Najnowsza pozycja od Petra Šabacha przynosi po raz kolejny ogromną porcję świetnego humoru oraz wciągającą fabułę. Pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów czeskiej literatury.
Książka „Masłem do dołu” miała być opowieścią na temat poszukiwania odpowiedniej metody na to, aby czeski rohlik nie przewracał się na talerzu. Zamiast tego otrzymałem przyjemnie napisaną opowieść o perypetiach pewnego antykwariusza w średnim wieku, którego nie interesuje prawie nic oprócz swych książek.
Nasz bohater to typowy Czech z przyrośniętym do ręki kuflem, śmierdzący dymem papierosowym i uzależniony od rozmów w hospodach. Jednak jak większość z nas jest tylko szarym człowiekiem ze swoimi problemami i zmartwieniami.
Opowieść toczy się spokojnie, jednak co chwila przeplatana jest humorystycznymi akcentami. Na tyle zabawnymi, że nie raz musiałem chować głowę w książkę, gdy ze śmiechu traciłem oddech jadąc metrem. Fabuła jest opisana tak bardzo wprost i bezpretensjonalnie, że książkę czyta się jednym tchem.
Pogoń za wynalezieniem sposobu na rohlika schodzi na drugi plan, gdy pewne przykre wydarzenie wywraca do góry nogami spokojne życie naszego antykwariusza. Od tej pory senny i ociężały Czech bierze życie w swoje ręce i pokazuje nam, że nawet po pięćdziesiątce można robić rzeczy niemożliwe.
Zakończenie opowieści zwiastuje kontynuacje w, mam nadzieję, tak samo dobrej książce jak „Masłem do dołu”.