W myśleniu o Polsce brakowało nam pokory. Czesi podczas Euro odkrywają, że Polska jest barwnym krajem i są tym odkryciem zdumieni – mówi czeski dziennikarz Petr Vavrouška
Wojciech Tymowski: Czy spodziewać się mamy w czwartek małej czeskiej inwazji na Warszawę?
Petr Vavrouška, korespondent Czeskiego Radia: – Nie sądzę. Tysiące Czechów przyjechało do Wrocławia, ale tam mieli blisko. Do Warszawy jest znacznie dalej.
Nie tak aż znowu daleko.
– Ale jednak wysiłek dla podróżnych większy. A chodzi tylko o jeden mecz. We Wrocławiu Czesi grali trzy.
Pan był w ostatnich dniach we Wrocławiu. Co pana rodacy mówili o przyjęciu w Polsce?
– Że im się podoba. Na ulicach we Wrocławiu panowała świetna atmosfera. Widziałem, że i Czesi, i Polacy byli zachwyceni. Razem pili piwo, robili sobie zdjęcia. Żadnego napięcia tak jak w Warszawieprzed meczem z Rosją nie było. Czesi zapowiadali, że wrócą zwiedzić miasto po Euro, na spokojnie.
To chyba jakaś zmiana wśród Czechów?
– Tak, uważam, że dzięki Euro zmienia się nastawienie Czechów do Polski. Nie tylko tych, którzy byli we Wrocławiu. W mediach jest teraz mnóstwo pozytywnych materiałów z waszego kraju. Czesi są tym zaskoczeni, bo oni na ogół myślą o Polsce stereotypowo – szary kraj z dziurawymi drogami. A teraz w relacjach z Euro odkrywają barwną Polskę. To nam, Czechom, bardzo się przyda. Bo nam w myśleniu o Polsce brakowało pokory. Gdy ja mówiłem, że od Polaków możemy się uczyć, nikt mnie nie chciał słuchać. A teraz tak mówią nie tylko pojedynczy dziennikarze, ale w zasadzie wszyscy. I Czesi już myślą, że może warto do Polski przyjechać.
To może jednak w czwartek odkryją Warszawę jak wcześniej Wrocław?
– Myślę, że tak licznie nie przyjadą. Szczyt czeskiej fiesty mamy za sobą. Był we Wrocławiu, tu się nie powtórzy. Do Warszawy jedzie się znacznie dłużej i – jak mówiłem – tylko na jeden mecz.
Ale stawka teraz jest większa. To przecież ćwierćfinał.
– To prawda, ale my tego wszystkiego nie przeżywamy tak mocno, jak to ma miejsce w Polsce. Wielu ludzi pomyśli, dlaczego nie zostać w Pradze. Do domu blisko, a tam też na rynku jest strefa kibica.
Ale sama wyprawa na taki ważny mecz…
-…nie, nie. U nas nie ma takiej mobilizacji, mimo że ludzie interesują się Euro. Ale wiedzą też, że od tego meczu znowu tak wiele nie zależy. Bo co się zmieni w ich życiu? To w Polsce przed meczem z Rosją było takie napięcie jak przed wielką walką polityczną, bitwą jakąś, po której wszystko miałoby być już inne. Przed sobotnim meczem z Czechami też było ogromne nerwowe napięcie. Po porażce Polacy byli mocno rozczarowani i przygnębieni. U nas generalnie raczej nie ma aż takiego masowego napięcia. My zwykle oczekujemy mało, potem mamy najwyżej miłą niespodziankę.
To jeśli ona się zdarzy, będzie okazja do nocnego świętowania w Warszawie.
– Naprawdę nie wiem. Po wygranej z Polską we Wrocławiu godzinę po meczu już prawie nie było Czechów w mieście. Od razu szli na pociągi albo wsiedli do samochodów i wracali do domu.
Powinniśmy w czwartek kibicować Czechom?
– Niech Polacy kibicują, komu wolą. Ja oczywiście życzę powodzenia Czechom.
wyborcza.pl
To ilu się dzisiaj nas Czechofilów pojawi przy Strefie Kibica o 19:30?
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.