Czeska Inspekcja Handlowa (ČOI) przeprowadziła kontrole praskich restauracji. Urzędnicy udawali, że nie są Czechami i składali swoje zamówienia po angielsku. Co się okazało? Że w ośmiu z trzynastu losowo wybranych restauracji oszukuje się klientów posługującym się obcym językiem.
Kelnerzy słysząc, że obsługiwany gość nie jest Czechem wydawali nawet o 40 koron mniej niż powinni. Ponadto „obcokrajowcom” naliczano dopłatę za serwis, podczas gdy Czesi siedzący obok takiej opłaty nie dostali. Generalnie jeśli nie mówisz po czesku musisz słono zapłacić. Inspektorzy obliczyli, że opłata za serwis którą im naliczono wahała się od 5 do 15 procent, średnio wynosiła nawet 464 korony.
Oszukiwano też na porcjach posiłków i ilości rozlewanych napojów. Oszczędzano na przykład na piwie. W sumie wszystkim inspektorom nalano aż pół decylitra piwa mniej niż powinno. Restauratorzy zarobili więc na „obcokrajowcach” 114 koron.
Wyniki badań świadczą o tym, że restauratorzy nie tylko złamali prawo, ale również skutecznie pracują na złe imię wszystkich restauracji w Pradze i w całej republice – stwierdziła w swym raporcie ČOI.
Kontrole będą teraz przeprowadzane w innych turystycznych miastach takich jak: Český Krumlov, Karlový Vary, v Ostrava, Brno.
Pamiętajcie, że w niektórych miejscach Czesi słysząc polski język reagują agresją. Będąc w Czechach mówcie po czesku.
jest to norma w miejscach żyjących z turystów, choć ja nie doświadczyłem żadnych tego typu akcji. I nadal kocham Czechy i Prage
Normalne. To samo się dzieje w Polsce, kiedy gość restauracji, baru nie mówi po polsku. Sam tego doświadczyłem – przy płaceniu zacząłem mówić czystą polszczyzną iiiiii – wielkie zdziwienie, że umiem liczyć.