Są takie miejsca, które wydają się dziełem kogoś większego, o niezwykłej sile. Tam właśnie powstają legendy o gigantach, olbrzymach, stolemach, ograch i wszystkich tych silnorękich budowniczych, którzy ukształtowali niezwykły krajobraz. Bo przecież nie możliwe by był on wynikiem trwającego miliony lat procesu erozji. To nie mieści się w głowach nawet racjonalnych, ateistycznych Czechów. Skalne miasta pod Adršpach i Teplicami nad Metuji nie mogły powstać w wyniku przypadku. Są na to zbyt niesamowite.
Mając dobre na nogach dobre buty i trochę zapału można zwiedzić oba skalne miasta w jeden dzień. Nieśpiesznym spacerowiczom wystarczą one na dwie krótsze wycieczki. Adršpašsko-Teplickie Skaly leżą tuż przy polskiej granicy. Są trochę na uboczu i jadąc tam samochodem trzeba przygotować się na wąskie, kręte drogi. Zamiast tego można dojechać czeskimi kolejami, wysiadając na stacjach Teplice nad Metuji – Skaly lub Dolni Adršpach. Obie stacje kolejowe znajdują się o rzut beretem od wejścia na szlak turystyczny. Można je potraktować jako start i metę.
Zacząć najlepiej od strony Adršbachu. Tu od razu widzimy, że znajdujemy się u wrót innego świata. Z lekko pofalowanego, sielskiego krajobrazu wyrastają bez żadnego ostrzeżenia kilkudziesięciometrowe, pionowe skały. A my idziemy między nie. I przy pierwszej fantazyjnie ukształtowanej maczudze robimy zdjęcia nie zdając sobie sprawy jak bardzo zaraz zblednie ona i zostanie przytłoczona przez następne.
Szlak wije się dnem rozpadlin i kanionów, a nieraz przeciska pod skałami. Nie jest trudny, ale bezbłędnie działa na wyobraźnię. Często mamy 2-3 metry szerokości dla siebie i 15-20 metrów pionowych, popękanych ścian po bokach. Wyglądają jak wykute przez olbrzymów płaskorzeźby. Nieruchomo spogląda więc na nas kamienny słoń, mijamy Gilotynę i Dzban, przyglądamy się monumentalnym 8 piętrowym kochankom. Oni byli tu od wieków i jeszcze przez wieki trwać będą w uścisku.
Być może tu właśnie był dwór mitycznego Karkonosza – szefa wszystkich szefów nad sudeckimi skrzatami, gnomami i domowikami. A nawet jeśli nie – i tak warto go odwiedzić.
Autor: Michał Mucha
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.