Czesi chcą znakować Duńczyków

Gdy w Danii rozpoczynają się ferie zimowe, w Pradze ogłasza się alarm. Czeska stolica w napięciu czeka na najazd pijanych duńskich nastolatków.

Policja czekająca na Duńczyków
Policja czekająca na Duńczyków

– Czy w tym roku też będą zamieszki? – pytają czeskie brukowce, a miasto spowija atmosfera grozy. Nie, Praga bynajmniej nie szykuje się na wielki mecz piłkarski i wizytę tysięcy szalikowców. W lokalnych mediach trwa kampania przeciwko młodym Duńczykom.

Pokoje zamieszkane przez Duńczyków
Pokoje zamieszkane przez Duńczyków

Głośno o nich było już zimą 2013 r. Wówczas dziennikarze zauważyli w tłumie turystów przewijających się przez kluby i ulice starego miasta nadreprezentację nastolatków z Danii. Prasa ze zgrozą donosiła, że piją alkohol, i to sporo. Pijany turysta to w Pradze żaden rarytas, bo miasto jest europejską mekką pijackiej turystyki. Ale telewizje mimo to pokazywały skandynawskich smarkaczy wymiotujących na zaśnieżone chodniki, a policja poszukiwała sprawców hotelowych demolek. Do miasta ściągnięto wtedy specjalny, stuosobowy oddział antyterrorystów oraz policjantów z psami. Awantura w jednej z hotelowych recepcji była transmitowana przez telewizje na żywo. „Policjanci zostaną tu do końca, do chwili, kiedy po Duńczyków przyjedzie autobus. Niestety, autobus ma godzinę spóźnienia” – relacjonował reporter. W mieście po duńskich licealistach pozostało takie samo wrażenie, jakie w Krakowie pozostawiają Brytyjczycy świętujący tam wieczory kawalerskie. Nic dziwnego, że w tym roku Czesi dokładnie sprawdzili, kiedy przypadają duńskie ferie zimowe. Gdy okazało się, że w środku lutego, prasa zaczęła grzać atmosferę już miesiąc wcześniej.

– Burmistrz dzielnicy Praga 1 [centrum miasta] porozmawia z ambasadorem Danii – donosił dziennik „Dnes” tuż po Nowym Roku. Old ich Lomecký zwołał z tej okazji konferencję prasową. – Wezwę ambasadora, w duńskiej prasie ostrzegł młodzież, że gdy złamie prawo, czeka ją tutaj twarde powitanie – grzmiał. – Zrobimy, co w naszej mocy, żeby nie sięgać po represje – dodawał.

Rzecznik praskiej policji Tomasz Hulan był przez dziennikarzy rozchwytywany. – Liczymy się z najazdem kilku tysięcy osób – opowiadał. Nastrojów nie ostudził list ambasadora Czech w Danii Jirziego Brodsky’ego, który informował burmistrza Lomeckiego, że „w Kopenhadze odbyła się specjalna konferencja, która ma zapobiec incydentom podobnym jak te przed rokiem”. W końcu na dywaniku w praskim magistracie faktycznie stawił się ambasador Danii Christian Hoppe.

Urzędnicy apelowali, by alkoholu nie sprzedawać małolatom, bo to niezgodne z prawem. Gazety donosiły, że w Danii i Czechach obowiązują różne przepisy: w Danii prawo pozwala pić lekkie alkohole od 16. roku życia. W Czechach trzeba mieć skończone 18. Z tym że akurat sami Czesi rechotali, kiedy im ktoś ten przepis przypominał. Jest on bowiem powszechnie lekceważony. – Ilu spitych młodych Czechów każdego weekendu trafia do izb wytrzeźwień? – ironizował publicysta Michal Musil.

Gdzieś pod koniec stycznia ktoś rzucił pomysł znakowania rozwydrzonej dzieciarni. Lomecký zapowiedział, że ci turyści, którzy nie mają skończonych 18 lat, będą nosić na rękawach kolorowe opaski. Przytaknęli mu pracownicy dwóch największych biur podróży, które organizują wyjazdy na ferie zimowe. Ktoś jednak przytomnie zadał pytanie: a co będzie, jak taki młodzieniec sobie tę opaskę zdejmie? Noszenie tych oznakowań – przyznali nadgorliwi urzędnicy – jest całkowicie dobrowolne. Nie można nikogo zmusić do paradowania z czymś takim na ręce, a i upilnować tysięcy młodziaków krążących po pełnym turystów mieście się po prostu nie da.

Pierwsi Duńczycy przyjechali już parę dni temu, ale mimo atmosfery grozy nie słychać o ekscesach z ich udziałem. Może dojdzie do nich, jak przyjadą następni?

To wątpliwe. Dopiero teraz dokładnie policzono, co działo się rok temu, gdy wybuchła panika. Wiadomo, że z ulic pozbierano wtedy i zawieziono do szpitali około 30 pijanych w sztok małolatów. Doszło do kilku bójek. Przed hotelami w śniegu leżało po kilkanaście butelek po piwie czy wódce. Na świeżo odnowionej fasadzie kamienicy w centrum smarkateria porozbijała jajka. I to właściwie wszystko.

Michal Musil zauważa zaś, że styczeń i luty to turystyczny martwy sezon. Hotele zioną pustką i oferują spore zniżki. „Duńscy turyści są znaczącym źródłem dochodów” – przypomina i dodaje, że rocznie z tego kraju przyjeżdża do Pragi około 200 tys. ludzi.

Tomasz Maćkowiak –  dziennikarz Radia RDC

Pokoje zamieszkane przez Duńczyków
Pokoje zamieszkane przez Duńczyków

Źródło: wyborcza.pl

3 myśli na temat “Czesi chcą znakować Duńczyków

  1. Kojarzy mi się to z sytuacją, którą ma Kraków. To polskie miasto nie musi borykać się z pijanymi, młodymi Duńczykami, a z pijanymi i agresywnymi Anglikami, którzy przylatują tam na wieczory kawalerskie. Napis w restauracjach i knajpach, mówiący o zakazie wstępu dla Anglików zasadniczo nikogo już nie dziwi, gdyż wszczynane przez nich burdy, przynosiły właścicielom lokali spore straty. Oczywiście imprezowi Anglicy nie wykazywali chęci zapłacenia za wyrządzone szkody…

Możliwość komentowania jest wyłączona.

Blog na WordPress.com. Autor motywu: Anders Noren.

Up ↑

%d blogerów lubi to: