porównaniu do innych krajów komunistycznych poziom życia w Czechosłowacji był wyższy. Partyjni agitatorzy mówili o sukcesie gospodarczym i przekonywali, że planowa gospodarka socjalistyczna lepiej zaspokaja potrzeby obywateli niż rozpasany kapitalistyczny wolny rynek.

Czesi jednak powątpiewali jednak w te zapewnienia i podchodzili do propagandowego szumu z duża rezerwą.

Połowa lat 70. Czech postanowił kupić samochód. Kiedy już podpisał umowę, zapytał sprzedawcę, kiedy może odebrać auto.

Sprzedawca spojrzał w segregator pełen papierów i odpowiedział:

– Samochód odbierze pan o godzinie 10 przed południem, 20 września 1985 roku.

Na tę wieść mężczyzna straszliwie się zdenerwował. Sprzedawca stara się go uspokoić, więc przekonuje: – Proszę pana, niech pan sobie uświadomi, że 10 lat czekania na samochód, to nie jest znów tak długo.

– Te 10 lat mi nie przeszkadza! – odpowiada mężczyzna. – Ale nie 20 września! Wtedy mam zamówionego hydraulika!

Nasi południowi sąsiedzi z ironią podchodzili również do zapewnień, że w socjalizmie można się dorobić.

Podróżując po Czechosłowacji Gustaw Husak zatrzymał się przed piękną willą.

– Czy to jest twój dom? – zapytał chłopczyka bawiącego się w ogrodzie.

– Tak – usłyszał Husak.

– A ten piękny samochód to twoich rodziców?

Chłopiec potwierdził.

– A wiesz, że jestem tą osobą, której zawdzięczacie swój dobrobyt – mówi uśmiechnięty prezydent.

– Mamo, mamo – krzyknął chłopczyk w kierunku domu. – Przyjechał stryjek Kurt z Monachium!

Gustaw Husak

guuu.jpg

*Demokratyzacja*

Transformacja ustrojowa nie stała się powodem, aby dowcip polityczny znikł. Zmienił się. Głównym celem żartów nie jest już ustrój, ale politycy. To wynik rozczarowania Czechów. Afery gospodarcze i obyczajowe, korupcja wśród polityków, ale także wzrost bezrobocia i drożyzna spowodowały, że Czesi bardzo krytycznie oceniają ludzi zajmujących się zawodowo polityką i często oskarżają ich, że nie robią nic dla normalnych obywateli.

Żarty najczęściej dotyczą aktualnych wydarzeń, więc nie są zrozumiałe dla cudzoziemców, ale są też takie, które mają charakter uniwersalny.

Oto dwa przykładowe:

Mężczyzna w kościele prosi spowiednika: Wybacz mi ojcze mój wielki grzech, wychowałem syna na polityka.

Jaka jest różnica między nieszczęściem a tragedią?

Kiedy polityk wpadnie do Wełtawy to jest to nieszczęście, ale jeśli go uratują, to jest to tragedia.

Na celowniku żartownisiów znaleźli się również ci najważniejsi politycy, czyli prezydenci. Tak szanowany w Polsce Vaclav Havel miał w Czechach licznych przeciwników. Być może to oni wymyślili ten dowcip:

George Bush, Francois Mitterand i Vaclav Havel w prywatnej rozmowie omawiają swoje kłopoty.

Bush: Mam 30 ochroniarzy, jeden z nich chce mnie zabić, a ja nie wiem który.

Mitterand: Mam 30 kochanek. Jedna ma AIDS, a ja nie wiem która.

Havel: Mam 30 doradców. Jeden jest mądry, a ja nie wiem który.

Czeska opinia publiczna nie była zachwycona, kiedy Vaclav Havel niedługo po śmierci pierwszej żony, Olgi ożenił się z aktorką Dagmar Veszkrnovą. Olga Havlova cieszyła się powszechnym poważaniem, a druga żona prezydenta nie była od początku darzona zbytnią sympatią. Powstała zatem seria dowcipów o żonie prezydenta.

Przyleciał anioł do Dagmar i zaproponował jej, że nauczy ją latać. Żona prezydenta szybko się zgodziła, poszła za aniołem. Anioł pokazał jak się lata. W końcu mówi: teraz ty spróbuj. Dagmar skoczyła z okna, zaczęła machać rękami, ale spadła z hukiem na bruk. Zapłakana pobiegła poskarżyć się mężowi, jak złego spotkała anioła. Anioł wrócił do raju, a tam czeka na niego święty Piotr i mówi: Olgo, pierwsza twoja przepustka i od razu taki numer?!

Następca Havla, Vaclav Klaus nim został głową państwa był szefem Obywatelskiej Partii Demokratycznej. Jego przeciwnicy oskarżali go, że ma skrajnie liberalne poglądy i nie dostrzega, że zadaniem państwa jest także pomoc obywatelom. W trakcie jednej z kampanii wyborczych można było usłyszeć dowcip rzekomo ilustrujący przekonania polityka.

Spacerujący po Pradze Klaus dostrzegł człowieka, który je trawę. Zszokowany prezydent nie może uwierzyć w to, co zobaczył, ale podchodzi do mężczyzny i pyta się: dlaczego pan je trawę?

– Nie mam pieniędzy na jedzenie – odpowiada mężczyzna.

– To niech pan nie zje wszystkiej, trzeba trochę zostawić na siano, bo co pan będzie jadł zimą?

Vaclav Klaus postrzegany jest jako człowiek, który ma o sobie bardzo wysokie mniemanie. Sposób zachowania, przekonanie o nieomylności, pewność siebie i arogancja stały się też tematem kpin jego rodaków.

Vaclav Klaus zaciął się podczas golenia. Przechodząca obok łazienki żona, dostrzegła krew na policzku męża, pokręciła głową i zaczęła narzekać:

– Panie Bożę, ty się znów zaciąłeś!

Klaus spojrzał na nią i odpowiedział: Ile razy mam ci powtarzać, że w domu możesz do mnie mówić Vaclavie.

vaclav_klaus.jpg

Możliwość komentowania jest wyłączona.

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: