Nocny obraz z masłem, czyli czeskie płyty 2021 r.

W minionym roku nowe płyty wydały gwiazdy czeskiego popu: Kryštof, Tomáš Klus (dwa albumy!), Mirai, Pokáč, Mig 21, Xindl X. Nie będę tu pisał o żadnej z nich. Po pierwsze dlatego, że w kategorii pop całe to męskie towarzystwo pogodziła Ewa Farna albumem „Umami”. Po drugie – na mojej skrajnie subiektywnej, emocjonalnej liście płyt roku się nie zmieściły. I to nie o włos. Poniżej wydawnictwa, które wybrałem – wszyscy ci czuli mężczyźni i ostre dziewczyny, i na odwrót. O hip-hopie, najpopularniejszym gatunku także w Czechach, będzie następnym razem. Więcej rocka w przyszłym roku (poważnie).

Vladimír Mišík – Noční obraz

Za ponadczasową klasę. Sam jestem zaskoczony, z jaką przyjemnością słuchałem nowej płyty legendy czeskiego rocka. Co tam mnie mogło zaskoczyć? Przecież to muzyka dla starych ludzi (mógłbym pomyśleć, gdybym nie był tak miły, jak jestem). Okazało się, że to utwory zaaranżowane i wykonane z coraz rzadziej dziś spotykaną wrażliwością i stylem. Wciągnęły mnie bez reszty (no dobra, z małą resztą na te bardziej bluesowe momenty). Ukłony należą się głównemu kompozytorowi i producentowi płyty Petrowi Ostrouchovowi. Jego zasługą jest też wybór wierszy czeskich poetów: Václava Hrabě, Jana Skácela, Jiříego Ortena, Františka Hrubína, które już sam Mišík zaśpiewał, jak tylko on potrafi. Jeszcze ten wzruszający tekst zmarłego w 2021 r. Davida Stypki na koniec: „Dziękuję Ci, że jeszcze mogę. Dziękuję Ci, że jeszcze jestem”.  

post-hudba – Svět na konci roku nula

Za szczerość. Podkłady Tomáša Havlena były już gotowe, ale Dominik Zezula męczył się z tekstami. Odrzucał pomysł pisania o pandemii, temat zdawał się zbyt oczywisty, męczący, krótkoterminowy (sic!). Wydawało się, że to wszystko szybko minie, a my „przynajmniej będziemy mieć co wspominać”. Sprawy wcale nie ułatwiał fakt, że wielkie problemy ludzkości zbiegły się w czasie ze stabilizacją w życiu osobistym muzyka. W końcu jednak spisał swoje „myśli na spowolniony świat”, zestawił nadzieje i obawy („Nemůžu dál”). Lubię tę autobiograficzność Zezuli, ale jeszcze bardziej jego „autogeograficzność”. To precyzyjne umiejscowienie opowieści na mapie Pragi (Nuselák, czyli Nuselský most, metro na Pankrác, śnieg w Podolí): „Chcę objąć, pogłaskać, wziąć miasto za rękę, chociaż na dziesięć sekund”. Obrazy domowego szczęścia i spokoju mieszają się z dramatycznym krzykiem, zwątpieniem, frustracją. Bo przecież i tak „zostanie po nas cyfrowy popiół”. Do czego sam przykładam się stawiając kropkę, o tu. 

Midi Lidi – Nikdo se ti nebude smát, když budeš mít lidi rád

Za… humanizm. Midi Lidi wydali w 2021 r. dwie płyty. Dzień po wybranej przeze mnie „Nikdo…” ukazała się „Heal The World, konečně!”. Ta pierwsza wydaje mi się bardziej kompletna, ale i na drugiej są świetne piosenki, choćby „Prvotřídní laska”, czy taneczny „Beran”. Muzyka tych już weteranów czeskiej elektroniki stale ewoluuje (proszę koniecznie wspiąć się na osiemnastominutowy ambientowo-noise’owy „Chopok”), ale to w tekstach Petra Marka widzę większą zmianę. Ciągle są nieodparcie dowcipne, a gier i zabaw słownych starczyłoby na niejeden profil na Instagramie (taki pomysł rzucam). Nowością jest ich, a co mi tam, głębia. „Każdy z nas jest przecież na świecie gość, po co w sobie upgrejdować wrogość” (celowo zostawiam niegramatycznie, ale z rymem). Tak, Marek jest wnikliwym, ale czułym obserwatorem świata i ludzi. Chciałoby się powiedzieć: humanistą. Choć pewnie zamiast „Pochwały głupoty” jak Erazm z Rotterdamu lider Midi Lidi napisałby – i to nie przekornie, ani ironicznie – dzieło „Chvála trapnosti” (z tezami godzenia się z poczuciem własnego zażenowania i obciachu. To temat na inny tekst, ale owe tezy – jak widać – przyjmuję). Sprawdźcie sami, co tu jest żartem, a co na serio, pamiętając, że „Miłość to nie szwedzki stół”. Acha, na koncertach żadne tam egzystencjalne rozkminy tylko impreza, jak się patrzy. O czym w 2021 r. mogłem przekonać się na festiwalu w Boskovicach.

Ventolin – Dneska se vyčasilo

Za dobre rady. Przy muzyce Davida Dobka ciągle można szaleńczo i radośnie bawić się do rana. Proszę się jednak nie zdziwić, jeśli w trakcie tańca niechcący przytrafi się nam refleksja. Ostrzeżenie! Muzyka grozi zadumą, może powodować melancholię. I smutek? (utwór „Kapesník”). Nowy Ventolin jest jakiś taki zamyślony, na szczęście nie rezygnuje ze znanego nam już dobrze, serwowanego z kamienną twarzą, dowcipu. „Jeśli chcesz coś odkryć, nie bój się zgubić” – zaleca podróżowanie bez mapy w tanecznym hicie „Obzor”. „Żaden pośpiech, jest tu piękny mech” – zwraca naszą uwagę na to, co istotne w „Mchu”. Koledzy z Midi Lidi dołożyli perkusję, klawisze, śmiech. 

Amelie Siba – Love Cowboys

Za melancholię. Skąd jej tyle u tej nastolatki? Odpowiedź zawarta w pytaniu. Sibę przedstawiałem w zeszłorocznym zestawieniu. Od tego czasu trochę się zmieniło. Amelie cały czas jest tą dziewczyną z gitarą, ale w jej muzyce usłyszymy też elektronikę, oraz żywy bas i perkusję. Te nowe dla niej składniki pojawiły się już na, również zeszłorocznej, EP-ce „When Is Our Time”. Na basie gra Josef Hradilek z grupy Dukla, za produkcję „Love Cowboys” odpowiada Kryštof Kříček (w 2021 r. wydał solową, elektroniczną płytę „Test Pressing”, ale w Czechach jest zgoda, że płytą roku w tym gatunku jest „Fragility of Context” Olvera Torra). Amelie Siba za chwilę wyfrunie z Pragi w świat, o ile tylko będą festiwale, ale nie dorobiła się jeszcze porządnego teledysku. Przykra sprawa, ale crowdfundingowa zbiórka na ten cel nie przyniosła efektu. Zostaje płyta i nagrania live, moje z festiwalu Žižkovská noc 2021 tutaj.

něco něco – Útržky

Za przebojowość. To drugi, po zeszłorocznym „Začíná, album duetu. Alžběta Trusinová i Tomáš Tkáč – para w życiu i na scenie – prezentują kolejny zestaw chwytliwych electro/synth-popowych piosenek, których nie usłyszycie w radiach, które w założeniu mają grać chwytliwe piosenki. Dlaczego? Nie wiem. Raczej nie dlatego, że Tkáč kilkukrotnie przypomina, że jest też rockowym gitarzystą (zespół Pris). Może chodzi o te nie zawsze tryskające optymizmem teksty? A przecież nie będzie nadużyciem, jeśli za motto płyty uznam te słowa, pojawiające się w dwóch utworach: „Zatrzymać się, przestać uciekać, nie wyrzucać sobie strachu”. 

Z katalogu wydawnictwa Divnosti polecam też zupełnie inną, mroczną, mistyczną płytę „V kruhu” Imy Tevy.

sinks – sinks

Za energię. Trio z Brna doceniam przede wszystkim za ich kapitalne występy na żywo. W 2021 r. mogłem sobie przypomnieć jaki tkwi w nich dynamit we wspomnianych już Boskovicach. Dynamika płyty jest trochę inna niż koncertów, bardziej motoryczna, transowa. W ogóle mi to nie wadzi. Kiedy ma być wściekle głośno to jest. 

Gdyby komuś było jednak mało dorzucam kilka tytułów do przeczyszczenia uszu hałasem. Ze szczerymi, krytycznymi, czasem i zaangażowanymi tekstami. Nie od dziś wiadomo, że jeśli komuś nie jest wszystko jedno to… gra punka. To płyty do rytmicznego poruszania głową, w której kluje się jakaś myśl: Vole „Tohle Není Prdel”, I Am Pentagon „Příčetnost”, Kurvy Češi „We Are Family”

Bibione – Bibione

Za bezpretensjonalność. Nie będę się rozpisywał, bo i sama płyta niezbyt długa. To krótko: duża frajda. Dłużej: trzy dziewczyny, melodyjny post-punk i surf-rock. Jeszcze dłużej: w końcu trochę kobiecej energii po tym wyrzucie testosteronu powyżej. Ale jeśli ktoś myśli, że będzie łagodnie i cichutko to… niech posłucha. Dementuję, że mój wybór narzuca miłe wspomnienie z wakacji we włoskim kurorcie Bibione. Raz, że byłem tam tylko dwa dni, dwa: plaża w Brussie o niebo lepsza.

B4 – Pomazánkové máslo

Za zaskoczenia. Zacznę od niecodziennego tytułu. Pomazánkové máslo to wymyślone w 1977 r. w Libercu smarowidło do chleba, którego bazą jest śmietana. UE zabroniła więc nazywać ów produkt „masłem”. Stale można go kupić, ale już pod nazwą pomijającą newralgiczne słowo, jako „tradiční pomazánkové. To przysmak mający swój wymiar nostalgiczny. Ma go też (ów wymiar) album grupy dowodzonej przez wokalistę Tomáša Procházkę i klawiszowca Davida Freudla. Muzyka B4 nawiązuje do brzmienia sprzed lat (te syntezatory!), ale nie przestaje być świeża i intrygująca. Momentami mroczna, zaraz potem wręcz taneczna. Aranżacje w punkt: tu wibrafon, tam sekcja dęta, gdzie indziej gitarowe solo. Nieoczywiste teksty: a to przejmująco dotykające tematu rodziny, a to wyczuwalnie mrużące oko. Twórczość tej doświadczonej, w początkach działalności krautrockowej, grupy z Gór Łużyckich nigdy wcześniej nie była tak przystępna i piosenkowa. Nawet jeśli porówna się „Pomazánkové máslo” z poprzednią, docenianą płytą „Plastová okna”. Ta najnowsza wchodzi, jak… po maśle (musiałem). Sporo zdradziłem, ale mimo to szczerze polecam dać się zaskoczyć. 

BONUS

Dukla – Z dálky píseň

To tylko EP-ka, pięć piosenek, z pewnością nie najważniejszych w 2021 r. Muszę jednak o niej wspomnieć, ponieważ w momencie wydania idealnie trafiła w moje ówczesne zainteresowania. Dodała im nowy kontekst. 

Wsiadamy do przecinającego mgłę pociągu relacji Chomutov – Kadaň. Jesteśmy w Północno-Zachodnich Czechach, kiedyś zagłębiu przemysłowym, przyciągającym ludzi marzeniami o pracy i lepszym życiu, teraz regionie kojarzonym z upadkiem i brakiem perspektyw. I pewnie dzięki temu (rozpad przyciąga) coraz bardziej interesującym dla twórców kultury: seriale „Most!” i „Pustina”, książka Veroniki Bendovej „Vytěženej kraj”. Zespół Dukla śpiewa: „Welcome to wasteland”. To miejsce, z którego młodzi jak najszybciej chcą się wyrwać „do świata, do Pragi”. Miejsce, gdzie za blokiem widać już Góry Kruszne (pol. Rudawy) – ulubiony (obok krainy nad rzeką Sázavą) obszar wędrówek czeskich trampów. To do ich, granej zazwyczaj na gitarze przy ognisku, muzyki nawiązuje Dukla, rezygnując na chwilę ze swojego nowofalowego brzmienia. „Trampská hudba” to naprawdę istotny element czeskiej kultury, wielu popularnych muzyków zaczynało od grania tego gatunku. 

Podobnie jak kilka pokoleń Czechów wychowało się na młodzieżowej, chłopięcej (takie czasy) literaturze pisanej przez Jaroslava Foglara. To kolejny trop, który podsuwa EP-ka Dukli. „Na skraju miasta bawimy się w żołnierzy/ W bunkrach, które pozostały tutaj z wojny”. W swojej osiedlowej bibliotece znalazłem dwie „foglarovky”, jak nazywa się w Czechach książki pisarza. Czy uratowałem je od znanego choćby z „Nie ma” Mariusza Szczygła procesu „ubytkowania”? Może na chwilę. Po lekturze byłem zdania, że dzisiejsza młodzież raczej by się od nich odbiła, za mało atrakcji, zbyt powolna akcja. Choć niewątpliwie zawierają słuszne, wychowawcze przesłanie, np. o znaczeniu przyjaźni. Tymczasem książki Foglara stale są w Czechach wznawiane. Co może nie dziwić w przypadku słynnego komiksu „Rychlé šípy”, wydanego w 2021 r. w zbiorczym tomie przez Albatros Media. Ale powieści? Bardzo jestem ciekaw, co o nich myśli współczesny, nastoletni czytelnik.  

Autor: Piotrek Klijewski

Możliwość komentowania jest wyłączona.

Stwórz darmową stronę albo bloga na WordPress.com.

Up ↑