Bilety na PolskiBus.com zamówione były na dwa miesiące wcześniej. Podróż do Pragi, mimo iż długa odbyła się w komfortowych warunkach. Dostęp do wi-fi i klimatyzacja/ogrzewanie sprawiło, że te 12 godzin upłynęło szybciej niż przypuszczałem. I do tego ta cena! Autokar rozpędził się dopiero na autostradzie za Hradec Kralovymi.
Praga powitała mnie chłodnym powietrzem oraz dość dużym ruchem na Florencu. Szybko odnalazłem przyjaciela, który już na mnie czekał. Śniadanie i…. do łóżka spać Po krótkiej drzemce udałem się w miasto zobaczyć jak ma się Praga. A Praga ma się jak zwykle bardzo dobrze. Ciągle piękna, ciągle gwarna i tłoczna. Wciąż urzekająca. Nie robiłem już zdjęć, bo ileż można fotografować te same cuda architektoniczne? Jednak dech mi wciąż odbierały.
Turyści, turyści… Bez turystów Praga nie byłaby taka sama. Według najnowszego raportu Czech Tourism czeska stolica jest trzecią najchętniej odwiedzaną stolicą w Europie. Awansowała z szóstego miejsca. To się widzi, to się czuje. Rosjanie, Chińczycy i… Polacy. Pełno Polaków. Usłyszałem nawet z ust Czecha, że „Polacy są jak wirus, przenoszą się z miejsca na miejsce, a jak osiądą ciężko się ich pozbyć”. Ciekawe czy ciężej niż kiłę.
Godziny upływały a tłum zaczął męczyć. Trzeba było udać się poza centrum do restauracji. Uparłem się na kuchnię czeską. Vepro-knedlo-zelo do tego piwo to standard, na który mam zawsze ochotę. Było mi mało, więc zamówiłem jeszcze Bramboraka.
Czekałem już tylko na imprezowy wieczór. Vaclavak wrzał, kiełbaski się piekły, ludzie się bawili. Najpierw wizyta w pubie. Znajomi już czekali. Poznałem ich rok temu, a ciągle mnie pamiętali. Było też dwóch nowych chłopaków – jeden z nich to fan Mariusza Szczygła. Zaczął mnie wypytywać o jego książki, po czym oznajmił, że się znają osobiście. Ludzie siedzący przy stole ciągle nie mogli zrozumieć tej mojej miłości do Czech, do Czechów (wszystkich bez wyjątku). Nie mieściło im się w głowie, że znam stare czechosłowackie filmy z lat 50-tych i ich reżyserów.
Po jakimś czasie dołączył do nas kolejny znajomy – mój kumpel za czasów jak mieszkaliśmy jeszcze w Ostrawie. Zaproponował mi, żebym się przeniósł do Pragi jak on, skoro nie mogę żyć bez Republiki. Mam się nie martwić, on mi jakoś pomoże. Znalazłem ogłoszenie na witrynie sklepowej, poszukują kogoś ze znajomością polskiego. Zgłosiłem się i odpowiedzieli. Teraz czekam na decyzję kierownictwa. Chcę być Prażakiem!
Udaliśmy się na imprezę. W klubie znowu Polacy oraz Czesi mówiący po polsku. Wcale nie robili mi tym przyjemności, że znają mój ojczysty język. Atmosfera niezykle luźna, wręcz rozwiązła. W powietrzu zapach marihuany a przy barze niesmaczne piwo, jakieś holenderskie chyba. Czeskiego piwa nie sprzedają. Powrót taksówką był emocjonujący – z powodu remontu objechałem całe Hradczany i pół centrum. Widok znad Wełtawy był nieziemski. Wtedy też powiedziałem taksówkarzowi takie oto słowa: „Czesi muszą być szczęśliwym narodem, skoro budząc się codziennie mogą widzieć przez okno taki piękny kraj!”. Kierowca się zaśmiał, chwilę pomyślał po czym przyznał mi rację. Ja poszedłem spać, Praga jeszcze się bawiła…