Na Placu Wacwała w Pradze krótko po północy podpalił się 56-letni mężczyzna. Według świadków oblał się benzyną i zapalił. Został przewieziony do szpitala na Winohradach.
Mężczyzna jest w stanie krytycznym, ma poparzone prawie sto procent skóry. Tragedia wydarzyła się tuż pod słynnym pomnikiem na Placu Wacława. Z relacji świadków wynika, że w jednej chwili z mężczyzny idącego placem stała się żywa pochodnia, ogień sięgał trzech metrów.
Przechodnie zaczęli gasić ogień kurtkami, ktoś przybiegł z gaśnicą. Po chwili poparzony mężczyzna, zachowując pełnię świadomości został zabrany do szpitala.
Policja potwierdziła tożsamość desperata: urodzony w 1958 roku jest pacjentem szpitala psychiatrycznego w Pradze 8. Feralnego dnia udał się na przepustkę i już nie powrócił.
Ujawniono, że na miejscu znaleziono jeszcze jedną popaloną osobę – była to młoda dziewczyna, która starała się ugasić płomienie trawiące ubranie desperata.
Na miejscu skąd zabrano poprzonego mężczyzne znaleziono również teczkę. Policja nie chce mówić o tym, co się w niej znajdowało. Według nieoficjalnych informacji teczka zawierała pisemny apel mężczyzny. Nie wiadomo czego dotyczył.
Niestety zapewne prawdy na temat tego co było w teczce się nigdy nie dowiemy. Władza się zasłoni tajemnicą śledztwa i tyle. A przecież ten człowiek posunął się do takiego aktu desperacji podpalając sam siebie, że to co tam było ma prawo poznać światło dzienne! A może ten akt desperacji dotyczył tego co się dzieje w owym szpitalu!?