Czeski prezydent elekt Milosz Zeman wyraził chęć utworzenia prezydenckiego funduszu spłaty długu publicznego, deklarując, że przekazywałby na ten cel 30 proc. swego uposażenia i zwróciłby się o wsparcie do innych potencjalnych darczyńców.
– Chcę założyć tak zwany fundusz prezydencki, w którym wszyscy (uczestnicy) przyczynialiby się do spłacania długu publicznego. Ponieważ mało się wie, że płacimy jedynie rosnące odsetki, lecz samego długu publicznego w ogóle nie spłacimy – powiedział Zeman na spotkaniu z obywatelami w miejscowości Nove Veseli na Morawach, gdzie przez ostatnie lata mieszkał.
68-letni Zeman, były przewodniczący Czeskiej Partii Socjaldemokratycznej i w latach 1998-2002 premier jej mniejszościowego rządu, pokonał w drugiej turze wyborów prezydenckich pod koniec stycznia obecnego ministra spraw zagranicznych Karla Schwarzenberga. Urząd głowy państwa obejmie 8 marca.
Dług publiczny Republiki Czeskiej zwiększył się w ubiegłym roku o 168 mld koron (28 mld złotych), osiągając 1,668 biliona koron (274 mld złotych). Jak zaznaczył Zeman, każdy obywatel jest tym samym zadłużony na 160 tys. koron (26 tys. złotych) i dlatego minimalny wkład w fundusz będzie opiewał na identyczną sumę.
– Dlatego, że w ten sposób wykupi się z niewoli długów jednego człowieka. Weźcie pod uwagę, że w funduszu tym mogą być także dalsi i z pewnością bogatsi darczyńcy – zaznaczył Zeman, dodając, iż chce się do takich osób zwrócić na zasadzie przyjacielskiej. Według niego prezesi państwowego koncernu energetycznego CEZ i banków zarabiają dziesięciokrotnie więcej niż prezydent państwa.
Po objęciu urzędu Zeman będzie co miesiąc otrzymywał 186,3 tys. koron pensji podstawowej i 173,3 tys. koron tytułem „wielocelowej ryczałtowej rekompensaty”.
Myślicie, że Zemanowi uda się przekonać innych parlamentarzystów oraz prominentów do podobnego kroku? Jeśli tak, to kolejny raz będziemy mogli pozazdrościć decyzji rządowych naszym sąsiadom.